Gdy bury kocur poczuł kogoś palce na swoim futrze, przeszły go dreszcze. Po paru uderzeniach serca usłyszał znajomy głos, Obuwik. Gdy szylkretka w swojej przemowie wypowiedziała imię siostry, którą choroba pokonała, uderzyły go tysiące myśli, które szybko odrzucił, a na jego pyszczku została tylko skrzywiona mina. Delikatnie zrzucił z siebie siostrę, co przy różnicy w ich masie nie było trudne. Gdy dymna się otrząsała z kurzu, Wróbelek cicho westchnął i grymas zniknął mu z ciemnego pyszczka. Spojrzał na siostrę, która wpatrywała się w niego dwoma pomarańczowymi oczętami przypominającymi dwa zachodzące słońca.
Gdzie znajduje się ta kolekcja? - Zapytał kocurek, dymną.
Chodź, zaprowadzę cię! - Odpowiedziała z uśmieszkiem Obuwik, idąc w podskokach w stronę piórek.
Cóż innego miał Wróbelek zrobić, oczywiście
pognał za siostra, gdy byli już obok dymna zatrzymała się a obok i pręgus.
Wróbelek swoimi pomarańczowym oczami przyglądał piórka, każde były ładnie ułożone i zadbane, chociaż już zdążyły zebrać trochę kurzu, ale szylkretka miała racje, żadne z nich nie było tak ładne jak niebieskie piórko
które jedynie czasem widział katem oka. Dwójka kociaków nagle poczuła lekki oraz zimny powiew wiatru, który co prawda im nie przeszkadzał zważając na ich długie futra, natomiast piórka już to bardziej przeszkadzało, przez co jedna zaczęło się przesuwać razem z wiatrem, Wróbelek instynktownie położył łapkę na piórku.
- Jak zamierzasz się nimi zająć? - Zapytał, odwracając głowę w stronę siostry, jego głos był spokojny, chociaż można było wyczuć nutkę zmartwienia.
<Obuwik?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz