- O co wam chodzi? Wszyscy się na mnie jakoś tak dziwnie patrzycie... milczycie... teraz nawet popychacie, a to jest naprawdę niemiłe i denerwujące... Hej mam coś na pyszczku? - miauczała Rozczarowanie, najwyraźniej rozdrażniona zachowaniem Gasnącego Promyka. Liściaste Futro poczuła, że lekka fala wstydu zalewa jej myśli. Ale to przecież nie była wina asystentki medyczki, tylko jej siostry... Mimo to Listek czuła się, jakby ponosiła za to odpowiedzialność.
- Nie. - odpowiedziała szybko na pytanie kociaka. - Naprawdę cię przepraszam. Porozmawiam z Gasnącym Promykiem. Jestem pewna, że poprawi się na przyszłość. - nie lubiła przepraszać za innych, sama by nie chciała, żeby ktoś za nią przepraszał. Ale, kto by miał za Liściaste Futro przepraszać? Ona przecież nigdy nie robiła niczego złego.
- Ale nie możesz mi powiedzieć, czemu tak robicie? - Rozczarowanie patrzyła na nią wyczekująco. - Przecież to chyba nie jest normalne! Czy ja wam coś zrobiłam? - Liściaste Futro spojrzała na nią przepraszająco i poszła do legowiska medyczki, ignorując prośby kociaka. Nie miała jak jej na to odpowiedzieć. Rozczarowanie była zbyt młoda. Ale koteczka nie odpuszczała, nadal za nią szła.
- Co ci szkodzi powiedzieć? - spytała jeszcze bardziej podenerwowana milczeniem medyczki. Listek przyśpieszyła, więc Rozczarowanie też. Ledwo nadążała za starszą kotką. - Ale odpowiedz chociaż! - pisnęła z frustracją. Liściaste Futro się zatrzymała i od razu została zalana falą pytań. - Czemu mnie ignorowałaś? Czemu tak dziwnie się na mnie patrzycie? Czemu Gasnący Promyk mnie popychała? Wyjaśnisz mi w końcu? - młoda kotka uspokoiła się w końcu i usiadła, czekając na odpowiedź.
- Ignorowałam Cię, bo uważam, że kociaki nie powinny wiedzieć o wszystkim. Niektóre sprawy są tylko dla dorosłych. - oznajmiła Liściaste Futro z powagą. Sama jako kociak, była o wiele bardziej ciekawska i często wtrącała nos w nie swoje sprawy, więc zdecydowała, że powie Rozczarowaniu, o co chodzi. - Ale dobrze, wyjaśnię ci. - powiedziała. Kociak uśmiechnął się zadowolony. - To, że Gasnący Promyk cię popychała, nie miało tak naprawdę nic wspólnego z tobą. Dlatego z nią porozmawiam. Ty jesteś niewinna, nie można cię winić za czyny twojego ojca. - Już miała kontynuować, ale Rozczarowanie jej przerwała.
- Za czyny mojego ojca!? Czyli Srokoszowej Gwiazdy! Co on zrobił? - spytała zdziwiona.
- Coś okropnego. - szepnęła Listek, próbując powstrzymać się od płaczu. Za każdym razem, kiedy o tym myślała, robiła się smutna. - Przed tym, jak został przywódcą, to Aksamitna Gwiazda rządziła w klanie Klifu. Uznała, że trzeba wprowadzić zmiany i każdy dostał nowe imię, bardziej urocze. Ja się nazywałam Listkowe Futerko. Do tego musieliśmy się codziennie bawić w berka. - głos jej się załamał.
- Co? - miauknęła Rozczarowanie. - A to było zgodne z kodeksem wojownika?
- Nie ma żadnej zasady dotyczącej imion. Poza tym to nikomu nie robiło krzywdy. Aksamitna Gwiazdeczka chciała dobrze. Srokoszowa Gwiazda był wtedy zastępcą i obalił ją. Była bezbronna, a on ją drapał... Stała się więźniem naszego klanu. Twój ojciec poszedł z nią i Niedźwiedzią Siłą na spacer i wrócił bez nich. Powiedział klanowi, że są zbiegami i nie są mile widziani na terenach Klanu Klifu. - powiedziała szybko. Nie mogła wytrzymać. Ten wielki smutek znowu przyszedł. Nie wiedziała, kiedy się go pozbędzie.
- A czemu to tak przeżywasz? - miauknęła cicho Rozczarowanie.
- Bo Aksamitna Gwiazdeczka i Niedźwiedzia Siła to moi rodzice. - wydusiła z siebie. Łza spłynęła po jej policzku i spadła na ziemię. Druga łza pojawiła się w kąciku jej prawego oka. Też spadła na ziemię. Coraz więcej łez pojawiało się i wypływało z jej oczu. Poczuła dotyk ciepłej łapki na policzku. Rozczarowanie ocierała łzy medyczki, patrząc na nią ze współczuciem.
- Bardzo mi przykro z tego powodu. - powiedziała koteczka.
- Nie przejmuj się. - szepnęła Liściaste Futro. - Chciałam Ci jeszcze powiedzieć, że trochę przypominasz moją mamę. - dodała.
- Tak? Ale z wyglądu czy z charakteru?
- Z wyglądu, ale z charakteru też. Jesteś tak samo miła i dobra jak ona. W każdym razie... muszę już chyba iść.
***
Liściaste Futro przeciągnęła się, ziewając przeciągle. Leżała na posłaniu w legowisku medyka. Była strasznie zmęczona, więc ucięła sobie krótką drzemkę. I tak za bardzo się nie wyspała, za dużo dźwięków dochodziło z centrum obozu, zwłaszcza, że Klan Klifu mieszkał w jaskini. Miauczenie pojedynczego kota odbijało się od kamiennych ścian i wracało do osoby echem. Medyczka leniwie przekręciła się na posłaniu i wstała. Jeszcze raz się przeciągnęła i otrzepała futro. Wyszła z legowiska, patrząc na koty rozmawiające i odpoczywające w obozie. Przysiadła przy legowisku medyków, wychylając pysk na słońce i ciesząc się ciepłem grzejącym jej futro. Zgodnie ze swoją codzienną rutyną, która tak naprawdę nie była rutyną, bo co mniej więcej dwa dni ulegała zmianie, teraz nadszedł czas na mycie futra. Wylizała swój grzbiet, boki, brzuch, łapy, ogon i na końcu pysk. Potem jeszcze raz obejrzała się po obozie, szybko zauważyła burą szylkretową kotkę siedzącą samotnie przy legowisku wojowników. Podeszła do niej energicznie z wyprostowanym ogonem.
- Promyczku! Zdaje się, że musimy porozmawiać. - zawołała, podchodząc i przytulając się na powitanie do siostry. Ta spojrzała na nią z politowaniem i odsunęła się. Liściaste Futro wtedy przysunęła się jeszcze bliżej, a bura kotka westchnęła z rezygnacją.
- O czym? - spytała z niechęcią.
- O tym, co zrobiłaś Rozczarowaniu. Czemu ją popychałaś? Ona ci przecież nic nie robiła. - miauczała asystentka medyczki łagodnie, ale z lekkim oburzeniem.
- A co cię to obchodzi? Możesz przestać wpychać nos w nie swoje sprawy? - warknęła wojowniczka podniesionym głosem. Futro na jej karku się nastroszyło, kotka wstała i odeszła od siostry.
- To jest moja sprawa! - zawołała na to Liściaste Futro, podchodząc do siostry i przytulając się do niej, żeby ją uspokoić. Wtuliła nos w jej sierść. - Promyczku, wiem, jak nienawidzisz naszego przywódcy. Wiem, że jesteś smutna i obrażona na niego. Ale wiedz, że nie jesteś sama. Ja też go nie lubię i też mi jest źle z tym, że naszych rodziców nie ma w klanie. - zamruczała ze smutkiem i żalem w głosie. Wzięła głęboki wdech. - Ale my nic na to nie poradzimy. - te słowa ledwo jej przeszły przez gardło. Gasnący Promyk nadal milczała. - A ja wiem, gdzie jest Księżycek. - zamruczała nagle Liściaste Futro do ucha siostry.
- Jak to? - spytała Gasnący Promyk zaskoczona. - Przecież jej już nie ma w Klanie Klifu. Zostawiła nas tak samo jak rodzice. - ostatnie zdanie powiedziała wyjątkowo ponurym i zrezygnowanym głosem.
- Jest w Klanie Nocy. Ma tam przyjaciół i kociaki z tego co wiem. Byłam u niej w obozie i rozmawiałam z nią przez chwilę. Nie była jednak zadowolona moim widokiem. Zachowuje się, jakby nie chciała mieć nic wspólnego z Klanem Klifu, chociaż ja wiem, że ona nadal nas kocha. To widać po jej oczach. - miauknęła. Powiedziała siostrze wszystko. Ufała jej, poza tym Srokoszowa Gwiazda i tak się dowie na zgromadzeniu.
- Ale byłaś w obozie Klanu Nocy? Jak go znalazłaś? Wiesz, że mogła ci się stać krzywda? Myślałaś trochę w ogóle? - chociaż Promyk te słowa wywarczała, Liściastemu Futru podobało się to, że ktoś o nią dbał. Razem z siostrą zostały same w klanie spośród ich bliskiej rodziny. Musiały się wspierać nawzajem.
- Jeden wojownik mnie zaprowadził. Ale spokojnie, nic mi się nie stało. Ja cię nie zostawię, siostrzyczko. Nigdy. - obiecała i odeszła z powrotem do legowiska medyka. Przy wejściu zauważyła Rozczarowanie. Przywitała się z nią.
- Mogę pozwiedzać wasze legowisko? - spytał kociak prosząco.
- Pewnie. - miauknęła z entuzjazmem Liściaste Futro i weszła do legowiska. Rozczarowanie szła za nią. Asystentka medyczki zobaczyła Czereśniową Gałązkę zajmującą się dwoma pacjentami. Zostawiła kociaka i pobiegła do medyczki, żeby jej pomóc. – Już jestem. Pomóc ci? – spytała, trącając kotkę ogonem.
- Zajmij się tymi pacjentami, a ja pójdę przynieść Gąsiorkowi zioła na ból głowy. – miauknęła Czereśniowa Gałązka, szybko wychodząc z legowiska i udając się w kierunku żłobka. Na dźwięk imienia swojej mamy Rozczarowanie podniosła głowę i nastawiła uszy, ale nic nie powiedziała. Kociak zatrzymał wzrok na Liściastym Futrze i patrzył, jak asystentka medyczki podaje Lśniącemu Księżycowi floks wiechowaty i lubczyk ogrodowy. Potem zajęła się Srebrną Szadzią, której utkwił kolec w łapie. Polizała poduszeczki kotki, cierń trochę się wysunął. Złapała go zębami i delikatnie wyciągnęła. Srebrna Szadź trochę się skrzywiła, ale nic nie powiedziała. Liściaste Futro nałożyła jeszcze maść ze skrzypu i owinęła łapę wojowniczki pajęczyną. Gdy wszystko było gotowe i pacjenci już poszli, asystentka medyczki odwróciła się do Rozczarowania.
- Przepraszam, musiałam się nimi zająć. Chcesz, żebym pokazała ci jakieś zioła? – spytała. Lubiła zachęcać innych, zwłaszcza kociaki do nauki leczenia. Uwielbiała błysk zainteresowania w ich oczach. Miała nadzieję, że Rozczarowanie też polubi medycynę.
<Rozczarowanie?>
Wyleczeni: Gąsiorek, Srebrna Szadź, Lśniący Księżyc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz