Szylkretowa kotka stała na wrzosowisku ze zmrużonymi oczami wpatrując się w dal. Wiatr targał jej futrem, z drobnego deszczyku zrobiła się ulewa. Wojowniczka była cała mokra. Obok niej lekko z tyłu rozległ się dźwięk kroków. Ktoś podszedł do kocicy i zatrzymał się przy niej. Gronostajowa Bryza odwróciła się powoli i zobaczyła swoją uczennicę, Małą Łapę. Młoda kotka trzymała w pysku królika.
- Brawo. - miauknęła wojowniczka, z aprobatą kiwając głową. Ruszyła w kierunku Drogi Grzmotu, otrząsając swoje futro z kropel. - Wracajmy do obozu. - słyszała, jak Mała Łapa podąża za nią, więc nie odwracała się.
***
Gronostaj siedziała przy stosie zdobyczy, zajadając ryjówkę. Na szczęście, była już pora Nowych Liści, więc zdobyczy było więcej. Było też cieplej. Obok wojowniczki siedziała Koniczynowa Łąka, jej przyjaciółka. Przy legowisku uczniów szylkretka zauważyła jakiś ruch. Jakieś dwa młode koty najwyraźniej wstały i były już gotowe na trening. Szylkretowa kotka przylizała futro na piersi i poszła obudzić Małą Łapę. Właśnie wtedy, kiedy podniosła się, jej uczennica wyszła z legowiska i podbiegła do mentorki. Podniosła wysoko ogon.
- Idziemy na trening? - spytała energicznie. - Co dzisiaj będziemy robić?
- Walka. - oznajmiła Gronostaj. - Możemy iść już teraz. Mam dużo ruchów bitewnych do pokazania ci. Kilka z nich nawet sama wymyśliłam. - pochwaliła się, skinęła Koniczynowej Łące głową na pożegnanie i wyszła z obozu. Mała Łapa podążyła za nią.
***
Ćwiczyły. Trenowały bardzo ciężko. Kopnięcie z półobrotu, turlanie się pod brzuchem przeciwnika i zadrapywanie, walka na tylnych łapach, przewroty, uniki i tak dalej. Gronostajowa Bryza była coraz bardziej zmęczona. Już ledwo mogła ustać na łapach i dziwiła się, że Mała Łapa nadal miała siły na dalszy trening. Wtedy powróciła do niej myśl, która niedawno często ją odwiedzała. Robiła się stara. Nie chciała tkwić bezczynnie w obozie jako starsza, dlatego nikomu jeszcze nic nie powiedziała. Wolała być wojowniczką, chodzić na patrole, polować i przydawać się do czegoś. Jednak czy była przydatna, jeśli miała coraz mniej energii, nie była już tak szybka i zwinna jak inni? Ale nie mogła przenieść się do starszyzny. Nie zniosłaby tego uczucia bezużyteczności. Poza tym nie mogłaby nic nie robić, za bardzo by się nudziła. Jej rodzeństwo nadal było wojownikami, więc ona też zamierzała być. No i miała ucznia. Chciała wyszkolić Małą Łapę do końca. Dlatego zignorowała zmęczenie i kontynuowała trening. Z każdym uderzeniem serca sapała coraz bardziej. W końcu już ledwo mogła ustać na łapach i kiedy jej uczennica wypróbowywała na niej nowy ruch bitewny, zatoczyła się do tyłu. Prawie się przewróciła i ledwo dała radę utrzymać równowagę.
- Przepraszam! - powiedziała od razu Mała Łapa, patrząc z uwagą na mentorkę. – Wszystko w porządku? – Gronostajowa Bryza pokiwała głową.
- Tak. – syknęła przez zaciśnięte zęby sfrustrowana. Była zła na siebie, że się tak zagapiła, że była tak bardzo zmęczona i że dała się pokonać uczennicy. Jak gdyby nigdy nic otrzepała się i wygładziła odstające futro na piersi zawstydzona. Chciała już wracać do obozu. Odpocząć sobie. Ale nie mogła. Co o niej pomyślałaby Mała Łapa? Pewnie uznałaby, że ma mentorkę, która nic nie potrafi robić. Westchnęła cicho i podeszła do uczennicy. – Trenujmy dalej. Muszę ci pokazać bardzo przydatny ruch. Stań tutaj. – ogonem wskazała miejsce. Młoda kotka spojrzała na nią z ciekawością i w podskokach stanęła obok Gronostaj. Mentorka zmrużyła oczy i szybko skoczyła do przodu, zahaczając łapą o tylne łapy Małej Łapy. Gdy uczennica się przewróciła, wojowniczka szybko odwróciła się i przysunęła zęby do jej karku. Oczywiście nie ugryzła, tylko odsunęła się i poczekała, aż Mała Łapa się podniesie.
- Łał, fajny ruch! – zawołała młoda kotka z ekscytacją. – Jak się go wykonuje? – wyglądała na zaciekawioną.
- Musisz działać szybko. Trzeba łapą trafić w specjalne miejsce na nodze, mniej więcej gdzieś tutaj. – powiedziała i pokazała łapą to miejsce. – Ten ruch musi być wykonany z dużą siłą i szybkością. Przydaje się też zaskoczenie przeciwnika. Jak już go przewrócisz, masz trochę czasu, żeby na niego skoczyć. – czekała, aż Mała Łapa wykona manewr i patrzyła na nią uważnie, żeby w razie czego ją poprawić. Podrapała się łapą po karku. Ostatnio podczas jednego treningu przewróciła się na ostry kamyk, który zrobił jej małą ranę. Teraz okolice zadrapania swędziały i Gronostajowa Bryza nie mogła się powstrzymać od drapania. Musiała pójść do legowiska medyków, chociaż nie chciała im marnować zapasów cennych ziół. Zawsze jednak mówili, że trzeba przychodzić jak najszybciej, zanim choroba przeobrazi się w coś jeszcze gorszego. Uśmiechnęła się do uczennicy, kiedy ta wykonała manewr poprawnie. Spojrzała w górę. Było już wysokie słońce.
- Wracajmy do obozu. – powiedziała i wraz ze swoją uczennicą zaczęła iść piaszczystą ścieżką.
***
Rumiankowe Zaćmienie powiedział, że to infekcja i nałożył na ranę jakieś dziwnie pachnące zioła. Mówił też, że trzeba być bardziej ostrożnym. W każdym razie szybko poszło. Gdy już było po sprawie, Gronostajowa Bryza podziękowała, pożegnała się i wyszła z legowiska. Położyła się w nasłonecznionym miejscu na polanie i zamknęła oczy. Wyciągnęła leniwie łapy i odpoczęła.
Wyleczeni: Gronostajowa Bryza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz