*jakiś czas temu*
Cieszył się bardzo, że dostąpił zaszczytu zostania asystentem medyka. Chociaż tak naprawdę to, że został asystentem nie zmieniło podejścia kotów do niego, czego tak właściwie nie rozumiał. Gdyby faktycznie był taki zły i głupi za jakiego go co poniektórzy mieli, to Klan Gwiazdy na pewno nie pozwoliłby mu ukończyć treningu. Na pewno nie pozwoliliby mu również wejść do groty i nie zesłali by mu snu. Strasznego snu, który do tej pory spędzał mu sen z powiek. Tak naprawdę wolałby, aby Gwiezdni byli bardziej precyzyjni w trakcie przestrzegania kocich klanów, ale cóż mógł poradzić na ich sposób komunikacji.
W tej chwili zajmował się porządkami w legowisku pod nieobecność pozostałych kotów, gdy w wejściu dostrzegł liliowe futro starszej od niego kotki.
— Topikowa Głębino. Gratuluję nowego imienia i stanowiska, niech Gwiezdny Klan rozświetla ci drogę — pozdrowiła go z uśmiechem, na co młody asystent się rozpromienił — Nie przeszkadzam, prawda?
Mimo uśmiechu na pysku, w sercu poczuł ukłucie przez fakt, że mało kotów pogratulowało mu zdobycia nowego imienia. Częściej niż to słyszał szepty starszych zastanawiających się jakim cudem ktoś taki jak on był nadal medykiem, kiedyś uczniem, a teraz asystentem. Również nie omieszkali nabijać się z jego drugiego członu, od jednej z kotek nawet usłyszał, że ta "Głębina" to będzie miejsce, w którym w końcu sczeźnie. A Spieniona Łapa była inna niż większość kotek w Klanie Nocy, była przede wszystkim miła. Jej siostry powinny brać z niej przykład.
— N...nie, skąd ten pomysł — odezwał się spokojnym głosem przyglądając się córce Sroczego Lotu po tym jak się z nią przywitał, chcąc ocenić czy jej coś dolega — Tylko zajmuję się wymianą mchu. Właściwie już skończyłem, więc będę mógł się tobą zająć. — zerknął na stary mech u swych łapek, po czym go lekko odepchnął w stronę wyjścia. Nie mógł pozwolić, aby córka Sroki czekała na badanie, no chyba że chciałaby podpaść czarno-białej bardziej niż teraz. Mech mógł poczekać, liliowa nie powinna — Bo coś ci dolega, prawda? — spytał podchodząc bliżej do kocicy i wtedy dostrzegł też małe otarcia na jej pysku — Och.
— To nic takiego. Rany nie są głębokie, nie było krwi. Tylko trochę piecze. Popiecze i przestanie — mówiąc to uśmiechnęła się szerzej do czekoladowego, jakby chcąc go przekonać, że to nic takiego i nie powinien sobie tym zawracać głowy
W przeciwieństwie do uczennicy, Topik był zmartwiony. Poprosił o dokładne streszczenie wydarzeń, dodatkowo starał się dowiedzieć na jaki krzew Pianka upadła, jednak kotka nie była w stanie go nazwać. Był to swego rodzaju problem. Bo co jeśli była to jakaś trująca roślina, która przez sam kontakt liści ze skórą mogła przekazać toksyny do ciała kota?
— Twoja mama dobrze zrobiła, każąc ci zajrzeć do legowiska medyków. Nie wolno lekceważyć najmniejszego zadraśnięcia, w szczególności łap i pyska. — pouczył Spienioną Łapę — Tylko ja się tobą zajmę dobrze? Bo nie wiem kiedy wróci Strzyżykowy Promyk i Rozbita Łapa, a lepiej działać od razu. — mówiąc to nakazał już po chwili pacjentce zająć jedno z wolnych legowisk, a sam udał się po świeży mech, aby przeczyścić skaleczenia — A, i jakby twoja mama pytała, to powiedz, że Strzyżykowy Promyk się tobą zajęła... — wymiauczał spoglądając na liliowa przez ramię. Bo może i Pianka nie miała obiekcji do tego, aby wyleczył ją sam asystent medyka, to jej matka już mogła mieć. Nawet jeśli dzięki szybkiemu działaniu mógł ograniczyć rozwój możliwej infekcji.
***
Topikowa Głębina stawiał powoli krok za krokiem na lodzie, który był naturalnym mostem łączącym obóz, na której znajdowała się wysepka, z lądem. Dzięki temu mógł w teorii na spokojnie przemieszczać się, nie musząc skakać po kamieniach, bądź prosić jakiegoś innego wojownika o pomoc w przedostaniu się na drugą stronę. Jednak z tyłu głowy obawiał się, że lód mógłby nie wytrzymać jego ciężaru. Ilekroć poruszyła się po nim, nim wszedł na taflę lodu, modlił się do Klanu Gwiazdy prosząc, aby ci pozwolili mu bezpiecznie wypełniać jego obowiązki.
Tak też było i dzisiaj, kiedy to wracał z samej granicy z Klanem Klifu i Klanem Burzy z potrzebnymi asortymentami. Niektóre z nich trzymał ogonkiem, owijając go wokół nich, inne w pyszczku. Miał właśnie ruszać w drogę powrotną, gdy na przewróconym drzewie dostrzegła siedzącą wojowniczkę, która przypatrywała mu się, zapewne zaciekawiona co tam dźwiga z powrotem do klanu.
— Dzień dobry, Spieniony Nurcie! — miauknął odkładając na bok patyk owinięty miękkim materiałem, który według medyka mógł się do czegoś w przyszłości przydać.
— Dzień dobry. — odmiauknęła, a jej zielone oczęta przeskakiwały to na patyk u łap kocura, to na ogon, którym trzymał pozostałe przedmioty — Co takiego dźwigasz? Potrzebujesz pomocy?
Skoro kotka tu była, to znaczyło, że została wyznaczona do patrolowania granicy. A skoro tak, to pewnie ktoś musiał jej jeszcze towarzyszyć. I nie mylił się, bo już po chwili dostrzegł swój największy koszmar w postaci Tuptającej Gęsi, która znalazła się u boku swojej siostry. Nie miał zielonego pojęcia jak te dwie kotki, mogły być ze sobą spokrewnione. Wniosek był jeden, tak jak Gąska wdała się w swoją matkę, Pianka musiała na całe szczęście dla siebie odziedziczyć charakter i wygląd po ojcu. Ojcu, o którym żaden klanowy kot nie słyszał, a Topika coraz bardziej interesował temat samotnych królowych bez partnerów w Klanie Nocy, bo już kilka księżyców temu Strzyżykowy Promyk mu zdążyła wyjaśnić, że nie ważne jak dwie kotki będą się kochały, nigdy im dane nie będzie mieć własnego biologicznego potomstwa, kręcąc zawiedziona przy tym głową, że jej uczeń wpadł na taką głupotę. Więc jego teoria na temat drugiego rodzica czterech kocic została obalona. Co za tym szło, Makowe Pole nie mogła być prawdziwym rodzicem kociąt Pszczelej Dumy, nawet jeśli jedno z nich było do niej bardzo podobne, co było kolejną zagwozdką dla syna Źródlanego Dzwonka. Bo do czasu poważnej rozmowy ze swoją mentorką nawet tego nie kwestionował.
— Tak... Czy mogłabyś mi pomóc w dostarczaniu tych rzeczy do klanu? — odezwał się miło, mając nadzieję, że Spieniony Nurt nie zmieni względem niego swojego zachowania, tylko dlatego, że znajduję się w towarzystwie swojej zepsutej siostry, z którą asystent nie chciał nawiązywać kontaktu wzrokowego. Wystarczyło, że czuł jak ta wywierca mu w boku dziurę spojrzeniem. Jeszcze tylko brakowało, aby czarno-biała zaczęła na niego krzyczeć bezpodstawnie, jak to zrobiła jakiś czas temu w legowisku — Proszę...
<Pianko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz