Wojowniczka przyglądała się Skalnemu Szczytowi, nie odrywając od niej wzroku. To co słyszała było nieprawdopodobne. Kocica jej wierzyła. Wierzyła. Jej.
Niebieska szukała na jej pyszczku jakiś oznak kpiny, ale ich nie znalazła. Brązowe ślepia były nieco zamyślone, ale lśniły szczerością.
- Masz ty w ogóle jakichkolwiek sprzymierzeńców?
Pytanie wyrwało Jastrzębi Podmuch z zamyślenia. Nie odpowiedziała, spuszczając łeb. Wbiła pazury w rozmiękłą ziemię.
- Ja… nie jestem pewna - miauknęła w końcu. Spojrzała rozmówczyni w oczy. - Nie wiem, czy ktokolwiek mi wierzy. Dębowa Pierś słucha mnie jak każdego innego kota. Wiesz, jaki on jest. Miły. Wysłucha i przytaknie każdemu, nawet jeśli opowiada, że jeże latają. Nic więcej. A Gepardzia Cętka… Nigdy nie powiedział, co sądzi o moich teoriach. Wysłuchał mnie, pokiwał głową i zmienił temat. Za każdym razem - zamilkła na moment. Kiedy podniosła wzrok, lśnił w nich ogień. - Wiem, za kogo mnie mają. Za wariatkę. Chorą psychicznie. Nawet Potrójny Krok. Widziałam to w jego oczach, za każdym razem, jak do niego idę…
Sierść na jej grzbiecie stała na sztorc. Płonący, nieobecny wzrok wbiła w jakiś punkt przed sobą, nie zwracając uwagi na nic więcej.
- Hej, nie jesteś wariatką - miauknęła czarna. Jastrzębi Podmuch ją zignorowała, kontynuując swój monolog.
- Szalona… To oni są szaleni! Ślepi! Nie mają pojęcia, gdyby… Gdyby zobaczyli to, co ja, gdyby tam wtedy byli… Wiedzieliby. Już dawno… Nie można tak tego zostawić. Nie można! Trzeba działać! Tylko jak? Gdyby wiedzieli… Jej wina. Wszystko. Tamta gałąź. Od tego się zaczęło. Prawie ją zabiła! I tamten trzask, widziała ją, widziała co robiła. Zobaczyła ich razem i zrobiła to specjalnie, żeby tylko… Widziałam to w jej oczach, wściekłość, nigdy nie widziałam jej tak wściekłej! Żałowałam, ale było już za późno… Wpadła w szał i pewnie wtedy… tak, bez wątpienia. Była tam wtedy. Poszła za nim. Gdyby go nie znaleźli… Pewnie na to liczyła, właśnie taki był jej plan, chciała tego, chciała, od początku, od kiedy tylko się domyśliła, od kiedy zobaczyła, że… Ona… jest chora, nieobliczalna, opętana przez Mroczną Puszczę, to pewnie jej robota! Tak, na pewno to ona go zabiła, chciała władzy, nie mogła już czekać, zabrała go z dala od klanu i zabiła, powiedziała, że to kamienie, grota, choroba, nie było ciała, ukryła je, żeby nikt się nie domyślił, żeby… Ma obsesję! Wiedziałam, wtedy, gdy prawie ją zabiła, wiedziałam, chciała mojej uwagi, zawsze, całej, wszędzie czułam na sobie jej wzrok, pewnie dlatego to zrobiła, chciała żebym nie mogła o niej zapomnieć, nigdy, nigdy więcej, a może… zaplanowała to! Tak! Musiało tak być! Nie zrobiła tego z dobroci serca, o nie, ona nie ma serca, zaplanowała to, wszystko, jak najdokładniej, żebym nie miała wyjścia, żebym musiała… I jej słowa, pogódź się z tym, zaplanowała, to wszystko jej wina, jej wina, JEJ WINA! BO TO NIEMOŻLIWE, ŻEBY MNIE…!
Urwała, dysząc ciężko. Pazury wbiła głęboko w grunt. Łzy kapały z jej pyska na rozmokniętą ziemię. Szeroko rozwarte zielone ślepia płonęły, wbite gdzieś daleko, niewidzące.
- Musimy się jej pozbyć, musi odpowiedzieć za wszystko, co zrobiła, za swoje zbrodnie, za życie, Klan Wilka musi się od niej uwolnić, nie jesteśmy bezpieczni, musimy, raz na zawsze, pozbyć się, musimy, musimy ją…
Jej oddech stał się chrapliwy.
- Nie!
Trzęsła się, a po jej policzkach ciekły łzy. Nagle, zanim Skalny Szczyt zdążyła zareagować, kocica jakby wróciła do siebie. Jej pysk natychmiast przyjął zwykły wyraz. Jednym ruchem starła łzy, uspokoiła oddech. Kiedy znów spojrzała w oczy czarnej, wyglądała prawie jak zawsze.
- Zapomnij o wszystkim - miauknęła. Rozejrzała się po okolicy. Wyglądało na to, że skończyły patrol. Musiała się uspokoić. Wrócić do obozu, do Kamienia. Modlić się. Tylko tam odnajdywała spokój.
Nie patrząc w stronę Skalnego Szczytu, ruszyła w powrotną drogę.
<Skało? Dalej jej ufasz? xD>
I się dziwi, że mają ją za wariatkę. Nic nie zrozumiałam z jej słów xD
OdpowiedzUsuń