Niepewnie zerkała to na braciszka, to na opiekunkę, nie wiedząc co ma zrobić. Chciała go jakoś pocieszyć, ale bała się wstać. Nie była w stanie też zdobyć dla nich jedzenia.
Jedynie wtuliła się w niego bardziej, by odwzajemnić jego gest i dodać otuchy, chowając pyszczek w jego policzek. Liznęła tam jego sierść, chcąc zetrzeć łzy. Pragnęła, żeby był szczęśliwy…***
Gdy tylko otworzyła oczy, poczuła to. To, czyli zimno. Jej bok był samotny. Uniosła głowę tak szybko jak nigdy wcześniej. Gdzie brat? Zasypiali obok siebie! Cały żłobek był pusty! Czy wszyscy wyszli i ją tu zostawili? Oddzielili ich? W rozpaczy, widząc, że nikogo nie ma, wybiegła na zewnątrz. Zatrzymała się praktycznie od razu, zdając sobie sprawę co zrobiła. Nie mogła wychodzić! Ale braciszek!
Nim rozwiązała wewnętrzny konflikt, przed nią pojawił się cień i aż cała się wzdrygnęła, gdy dostrzegła niezadowolony pysk jakiegoś wysokiego kota, którego nigdy wcześniej nie widziała.
– Co tu robisz, bachorze? – warknął, a ona przylgnęła do ziemi, patrząc w górę przestraszonymi oczami. – Pewnie chcesz ukraść jedzenie, co? – zaczęła gwałtownie kręcić głową; jak miała mu wyjaśnić, że szuka braciszka? Czarny kocur syknął głośno i podniósł gigantyczną łapę, po czym opuścił ją, wpychając jej głowę w glebę w pół pisku. Przygniótł jej uszy, ale usłyszała, że ma się nią najeść. Siła naporu z góry sprawiła, że faktycznie czuła ją na języku. Coś też nieprzyjemne zgrzytnęło, nie wiedziała jednak co, bo wszystko bolało ją od ciężaru. Załkała, ale gdy łapa zniknęła, nie podniosła się. Dorosły prychnął i usłyszała oddalające się kroki. Poczekała chwilę i koślawym biegiem ruszyła do żłobka, przełykając ziemię, kryjącą metaliczny smak na języku. Zdążyła się zaszyć w kąciku i przytulić do kulki mchu, gdy wróciła kotka, która mieszkała z nimi. Nie było jednak arlekina. Jaskółka początkowo nie zdawała sobie sprawy z jego nieobecności, rzucając w jej stronę tylko przelotne spojrzenie. Potem jednak rozejrzała się dokładniej i wstała, zaalarmowana. Zaczęła zadawać pytania, na które Nic opuściła uszy i kręciła głową, co okropnie bolało, ale nie miała innego sposobu komunikacji.
Odpowiedział jednak młody kocur, wchodząc z Nikim do środka i kładąc go na środku.
— Znalazłem go w lesie w takim stanie. Nic nie mówi, więc nie wiem, co mu jest, ale chyba coś się stało z jego łapą. Mam nadzieję, że szybko wróci do zdrowia.
Jaskółka zaniepokojona odeszła od niej bliżej niego, a młody kocur się ulotnił. Czekoladowa chciała podbiec, zapytać się co się dzieje i wesprzeć chwiejącego się arlekina, ale opiekunka zdążyła złapać go w pysk i wyjść.
Znowu została sama, więc usiadła i czekała, aż wrócą, ignorując łzy stresu.
Nim rozwiązała wewnętrzny konflikt, przed nią pojawił się cień i aż cała się wzdrygnęła, gdy dostrzegła niezadowolony pysk jakiegoś wysokiego kota, którego nigdy wcześniej nie widziała.
– Co tu robisz, bachorze? – warknął, a ona przylgnęła do ziemi, patrząc w górę przestraszonymi oczami. – Pewnie chcesz ukraść jedzenie, co? – zaczęła gwałtownie kręcić głową; jak miała mu wyjaśnić, że szuka braciszka? Czarny kocur syknął głośno i podniósł gigantyczną łapę, po czym opuścił ją, wpychając jej głowę w glebę w pół pisku. Przygniótł jej uszy, ale usłyszała, że ma się nią najeść. Siła naporu z góry sprawiła, że faktycznie czuła ją na języku. Coś też nieprzyjemne zgrzytnęło, nie wiedziała jednak co, bo wszystko bolało ją od ciężaru. Załkała, ale gdy łapa zniknęła, nie podniosła się. Dorosły prychnął i usłyszała oddalające się kroki. Poczekała chwilę i koślawym biegiem ruszyła do żłobka, przełykając ziemię, kryjącą metaliczny smak na języku. Zdążyła się zaszyć w kąciku i przytulić do kulki mchu, gdy wróciła kotka, która mieszkała z nimi. Nie było jednak arlekina. Jaskółka początkowo nie zdawała sobie sprawy z jego nieobecności, rzucając w jej stronę tylko przelotne spojrzenie. Potem jednak rozejrzała się dokładniej i wstała, zaalarmowana. Zaczęła zadawać pytania, na które Nic opuściła uszy i kręciła głową, co okropnie bolało, ale nie miała innego sposobu komunikacji.
Odpowiedział jednak młody kocur, wchodząc z Nikim do środka i kładąc go na środku.
— Znalazłem go w lesie w takim stanie. Nic nie mówi, więc nie wiem, co mu jest, ale chyba coś się stało z jego łapą. Mam nadzieję, że szybko wróci do zdrowia.
Jaskółka zaniepokojona odeszła od niej bliżej niego, a młody kocur się ulotnił. Czekoladowa chciała podbiec, zapytać się co się dzieje i wesprzeć chwiejącego się arlekina, ale opiekunka zdążyła złapać go w pysk i wyjść.
Znowu została sama, więc usiadła i czekała, aż wrócą, ignorując łzy stresu.
<Nikt?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz