Gracja powstrzymała się od rzucenia najprostszej i najszczerszej odpowiedzi.
"Nic mi się nie podoba, po prostu wydawało się najłatwiejsze."
I najwyraźniej takie było, ale zarazem jej to nie satysfakcjonowało. Miała co do tego wszystkiego mieszane odczucia, ale ilekroć poruszała ten temat, nabierała wrażenie, iż utyka w jakieś pętli czasowej. Mówiła to samo, sądziła to samo — nie potrafiła się przełamać i wyjść myślami poza ten jeden schemat.
— Powiedzmy, że intrygowało mnie to, ile stróże mogą czynić, nawet jeśli ich rola nie zawsze jest dostrzegana. Wydawali mi się takim cichym wsparciem moralnym, dostępni do pomocy w każdej chwili — mruknęła, choć gdy tak mówiła to na głos, brzmiało to dla niej jak idealny materiał do odwalania najgorszej roboty. — Chciałam być kimś, kto może być postrzegany jako użyteczny, kto dba o porządek w obozie, nawet, jeśli mało kto tak naprawdę zwraca na to uwagę. Ale teraz, gdy zaczynam zdawać sobie sprawę, że to taka w porównaniu z resztą stanowisk łatwa praca i nie jest odbierana za poważną przez sporą część to nie wiem, czy mogę być dumna nosząc w przyszłości owe miano. A z drugiej strony mam czasami wrażenie, że i z prostymi obowiązkami sobie nie radzę tak dobrze, jakbym chciała — przyznała Gracja, unosząc łeb z nutką niepewności w oczach. Jej słowa nie oddawały prawdziwego stanu jej myśli, ale gdy tak ładnie to ujęła, wymyślając jak najwięcej zalet tej funkcji, brzmiało to lepiej. Samej siebie jednak oszukać w stanie nie była.
Mrówka spojrzała na nią z wyrozumiałością.
— Każda rola w Owocowym Lesie ma swoje trudności, ale także piękno. Nie musisz być idealna od razu. Ważne, abyś znalazła to, co naprawdę kochasz i co sprawia, że czujesz się spełniona. Czasem droga do odkrycia tego wymaga prób i błędów. I pamiętaj, zawsze możesz liczyć na wsparcie Owocowego Lasu.
Gracja spojrzała na Mrówkę z wdzięcznością w oczach, doceniając jej próbę zrozumienia. Była otwarta na słowa starszej kotki, a jednocześnie odczuwała lekki niepokój przed nieznanym, które czekało na nią w przyszłości.
— Zdaję sobie sprawę, że te wszystkie słowa mają sens, ale chyba nie potrafię jeszcze tego do siebie przyjąć — wyznała Gracja, delikatnie ocierając łapą pysk, bo paproch na wąsie nie dawał jej spokoju.
— Każdy ma swoje wątpliwości, droga Gracjo. To naturalne. Warto jednak pamiętać, że Owocowy Las to wspólnota, która daje szansę każdemu, kto ma w sercu dobre intencje. Naprawdę, nie musisz być doskonała od razu. Daj sobie czas. To, co się liczy, to gotowość do nauki, doświadczania i rozwoju — rzekła złota.
Gracja skinęła głową. Z pewnością to wszystko miało sens, tylko ona musiała przysiąść na uboczu i na spokojnie to przetrawić.
— Dziękuję za rozmowę, Mrówko. Chyba muszę jeszcze nad tym pomyśleć. Póki co będę uciekać, ale mam nadzieję, że dane nam będzie jeszcze porozmawiać — rzekła, powoli oddalając się od kotki.
Wojowniczka przytaknęła z uśmiechem i sama powędrowała w swoją stronę.
"Nic mi się nie podoba, po prostu wydawało się najłatwiejsze."
I najwyraźniej takie było, ale zarazem jej to nie satysfakcjonowało. Miała co do tego wszystkiego mieszane odczucia, ale ilekroć poruszała ten temat, nabierała wrażenie, iż utyka w jakieś pętli czasowej. Mówiła to samo, sądziła to samo — nie potrafiła się przełamać i wyjść myślami poza ten jeden schemat.
— Powiedzmy, że intrygowało mnie to, ile stróże mogą czynić, nawet jeśli ich rola nie zawsze jest dostrzegana. Wydawali mi się takim cichym wsparciem moralnym, dostępni do pomocy w każdej chwili — mruknęła, choć gdy tak mówiła to na głos, brzmiało to dla niej jak idealny materiał do odwalania najgorszej roboty. — Chciałam być kimś, kto może być postrzegany jako użyteczny, kto dba o porządek w obozie, nawet, jeśli mało kto tak naprawdę zwraca na to uwagę. Ale teraz, gdy zaczynam zdawać sobie sprawę, że to taka w porównaniu z resztą stanowisk łatwa praca i nie jest odbierana za poważną przez sporą część to nie wiem, czy mogę być dumna nosząc w przyszłości owe miano. A z drugiej strony mam czasami wrażenie, że i z prostymi obowiązkami sobie nie radzę tak dobrze, jakbym chciała — przyznała Gracja, unosząc łeb z nutką niepewności w oczach. Jej słowa nie oddawały prawdziwego stanu jej myśli, ale gdy tak ładnie to ujęła, wymyślając jak najwięcej zalet tej funkcji, brzmiało to lepiej. Samej siebie jednak oszukać w stanie nie była.
Mrówka spojrzała na nią z wyrozumiałością.
— Każda rola w Owocowym Lesie ma swoje trudności, ale także piękno. Nie musisz być idealna od razu. Ważne, abyś znalazła to, co naprawdę kochasz i co sprawia, że czujesz się spełniona. Czasem droga do odkrycia tego wymaga prób i błędów. I pamiętaj, zawsze możesz liczyć na wsparcie Owocowego Lasu.
Gracja spojrzała na Mrówkę z wdzięcznością w oczach, doceniając jej próbę zrozumienia. Była otwarta na słowa starszej kotki, a jednocześnie odczuwała lekki niepokój przed nieznanym, które czekało na nią w przyszłości.
— Zdaję sobie sprawę, że te wszystkie słowa mają sens, ale chyba nie potrafię jeszcze tego do siebie przyjąć — wyznała Gracja, delikatnie ocierając łapą pysk, bo paproch na wąsie nie dawał jej spokoju.
— Każdy ma swoje wątpliwości, droga Gracjo. To naturalne. Warto jednak pamiętać, że Owocowy Las to wspólnota, która daje szansę każdemu, kto ma w sercu dobre intencje. Naprawdę, nie musisz być doskonała od razu. Daj sobie czas. To, co się liczy, to gotowość do nauki, doświadczania i rozwoju — rzekła złota.
Gracja skinęła głową. Z pewnością to wszystko miało sens, tylko ona musiała przysiąść na uboczu i na spokojnie to przetrawić.
— Dziękuję za rozmowę, Mrówko. Chyba muszę jeszcze nad tym pomyśleć. Póki co będę uciekać, ale mam nadzieję, że dane nam będzie jeszcze porozmawiać — rzekła, powoli oddalając się od kotki.
Wojowniczka przytaknęła z uśmiechem i sama powędrowała w swoją stronę.
***
Od tamtego czasu jej myśli dalej się nie ustatkowały. Bycie stróżem nie brzmiało dla niej dobrze, czuła się ograniczona przez tę rolę i chociaż z wieloma kotami już rozmawiała na ten temat, tak dalej nie potrafiła podjąć działania w kierunku zmiany tego stanu. Księżyce mijały nieubłaganie i wiedziała, że odwlekanie tego tylko pogarsza sprawę.
Zerknęła w stronę pobliskiego krzewu, w którym mieściło się legowisko starszyzny. Obecnie miało ono tylko jednego lokatora i była nim Mrówka, złotofutrzasta o oklapniętych uszach. Gracja przesunęła łapą po ziemi, krzywiąc się na wilgoć stykającą się ze spodem jej kończyn.
W sumie nie miała dziś nic ciekawego do roboty. Starszej na pewno będzie miło, jeśli zajrzy do niej na chwilę i wymienią, chociaż parę zdań.
W środku legowiska było całkiem przytulnie. Poszukiwana przez nią, była wojowniczka, leżała z przymrużonymi oczami na świeżo wymienionym legowisku. Gdy tylko Gracja postawiła łapę za próg wejścia, żółte ślepia spojrzały na nią szeroko rozwarte. Szylkretka uśmiechnęła się niewinnie na powitanie.
— Witaj Gracjo, co cię do mnie sprowadza? — zagadnęła Mrówka, a młodej zrobiło się cieplej na sercu. Pamiętała jej imię? Niesamowite. — Jak tam radzisz sobie w swojej nowej roli?
— Dobrze — odparła, choć od dłuższego czasu była pewna, że nie tego jednak chciała w życiu. — Przyszłam cię po prostu odwiedzić. Uznałam, że skoro i tak siedzisz tu sama, to musi ci się nudzić i miło będzie, jeśli sobie chwilę pogadamy — dodała, przysiadając bliżej kotki. — Pora Nowych Liści robi paćkę z ziemi i nie ma co chodzić na spacery, więc jeśli moje towarzystwo ci nie przeszkadza, o wiele chętniej spędzę tu chwilę z tobą, niż gdzieś pośrodku lasu — stwierdziła.
<Mrówko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz