Pojedyńcza kropla wody spasła na nos płowej koteczki.
Śnieżynka uniosła głowę, spoglądając na uśmiechniętego Padający Deszcz z ociekającym woda mchem w pysku.
To oczywiste, że kocur chciał zapewnić swojej partnerce - Świetlistej Duszy - jak najlepsze warunki do dojścia do siebie i opieki nad kociętami, ale szczerze? Przychodził tu prawie codziennie, spędzając w żłobku mnóstwo czasu, jedynie przyglądając się swoim dzieciom. Komu by się chciało?
Z drugiej strony, nadeszła wyjątkowo gorąca Pora Zielonych Liści, przez co klanowi mogło rzeczywiście brakować wody. Może biała karmicielka się podzieli.
- Witaj. - miauknęła, przewracając się na prawy bok i muskając łapę kocura końcówką ogona.
Padający Deszcz odwrócił pysk w jej stronę i zamiauczał;
- O, cześć! - jego głos brzmiał niewyraźnie przez mech, ale Śnieżynka nawet nie zadała sobie trudu, żeby go zrozumieć.
Długowłosa z powrotem zajęła się obserwowaniem obozu, oczywiście - i prawdopodobnie ku jej udręce - pod czujnym okiem Skrzącej Nadziei. Kotkę to irytowało. Przecież sama przyznała, że obie jej córki są już dużymi kotkami i poradzą sobie w życiu. Mogłaby to przynajmniej udowodnić.
Ostatnie wydarzenia wzbudziły w niej mieszane uczucia. No bo kto to widział, bić się na środku obozu, zabić wojowniczkę, a potem umrzeć zamordowaną przez własną córkę. Jako LIDERKA.
Śnieżynka westchnęła tylko, powoli opadając w ramiona kociego Morfeusza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz