Blanka pokazała mu dzisiaj tajemnicze, kolorowe okno. Było dla niego to interesujące przeżycie, ponieważ pierwszy raz w życiu widział coś takiego na własne oczy. Widział las, widział ptaki, słyszał nawet ich trel. To było... niemożliwe... Jak to działało? Czy rzeczywiście tam był inny świat?
Podszedł bliżej, bowiem niedowierzał w to co widzi. Ale im bliżej był tym stwierdzał, że to nie mogło być okno. Zbyt migało, nie było stałe. Coś w tym miejscu było nie tak.
— Tam są uwięzione ptaki! Spójrz! — Wskazał jej, gdy nagle te zniknęły i w ich miejsce pojawił się jakiś kot. To jeszcze bardziej sprawiło, że jego pysk opadł aż do samej ziemi. — Zniknęły! Jest kot! Taki duży! Jak on się zmieścił w tym pudle?!
Blanka zachichotała widząc jego reakcję. Ona była przyzwyczajona do takich dziwnych zjawisk, bo w końcu była pieszczochem dłużej od niego.
— Dwunodzy jakoś go magicznie zamknęli. O! Tylko nie próbuj polować na cokolwiek tam jest, bo wpadniesz w szybkę jak u okna. Nie można go otworzyć, więc niestety się nigdy nie dowiedziałam jak tam to wszystko upchali. A upchali duużo! Czasem nawet inne Dwunogi!
— Co?! Niemożliwe — Inne Dwunogi? To brzmiało jak żart. Przecież widział jakie te istoty były duże. Nie zmieściłyby się tam za żadne skarby! Teraz wpatrywał się w nowy krajobraz, który im się pojawił. Była tam rzeka, las, zwierzęta i aż zaczęła go boleć od tego głowa. Tak się wciągnął, że gdyby Wyprostowany był krok od niego, pewnie by go nie dostrzegł.
— To magia... Przecież nie da zamknąć całego świata — stwierdził fakt oczywisty. — Słychać jednak ich jak na żywo. Nie wzywają pomocy? Czemu tam siedzą? — pytał, nie mogąc zrozumieć działania urządzenia.
— Nie wiem — Blanka nie potrafiła sama na to odpowiedzieć. — Ale zobacz jak ładnie tam mają! Może nie chcą wychodzić.
— Może... — Nagle cofnął się, widząc jak sfora wilków zabija jelenia. — O! Tam też się mordują! Zobacz!
Kotka otworzyła pyszczek z zaskoczenia. Oboje byli bardzo zafascynowani tym wszystkim co pokazywało im to urządzenie. Nie potrafili zrozumieć jego działania i tego jak tamtejsze zwierzęta funkcjonowały. To były czary lub coś niemożliwego do zaprojektowania.
— Nigdy nie widziałam takiego zwierzęcia z patykami na głowie — mruknęła pieszczoszka, wodząc swoim wzrokiem za walczącym jeleniem.
— Ja też nie. Jest dziwny, ale... ale umiera. To może inny świat? Podglądamy ich jako duchy? — zasugerował, bo to jedyne co przyszło mu do głowy.
— Może...? — Przekręciła łepek. — A myślisz, że oni nas widzą?
— Nie wiem... nie wydaje mi się. W ogóle na nas nie patrzą — zauważył.
— Jak mi się nudzi, to często tu przychodzę. Chociaż czasem to wszystko po prostu znika i jest jakby ciemno, nawet gdy na dworze jest jasno.
— Może... wtedy wszyscy umierają? — zasugerował nadal przejęty tym co działo się za oknem. W sumie... tak mogło być. Bo skoro nadchodzi ciemność to oznacza, że mogło dojść do końca świata i te wszystkie zwierzęta, które teraz widzieli, już nie istniały.
— To by było straszne! — przejęła się Blanka — Co jeśli rzeczywiście tak jest? Nie możemy dać przecież dwunogom tego zrobić!
Myśl o ocaleniu tych stworzeń go rozbawiła. Spojrzał na nią jakby oszalała. Co mogli zrobić? W jaki sposób w ogóle chciała sprawić, by te stworzenia wyszły z tego dziwnego czegoś?
— Mamy ich ocalić? Niby jak? Sama mówiłaś, że się nie da. Powinniśmy wybić szybę — zasugerował po chwili namysłu. Bo skoro rzeczywiście była tam szyba, to ona mogła uniemożliwiać im ucieczkę.
— Tak myślisz? A wtedy... też nie zginą?
— Nie mam pojęcia... — westchnął. — Nie znam się na tym oknie.
— Może lepiej raz a dobrze? Skarbie często sprawia, że wszystko z okna znika...
— To zróbmy by nie zniknęło. Co robi, że znika?
— Naciska coś — wytłumaczyła. — Albo na patyku, albo tutaj. — Wskazała łapką okrągły guzik na dole okna.
— Znajdźmy ten patyk i sprawdźmy co w nim takiego dziwnego.
Pieszczoszka skinęła głową na znak zgody, po czym skoczyła na kanapę i zaczęła się rozglądać za tym magicznym patykiem. Czuł lekkie podekscytowanie tą całą akcją ratunkową. Pierwszy raz czuł się tak, jakby brał udział w czymś wielkim. Nikt inny wszak nie widział tego okna na własne oczy. Najpewniej na ulicy by mu nie uwierzyli, że coś takiego istniało. Obserwował jak bengalka chodzi i szuka, gdy on pozostawał na miejscu. Nie był w stanie wskoczyć na tą kłodę, więc musiał pozostać na ziemi.
— Znalazłam — miauknęła po chwili, zrzucając patyk łapką na ziemię.
Spojrzał na obiekt, który przed nim upadł. Był podejrzany. Miał czarny kolor i kolorowe przyciski. Było ich dużo, a tekstura była twarda i gładka. Nacisnął jakiś przycisk łapą, a okno ożyło i teraz zamiast zwierząt pokazało im Wyprostowanych, co sprawiło, że gęba mu opadła jeszcze niżej. Rzeczywiście nawet i te istoty się tam pomieściły.
— O nie! Zniknęło!
— Ale patrz, nadal żyje! Coś... ale żyje! — zauważyła Blanka.
— Ale żyją Wyprostowani, a gdzie zwierzęta? — znów kliknął coś i znów okno pokazało co innego. Czuł się... niczym Bóg. W łapach dosłownie miał cały świat i decydował o życiu i nieżyciu tych stworzeń, znikając ich i oglądając nowe otoczenie.
Kotka obok niego obserwowała to wszystko ze zdziwieniem. Sama kliknęła parę razy jakiś guzik, zmieniając co chwilę świat.
— Niesamowite...
— Dużo ma tu światów. Ale większość to Wyprostowani — skrzywił się. Ich tam nie żałował, mogli umrzeć, dlatego klikał jeszcze bardziej zawzięcie ciesząc się ich końcem.
Dopiero ich pełną pasji zabawę przerwała im Skarbie, która widząc co koty robią wparowała do środka i zabrała im magiczny patyk, tym samym pozbywając ich władzy nad światem. Był zły, ale nie kłócił się z tym potworem, a tylko umknął kulejąc do swojego schronienia, gdzie nie mogła go dopaść. Ale to nowe doświadczenie sprawiło, że nie zamierzał na tym poprzestać. Jak odejdzie znów dobiorą się do tego okna i będą bogami!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz