Skrzelik nie lubił zaczepiań ze strony swoich sióstr. Chodź był na świecie zdecydowanie zbyt krótko by mieć jakiekolwiek zdecydowane opinie, tej jednej był bardziej niż mniej pewien. Jego krągłe puchate ciałko, ciężko było wycofać na czas z drogi, gdy łapa Karaś nieustająco pacała, lewy bądź drugi lewy, bok. Od całego tego zamieszania wygodne zagrzebanie się w ciepłym miejscu stanowiło coraz to większy problem. Usiłując przylgnąć jak najbliżej futerka matki, musiał średnio co cztery ruchy ogona przemieszczać się na drugą stronę. Jakakolwiek próba obrony, a nawet lepiej przerwania polowań siostry, była nierealna z bardzo prostego powodu. Jego siostra znacznie przewyższała go wielkością, a krótkie puchate łapki nie pozwalały na odpowiedni zasięg do odparcia ataku.
Dlatego też, zarozumiałość z jaką Karaś zapowiedziała kolejne ataki napsuła kociakowi tylko humoru. Czy to tak trudno zrozumieć, że ktoś nie jest zainteresowany w byciu myszą ćwiczeniową dla silniejszych mieszkańców legowiska? Rozumiał, że jego niewielki wzrost i ogólna bezproblemowa osobowość w tym wypadku była problemem. Dla niego tylko co prawda, ale jednak. W takich sytuacjach należało używać więc sprytu! Należało myśleć jak prawdziwy wojownik! Tata ostatnio opowiadał im jak ważne jest wykorzystywanie otoczenia do walki z wrogiem. Skrzelik nie był pewien czym dokładnie jest “wróg”, ale brzmiało wystarczająco strasznie i denerwująco. Idealnie do opisania ataków Karaś. Rozglądając się lekko zaspanym po bieganiu na około, wzrokiem rozmyślał nad wyjściem ze swojej trudnej sytuacji.
Kolejny atak z zaskoczenia od tyłu zmusił go do działania. Wyrwał ogon spomiędzy kiełków siostry i desperacko wspiął się na grzbiet matki. Z tej wysokości mógł z łatwością obserwować otoczenie!
- Tutaj mnie nie dosięgniesz! - prychnął z tryumfem wtulając pod siebie łapki.
Ta pozycja była bezpieczna. Wiedział, że jeżeli Karaś spróbuje zaatakować go po raz kolejny, Ryjówowy Urok zdecydowanie tego nie doceni. Samo wdrapywanie się po futrze spowodowały, że ogon kotki zaczął gwałtownie uderzać o wyściełaną mchem ziemię. W wyobraźni widział jak Szkyrletka karci jego siostrę za przeszkadzanie w jej popołudniowej drzemce, a mały podstępny uśmiech wpełzł pod jego wąsy. Ale nie za bardzo podstępny. W końcu to jeszcze malutkie kocięta. Jeszcze długa droga do bycia przebiegłym i sprytnym wojownikiem.
<Ha ha! Poczekaj jak ojciec się o tym dowie!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz