Cicho popiskiwała starając się przesunąć bliżej boku matki by móc się bardziej ogrzać i napić mleka, jednak ze względu na krótkie łapki miała utrudnione poruszanie. Nie miała wystarczająco sił, aby doczołgać się tak jak jej siostra Przypływ. Bo może i odpychała się tylnymi łapkami, to przednimi nie potrafiła się zaczepić legowiska i podciągnąć wystarczająco, nawet jeśli od boku kocicy dzieliły ją centymetry. Na szczęście pomoc w postaci ojca, któremu zapewne więdły już uszy od kwilenia arlekinki, przyszła w samą porę. Kocur dość niepewnie pochwycił córkę za kark i przysunął bliżej boku Skaczącej Fali, tak że mogła otrzeć się pyszczkiem o krótkie niebieskie futro rodzicielki.
— Nie lubię liliowych kotów, w szczególności kotek... Mam z nimi złe wspomnienia — odezwał się ojciec, kiedy to Jarzębinka przyssała się do boku matki
Mimo, że jej oczka pozostawały jeszcze zamknięte, uszka niczym anteny rejestrowały każdy najmniejszy dźwięk. Nawet jeśli do końca nie rozumiała o czym mówią jej rodzice, mogła wyczuć jakieś takie dziwne napięcie w głosie Mniszka, kiedy to wyznał, że nie przepada za liliowymi kotkami.
— Rozumiem. Przypływ jak na razie nie zrobiła niczego złego, dzięki nam może wyrosnąć na dobrego kota.
Do uszu arlekinki doszło mlaśnięcie językiem przez kocura w odpowiedzi. Zaciekawiona głosami rodziców uniosła pyszczek w stronę stojącego przy legowisku vana i wydała z siebie cichy pisk, tak jakby chcąc skarcić tatę za wczasu za to co miał za chwilę powiedzieć.
— Jest liliowa. To samo w sobie jest złe. Przynajmniej jej pręgi wyglądają inaczej... — urwał, co mogło sugerować, że nad czymś się zastanawiał — Jesteś pewna, że ją urodziłaś? Nie przypomina ani mnie, ani ciebie... Nawet nie ma krótkich łapek...
— Jestem pewna, Mniszku. Poza tym, ma małe podobieństwa. Na przykład takie samo pręgowanie, i biel w podobnych miejscach... poza tą jedną — Jarzębinka usłyszała ruch i krótki pisk swej siostry, gdy matka trąciła Przypływ nosem, by wskazać białą plamę przypominającą śliniak
— No nie wiem... — kocur cały czas brzmiał na nieprzekonanego, jednak już po chwili łagodniej odezwał się — Mam nadzieję, że wdadzą się w ciebie i twoich bliskich, a nie moich.
***
Wtulona w bok białego kocura, przysłuchiwała się wraz z siostrą opowieścią Skarba, w których to kocur opowiadał między innymi historię poznania ich rodziców. Wujek ponoć był niewiele starszy od niej, kiedy to dwunożni przynieśli go pewnego razu do swojego domu i tak oto poznał ich tatę.
— [...] i na powitanie dostałem po pysku od waszego taty!
Słysząc to z pyska koteczki o dwukolorowych oczach wydobyło się ciche westchnienie, nie mogła uwierzyć w to, że jej tata był w stanie uderzyć małego kociaka. Niepewna przeniosła spojrzenie na rodziciela, który stał niedaleko i również przysłuchiwał się opowieści kocura. Niekiedy wzbudzał w niej strach, przez te rany, które zrobiły jego futro, jak i również fakt, że był wysoki i chudy; w skrócie wyróżniał się na tle ich rodziny. Jednak bardzo lubiła słyszeć dźwięk dzwonka, który kocur miał przy obroży. Działał na nią uspokajająco.
— Nie wygaduj głupot... — odezwał się dostrzegając, że jedna z jego córek wygląda na przestraszoną
— Przecież mówię prawdę. Jeśli zrobiłem coś, co nie spodobało się waszemu ojcu, ten zawsze uderzał mnie łapą, czy to w pysk czy w głowę... Wiem, że czasami jestem irytujący, ale są inne sposoby, aby to komuś powiedzieć. Mphp! — Skarb wystawił język w stronę swojego "brata", który w odpowiedzi pacnął go lekko łapą w sam środek głowy — Ała! A nie mówiłem? Na szczęście po tym jak wpadliśmy na waszą mamę stał się lepszym kotem. Żałujcie, że nie widziałyście miny waszego taty, kiedy się ponownie spotkali.
— A tata i mama znali się wcześniej, tak?
— Z tego co mi wiadomo, to tak. Bo wiecie, że wasza mama pochodziła z Klanu Klifu? — Jarzębinka i Przypływ przytaknęły, mama im już nie raz opowiadała o Klanie Klifu i Klanie Gwiazdy. Były to ciekawe informacje. Ponoć właśnie w Klanie Klifu miała również ciocię i wujka — A wasz tata pochodził z Owocowej Doliny...
— Lasu...
— No przecież mówię. — prychnął. — [...] i pewnie nigdy by się nie spotkali, gdyby nie zgromadzenia. Skoczek, to znaczy wasza mama mówiła mi, że takie duże spotkania odbywały się raz na daną porę. W trakcie nich wszystkie koty z różnych społeczności klanowych spotkały się, potrafiły rozmawiać o wszystkim i niczym. Właśnie na jednym z nich wasi rodzice się poznali jeszcze jako emm... uczniowie?... Ach, jakie to romantyczne!
Arlekinka i liliowa cicho zachichotały na tę uwagę, natomiast ojciec burknął coś niezrozumiałego koteczkom pod nosem.
— Wystarczy tych opowieści. Pora spać. — miauknął ojciec. Pomimo protestów córek, przeniósł po kolei każda z nich do legowiska, w którym drzemała sobie Skacząca Fala, po tym jak dostała jakieś zioła na wzmocnienie od Wrzosa. Dlatego też pałeczkę, jaką było zajmowanie się kociętami na czas odpoczynku kocicy spadło na vana i białego kocura.
Pierwsza u boku mamy znalazła się Jarzębinka, a matka pomimo wybudzenia ze snu uśmiechnęła się do swojej pociechy i szorstkim językiem przejechała po jej małym łebku.
— Zioła od pana Wrzosa ci pomagają mamo? — spytała z troską w głosie przyglądając się matce, na co karmicielka przytaknęła głową
— Tak. Poproszę go, aby wam też dał zioła na wzmocnienie. Abyście zawsze zdrowe były i silne — zamruczała ocierając się głową o polik córki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz