*Trochę dawno, przed całą akcją z Widmem*
***
Przemierzało samotnie tereny Klanu Burzy, bawiąc się kolorowymi liśćmi. Miało chwilę spokoju, więc postanowiło udać się na małą wyprawę. Może spotka Ognistą Łapę z Klanu Wilka? Żonę jego brata. Pewnie była zdziwiona, że Płomyczek nie przychodził na spotkania. Stokrotka nie było pewne, czy Lwia Paszcza uprzedziła rudą kotkę. Może była gdzieś przy granicy? "Miło byłoby z nią porozmawiać. Przecież mam dla niej tę historię o księżniczce i księciu!" – pomyślało, powoli zmierzając w stronę granicy. Córka Lwiej Paszczy uważała Ognistą Łapę za koleżankę, w końcu dobrze się dogadywały. A przy okazji dobrze byłoby mieć dobre relacje z żoną własnego brata.
Przeskoczyła przez małą kupę liści, którą utworzyła kilka dni wcześniej i już biegiem pobiegła w stronę terenów Klanu Wilka. Prawie się wywracając, zatrzymała się przy granicy i skacząc sobie, przemierzała ją wzdłuż. Rozglądała się przy tym uważnie, wzrokiem szukając znajomej sylwetki Ognistej Łapy, jednak zamiast niej, ruda zauważyła inną znajomą sylwetkę. Była to Cisowa Łapa. Na początku uczennica chciała uciekać, nie miała ochoty na jakieś wyzwiska ze strony kotki z Klanu Wilka, jednak było już za późno. Niebieska kotka wyszła zza krzaków i zauważyła Stokrotkę.
- Hej Cisowa Łapo – przywitała się niepewnie siostra Liliowej Łapy.
- Hej Zającu — powiedziała ze zbójeckim uśmieszkiem niebieska kotka. Stokrotka położyła lekko uszy na głowie, słysząc przezwisko, które nadała jej uczennica z sąsiedniego klanu. "Zającu" dlaczego akurat "Zającu"?
- Słuchaj, dlaczego akurat nazywasz mnie zającem? Jasne, Klan Burzy, króliki... Ale właśnie króliki, więc dlaczego ja jestem zającem? – zapytało, nie do końca rozumiejąc to wszystko.
- Króliki, Zające to to samo — wyjaśniła jakby znudzona Cis. Córka Lwiej Paszczy spojrzało na nią. Było widać, że kotka nie jest z Klanu Burzy. Dla niej pewnie jak coś kica, to jest kicak.
- No tak niekoniecznie... – odparła.
- Może dla ciebie. Co za różnica? – mruknęła uczennica Klanu Wilka, rozglądając się, najpewniej w poszukiwaniu ziół. Stokrotka zauważyła to dość szybko, więc sama zaczęła się rozglądać. Po jakimś czasie podeszło bliżej granicy i usiadło na ziemi. Już chciało coś powiedzieć, jednak szybko zamknęło pysk. Chyba nie powinno pomagać komuś z innego klanu. Cis chyba tego nie zauważyła, ponieważ po chwili zadała jakieś inne pytanie:
- A tak właściwie, dlaczego tutaj jesteś? Przy granicy. Czekasz na kogoś?
- Nie. Poszłam się przejść, korzystając z czasu wolnego. A przy okazji nie chcę dłużej patrzeć na mojego mentora – syknęła, dalej żywiąc do niego urazę. Po chwili znów odsunęła się nieco dalej od granicy, by nie wyglądać podejrzanie.
- Dlaczego? Coś ci zrobił? - zapytała niebieska, dalej szukając ziół.
- Po prostu nie sprawdził, czy ktoś żyje... – wyjaśniło w skrócie, wysuwając pazury. Naprawdę nie rozumiało, jak można nie wiedzieć, że kot żyje! I jeszcze roznosić takie plotki w klanie...
- Jak to? - dopytywała i przeniosła wzrok na rudego kota.
- Właśnie nie wiem! Opowiedział wszystkim, że kilka kotów w klanie nie żyje! – warknęło – A teraz został moim mentorem.
- Jak chcesz to możesz mi o tym opowiedzieć — powiedziała kotka z Klanu Wilka, siląc się na najbardziej współczujący ton, jaki tylko mogła.
- Tak w sumie to tyle... Ale nie rozumiem, jak można nie zauważyć, że ktoś żyje! Czy tak w ogóle można? – zapytała – Czy tak łatwo przeoczyć tak ważną rzecz?
- Mówisz, jakby powiedział to o kimś ważnym — podsunęła Cisowa Łapa. Ruda pomyślała, co by powiedziała mama, na wiadomość, że ktoś z innego klanu i nawet niecały rudy, wie, co powiedział ten głupi kocur. Zwłaszcza teraz nie byłaby zadowolona.
- Nie – skłamała – Ale to są koty z mojego klanu! Czyli moi przyjaciele – wyjaśniła, przyzwyczajona do kłamstwa. Nastała cisza, przerywana co jakiś czas ruchem łap Cisowej Łapy, która wróciła do szukania ziół. Po jakimś czasie oby dwie wróciły do swoich obozów.
***
*Kilka dni po akcji z Widmem*
To był koszmar.
- Ja też cię kocham mamo... – powiedziało w stronę miejsca, gdzie pochowano Lwią Paszczę. To, co wcześniej powiedział Kozi Przesmyk, nagle stało się prawdą, przynajmniej z jednym kotem. Łzy powoli spływały mu po policzkach. Nie wiedziało już co ze sobą zrobić. Lwia Paszcza umarła. Najlepsza mama na świecie. Ktoś, kto zawsze był przy niej. Kto kochał nad życie całą swoją rodzinę, co udowodniła, rzucając się na Widmo, by pomścić swoją siostrę. Stokrotka jednego żałowała, że nie zrobiła wtedy nic. Nie krzyczała jak Płomyczek, czy cokolwiek innego. Łapy odmówiły jej posłuszeństwa, a głos utkwił w gardle. To było okropne, a ten koszmar dalej trwał i będzie trwać. Podniosła łapę i uderzyła w ziemię. Wysunęła pazury i wbiła je w glebę, dalej płacząc. Po niedługim czasie uznało, że musi się gdzieś przejść. Nie mogło już dłużej siedzieć przy grobie. Wstało więc i ruszyło w stronę jednej z granic, a była to granica z Klanem Klifu. Szło tak powoli wzdłuż terenów Klanu Klifu, a po dłuższym czasie doszło do terenów Klanu Wilka. Jak szło, nie zwracało uwagi na jakieś koty, jeśli były w okolicy. Patrzyło tylko w ziemię, nie mając ochoty na żadne rozmowy. Po jakimś czasie, obok terenów wilczków, z zarośli wyłoniła się znana Stokrotce postać. Dlaczego zawsze jak ruda tędy przechodziła, musiała zjawić się Cisowa Łapa? Nie zwróciła uwagi na wzrok niebieskiej, co dla Stokrotkowej Łapy było dość dziwnym zachowaniem.
- Zostaw mnie Cis – mruknęła tylko cicho, idąc dalej wzdłuż granicy.
<Cisowa Łapo?>
[850 słów]
[przyznano 17%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz