Słuchała z uwagą o robaczkach, o których opowiadał jej ojciec, chociaż jedno ucho zaczynało powoli wypuszczać całą wiedzę, którą do tej pory zgromadziła. Wiedziała na pewno, że nie mogła wychodzić na zewnątrz. Była pora nagich drzew i mogła wywnioskować z opowieści starszych kotów, że bywają pory ciepłe i deszczowe, że pełno jest wśród traw smacznie wyglądających myszy, a ich tereny otoczone są przez inne klany, niektóre mniej, niektóre bardziej zaprzyjaźnione, przez co dochodziło do pewnych konfliktów. I już teraz mogła się nasłuchać, że w wyniku tego konfliktu poza obozem jest pewna dziura, do której pod żadnym pozorem ma nie podchodzić. Nie, żeby w ogóle mogła wychodzić na zewnątrz. We wszystkie te opowieści była zdolna uwierzyć, nie licząc fragmentu o tym, że te pachnące starością dziadki były kiedyś młode, jak ona. I że też byli mali. Jakim cudem stali się... tacy? Przecież to by musiało bardzo boleć, gdyby się tak rozciągnęli. A może łaskotać? Jej jedynym odnośnikiem bólu, były zęby rodzeństwa wbite w jej bark, więc ciężko było stwierdzić. Zaczęła się wiercić, a jej wzrok spoczął na pajączku, który najwyraźniej schronił się przed zimą w legowisku starszyzny, zwisając na swojej niewidocznej nici. Tak, był zdecydowanie bardziej zabawny od opowieści o żukach, których nigdy na oczy nie widziała. Ignorując tatę który właśnie robił jej i reszcie kociaków jakże fascynujący wykład o faunie i florze Klanu Burzy, poczłapała do kąta, z którego zwisał pajączek i zadarła głowę do góry. Nie wydawał się być bardzo zainteresowany zejściem na dół, nie ważne, jak bardzo Kniejka by nie wywiercała mu dziury w odwłoku. Po chwili jednak znudziła się, wracając do reszty grupy, tym razem by powalczyć z ogonem rodzicielki. Wielka, puchata kita z powodzeniem mogła w oczach szylkretki robić za jakiegoś groźnego borsuka czy innego dźwiedzia, dzięki czemu można było się wcielić w wielkiego wojownika, jednego z tych, o których słyszała opowieści i iść na wielkie woje! I wtem nadszedł sprzymierzeniec borsuka! Większy i śmierdzący starością, w dodatku już posiwiały, jednak nie powstrzymało to młodego demona przed wbiciem w futro swoich małych, kiełkujących ząbków, przez które swędziały ją dziąsła. Gryzak w postaci dziadkowego ogona był świetnym ukojeniem dla biednego, kocięcego pyska, szczególnie, że staruszek niezbyt wydawał się przejmować podobnymi atakami.
A na wrócenie uwagą do pająka przyszedł czas, gdy zaczęło się już ściemniać. Kotka mogła wychylić główkę i zobaczyć, jak śnieg na zewnątrz przybiera dziwny, niebieski odcień, tworząc długie cienie. I to właśnie wtedy, coś mignęło jej przed oczami. Odsunęła się i wyostrzyła wzrok, skupiając się na kiwającym przed nią punkcie, który pewnie odczepił się przez przypadek od gałązki, lub też zwyczajnie chciał powędrować w jakieś inne miejsce. Z uwagą obserwowała, jak powoli zniża się ku podłożu, po czym tupta w stronę drugiego kąta, nie wiedząc, jak straszliwy błąd popełnił. Kniejka, niewiele myśląc, przykucnęła do ziemi, tuptając niezdarnie za małym stworzeniem, po czym chap! Pająk znikł w jej pysku, a zadowolona kotka wróciła do wspinaczki na maminy grzbiet.
A na wrócenie uwagą do pająka przyszedł czas, gdy zaczęło się już ściemniać. Kotka mogła wychylić główkę i zobaczyć, jak śnieg na zewnątrz przybiera dziwny, niebieski odcień, tworząc długie cienie. I to właśnie wtedy, coś mignęło jej przed oczami. Odsunęła się i wyostrzyła wzrok, skupiając się na kiwającym przed nią punkcie, który pewnie odczepił się przez przypadek od gałązki, lub też zwyczajnie chciał powędrować w jakieś inne miejsce. Z uwagą obserwowała, jak powoli zniża się ku podłożu, po czym tupta w stronę drugiego kąta, nie wiedząc, jak straszliwy błąd popełnił. Kniejka, niewiele myśląc, przykucnęła do ziemi, tuptając niezdarnie za małym stworzeniem, po czym chap! Pająk znikł w jej pysku, a zadowolona kotka wróciła do wspinaczki na maminy grzbiet.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz