Ryczał po kątach, nie mogąc opanować łez. Tak bardzo było mu z tym źle. Nie panował nad emocjami. Powoli pogrążał się tak, jak Wilcza Zamieć. Nie chciał tego. Musiał sobie udowodnić, że nawet bez jaj potrafi być kocurem.
Tak!
Podniósł się z mchu, z zaciętym wyrazem pyska, kierując kroki w stronę żłobka. Trzeba było zmienić swoje nastawienie, jak i pokazać temu malcowi, że mimo bycia nierudym, potrafi być silny.
Może popełniał błąd, ale chciał się przemóc. Obrazi go i dzieciak się popłacze, a on nie! Dokona tego.
Pierwsze jednak co zrobił, to upewnił się, że Szczypiorkowej Łodygi nie było w pobliżu. Kotka wyszła z Płomień i Wyrwą, kierując kroki w stronę legowiska medyka. Oznaczało to, że kocurek został, czyli... mógł bez strachu wykonać swoją misję.
Powoli wszedł do środka i od razu w oczy rzucił mu się jego cel. Kociak z usztywnioną łapką, leżał na mchu. Dość szybko go zauważył, wykrzywiając swój pyszczek z odrazy.
- A ty czego tu pchlarzu? - warknął.
Wziął oddech. Tylko spokojnie. Dasz radę. To tylko dzieciak. Postawisz mu się. Nie będzie cię wtedy obrażał.
- Zamknij... mordkę... połamana kaczko! - wydusił.
Kocię zamarło zaskoczone. Udało się, mógł teraz go pocisnąć.
- Przyszedłem, bo nie podoba mi się twoje zachowanie. Nie dziwie się, że tata cię porzucił. Jeżeli będziesz fikał, to sam ci odgryzę jaja i zobaczymy co wtedy powiesz.
- Tata mnie nie porzucił! Nie wiesz, to się nie odzywaj, bo moja mamusia odgryzie ci cały zad, nie tylko jaja, zapchlona kotko! - zawołał bojowo, jednak widać było, że delikatnie go to ruszyło. Zaraz jednak znowu przybrał odważną, groźną minę. - Takiś nagle odważny, kastraciku?
Zatęskniło się do bycia prawdziwym kocurem? Może odgryźć ci jęzor i wsadzić pod ogon?
Podkulił ogon. Ciało ponownie zareagowało wbrew jego woli. Chciał już odbiec i skryć się pod jakimś mchem, ale przecież obiecał sobie, że zwalczy swój problem. Musiał być kocurem, po prostu musiał. Nie zamierzał żyć jako kotka... to by było jeszcze większe upokorzenie, na które nie był gotowy. Dlatego też spiął całe swoje mięśnie i wyprostował się, prężąc dumnie pierś.
- Nie jestem kotkom, brak jaj nie sprawia, że przestaje się być kocurem, zapamiętaj to! Nie boję się twojej mamy, nie zrobi mi nic bez zgody Zajęczej Gwiazdy, a twoja groźba jest nierealna. Możesz mi podskoczyć! Chociaż teraz i tego nie potrafisz. Widzisz? Nierudy dał ci w kość, a to oznacza, że mamy w sobie siłę, by przeciwstawić się komuś takiemu jak ty! - wytknął, powoli w duszy zaczynając panikować. - Więc... masz mnie przeprosić. Już.
- Pf, chciałbyś - prychnął, puszcąc się groźnie. - Nawet w twoich snach cię nie przeproszę. Wiesz dlaczego? Bo sam wiesz, że nie zasłużyłeś na nie, łajzo. A teraz spadaj, bo capisz, oblechu.
Zacisnął pysk. Słowa kociaka bardzo go uraziły. Tak bardzo, że nie wiedzieć kiedy zamachnął się łapą; bez pazurów, dając mu soczystego policzka.
Dopiero po chwili dotarło do niego co zrobił. Uszkodził dziecko Szczypiorkowej Łodygi...
Było już po nim.
<Pożar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz