- Ja chyba też. - miauknęła delikatnie, poruszając końcówka puchatego ogonka. - Mama mówiła, że gdy na drzewach pojawia się liście i zrobi się ciepło, to zostaniemy mianowani uczniami! - dodała po chwili.
Spojrzeniem żółtych oczu omiotła żłobek w poszukiwaniu czegoś ciekawego, lecz znalazła tylko śpiące karmicielki i resztę kociąt, aka Sen, Jada i Listka.
Śnieżynka nie lubiła się ani z siostrą, ani z braćmi Motylka; nie umiała się dogadać z żadnym kotem w żłobku. No może odliczając właśnie Motylek.
- To co robimy? - zapytała kotki, machając lekko ogonem. - Nudzi mi się.
- Motyla Łapa! Motyla Łapa! Motyla Łapaaa! - skandowała wraz z innymi, iskrzącymi oczami wpatrując się w szylkretowe, kręcone futro i pędzelki na uszach.
Sama też nie mogła doczekać się swojego mianowania, jak każde inne kocię. Lecz, w przeciwieństwie do Snu czy właśnie Motylej Łapy, Śnieżynka chciała podążyć inną drogą, a mianowicie tą medyka. Nie widziało jej się polować, babrać w błocie podczas polowań, ale... Zainteresowały ją zioła. To, w jaki sposób medycy leczyli inne koty. I nie tylko. Przecież... Klan, czyli te ''152900'' wojowników nie przetrwa bez uzdrowiciela, poumierali by.
A co najważniejsze, chciała coś osiągnąć. Wyższą rangę.
- Gratulacje! - zawołała i podbiegła bliżej czarnej, zostawiając za sobą siostrę i matkę - Zostałaś uczennicą!
<Motyla Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz