Podszedł do mentorki, która już na niego czekała na uboczu, gdy wszyscy mu gratulowali. Dostała mu się siostra Lśniącego Księżyca. Nie znał jej, ale miał nadzieję na owocną współpracę.
- Co dzisiaj będziemy robić? - zapytał, paląc się do pracy.
- Na razie zapoznam cię z terenami - miauknęła i po raz pierwszy od długiego czasu, wyszedł z obozu. Było to cudowne przeżycie, które zapamięta do końca życia.
***
- POGIĘŁO CIĘ?! - wrzasnął na Kruczą Łapę.
Brat musiał go zdenerwować. No po prostu musiał. Warczał na niego, sycząc wściekle. Mróz trzymał go za sierść, powstrzymując przed zamordowaniem go na miejscu.
- O co się spinasz? Powiedziałem tylko jak to wygląda - powiedział, machając ogonem, jakby odtrącając brzęczącą mu koło ucha muchę.
Zacisnął zęby, warcząc gardłowo.
- SAM SIĘ UDŁAW SWOIMI WYGLĄDA. NIE PODLIZUJE MU SIĘ! - darł się na cały obóz.
- Ciszej, bo zaraz wszyscy się o tym dowiedzą - starał się go uspokoić Mroźna Łapa.
Miał rację. Lśniący Księżyc nie mógł usłyszeć, że jego brat posądza go lizanie mu tyłka. Przecież spaliłby się tam ze wstydu na miejscu. Ciężko jednak było mu opanować gniew, który płonął mu w żyłach niczym krew.
To był już drugi raz. Drugi i zaczął się powoli niepokoić co się z nim dzieję. Za pierwszym razem prawie pobił Mroza jeszcze w żłobku za to, że ten ukradł mu zabawkę i ją schował przed jego wzrokiem. Wtedy musiała interweniować Kalinkowa Łodyga.
A teraz to.
Strach przyćmił gniew i w końcu udało mu się odetchnąć. Mroźna Łapa jeszcze chwilę go trzymał, niepewny czy mu przeszło, ale gdy ten już miauknął, że w porządku, puścił jego skórę.
- Już nie chcesz mnie zabić? - zakpił brat.
Irytacja wzrosła, a z gardła wydobył mu się niezadowolony pomruk. Mróz ponownie spiął mięśnie, gotowy by go powstrzymać, lecz nie miał zamiaru tracić czasu na tego podlotka sowy. Machnął kitą i udał się w inne miejsce. Z dala od rodzeństwa. Było to jednak trudne, bo Mroźna Łapa już za nim stał, miaucząc coś o podrywaniu kotek na wspinanie się po drzewach.
- Chcesz zobaczyć jak mi idzie? - zaproponował.
Spojrzał na niego i pokręcił głową.
- Nie mam humoru - wyznał.
- Widziałem. Ale też widzę, że zależy ci na przyjaźni z Lśniącym Księżycem. I...
- Zamknij się! - warknął, co spowodowało, że jego brat zrobił krok do tyłu. Zatkał sobie szybko pysk łapą wystraszony, że nadal nad tym nie zapanował. - Po prostu... zostaw mnie samego.
- No dobrze... - zgodził się, odchodząc.
Siedział sam pod drzewem i obserwował spokojne życie Klifiaków. Gniew nadal w nim żył, nie gasł, lecz z każdym uderzeniem serca i oddechem czuł, że mija. Nie mógł sobie pozwolić na takie zachowanie! Musiał nauczyć się nad tym panować! Co by było gdyby Lśniący Księżyc go widział? Albo jego mentorka? Pewnie powiedziałaby o tym bratu i przez to mogliby przestać się lubić.
Nie chciał go stracić. Był jedynym jego przyjacielem. Ufał mu i wcale nie podlizywał! Krucza Łapa po prostu mu zazdrościł. Nie widział innego wyjścia.
- Tutaj jesteś - głos mentorki sprawił, że poderwał głowę do góry. - Czas na trening.
A no tak! Zapomniał o tym.
- Co dzisiaj będziemy robić? - zapytał zaciekawiony, próbując zapomnieć o rodzeństwie.
<Zimorodek?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz