Współczucie nigdy nie było uczuciem, które szło w parze z Jaśminem. A przynajmniej do czasu, kiedy nie narodził się jego mały promyczek, kiedy "wujkowi" Zimorodkowi zaginął przyszywany syn. Zaś pełne życie współczuciu w Jaśminowym Śnie dała Rdzawe Futro, a wraz z nim nauczyło się również miłości, radości, pozytywizmu...
Jednak nie potrafiło poczuć przebaczenia, a w szczególności dla Popielatego Grzbietu. To dlatego na widok konającej "matki" parskało śmiechem przyprawionym o pogardę. Wraz z nią leżała stara, poczciwa Tańcząca Pieśń z unieruchomioną tylną łapą oraz Wrzosowa Pogoń, która nie traciła dobrego humoru, żartując o eksplodujących, kocich głowach z okładem na czole. Współczuło tej dwójce. Tej trzeciej? W życiu! Ani w tym, ani w następnym. Jeszcze nie odbiła im odpowiednia palma.
- Może w końcu zdechniesz? - rzuciła mrukliwie w obecności Popielatego Grzbietu. Nie odpowiedziała, ale wyrodne dziecko miało nadzieję, że usłyszała to, co powinna usłyszeć. Zresztą oboje z rodzeństwa, zarówno Jaśmin, jak i Piegus, nie ukrywało nienawiści do tej kretynki, która jedynym, czym się interesuje to własna dupa i kocimiętka pod nosem.
Bluszczowe Pnącze podszedł do Jaśminowego Snu, podkładając zioła pod ich łapy.
- To lekarstwo dla Cichej - oznajmił. - Mogłobyś zanieść to do żłobka?
Nie bardzo podobała im się wizja wchodzenia do wylęgarni małych larw, ale z szacunku do Bluszcza, który sam musiał ogarniać tyle chorych, zgodziło się. Zresztą, był jednym z ich nielicznych przyjaciół.
- Życz mi powodzenia - zaśmiało się, żegnając się z dzielnym medykiem.
Wyleczeni: Tańcząca Pieśń, Popielaty Grzbiet, Wrzosowa Pogoń, Cicha
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz