Od momentu, w którym ujrzała Jastrzębi Podmuch stojącą przed legowiskiem liderki i nawołującą ją głosem przepełnionym determinacją, wiedziała, że ten dzień nie skończy się dobrze. Przez chwilę miała nawet myśl, by rzucić się w stronę niebieskiej i zaciągnąć ją z dala od obozowiska, byleby nie natworzyła zbędnych problemów. Jak najbardziej wspierała jej negatywne podejście do Kroczącej Gwiazdy, bo również darzyła tę kotkę nienawiścią, ale nie spodziewała się, iż ot, tak zabierze się za działanie, bez jakiegokolwiek wsparcia i przygotowania, po prostu rzucając się na głęboką wodę.
Chociaż kto mógł wiedzieć, co kryło się w głowie tej wariatki? Ostatnimi czasy ciągle modliła się w samotności przy kamieniu, czym tylko potwierdzała swoją bezgraniczną wiarę w przodków. Wydawała się żyć we własnym świecie, w którym na pewno można było liczyć na większą sprawiedliwość, w przeciwieństwie do tego, co mieli w rzeczywistości.
Skalny Szczyt zachłysnęła się powietrzem, kiedy doszło do walki. W oczach Jastrzębiego Podmuchu kryła się zawziętość i pewność co do swojej racji. Czarna wspierała ją po cichu ze swojego miejsca, choć łapy same pragnęły zerwać się i pomóc, bo bezczynność ją tylko przytłaczała. Syknęła, widząc chwilę niepewności u kotki. Krzywiła się na każdy popełniany błąd, bo z całego serca liczyła na porażkę matki, która jej zdaniem już dawno mogłaby dać sobie spokój z władzą, bo nie robiła dla ich klanu nic pożytecznego.
Jedynie go zatruwała.
Skała pokładała wielką nadzieję w wojowniczce, nie mogąc się doczekać jej sukcesu.
A potem niespodziewanie nastał ból, przeszywający ją na wskroś, począwszy od serca. Niebieskie ciało wojowniczki bezwładnie opadło na ziemię, po tym, jak Borsuk wypuściła kark przeciwniczki z masywnego ucisku. Odgłos trzasku łamanych kości rozniósł się pomiędzy Wilczakami, zatrzymując u każdego oddech w piersi.
Po liderce widać było zmęczenie i słabość. Uniosła głowę, a czarna spostrzegła cieknącą z miejsca lewego oka krew. Wykrzywiony bark świadczył o tym, że z pewnością nigdy nie będzie już w stanie normalnie chodzić.
- Ktoś jeszcze chce rzucić mi wyzwanie? – Pustka w jej głosie tylko bardziej zirytowała Skalny Szczyt, niepragnącą w tym momencie niczego bardziej, niż dorwania się do jej szyi i pozbawienia ją resztek sił. Ten potwór nie zasługiwał na życie wśród nich.
Spomiędzy grupy zaczęły wydobywać się szepty.
Ona nie żyje?
Zabiła ją?
Dlaczego to zrobiła?
Krocząca Gwiazda wydawała się mieć ich gdzieś. Wyglądała tak, jakby od razu miała zawrócić do legowiska, każąc jedynie swojemu zastępcy jak zwykle ogarnąć zaistniały bałagan. Ona przecież i tak nie mogła nic robić, prócz bezczynnego leżenia na własnym posłaniu i nasłuchiwaniu od czasu do czasu tego, co dzieje się poza jej leżem.
Skała poczuła, jak ktoś ociera się o jej bok. Jastrzębi Cień zrobił krok do przodu, balansując wzrokiem pomiędzy ich matką a ofiarą całego zajścia.
- Czemu ją zabiłaś? – spytał spokojnie, zastygając w bezruchu. – Twój czyn jest sprzeczny z kodeksem. Złamałaś święte zasady, zdajesz sobie z tego sprawę?
Wszyscy wpatrywali się oczekująco w liderkę. Sytuacja była stresująca, nikt nie mógł przewidzieć tego, co miało tu miejsce, a i nikt nie mógł spodziewać się tego, co zaraz nastanie.
Skalny Szczyt miała dosyć. Milczenie Borsuk i ignoranckie podejście do spraw klanu było czymś, czego w tym momencie naprawdę nie była w stanie znieść. Warkot samoistnie wydobył się z jej spiętego ciała, zwracając uwagę obecnych w jej otoczeniu wojowników.
Nawet jej rodzicielka raczyła zawiesić na niej zdrowe oko, posyłając swe standardowe, puste spojrzenie.
Spojrzenie, z którym jej córka miała do czynienia od pierwszych dni życia. Zero miłości, uczuć, wsparcia - żadnych emocji, które powinny tkwić w czułym wzroku matki. Ciemne ślepie to jedyne, co czarna teraz widziała. Nic innego się w tym momencie nie liczyło.
Wysunięte pazury wbiły się w suchy grunt, choć ich miejsce zdecydowanie powinno być teraz na czyimś ciele.
I Skała to wiedziała. Szczególnie w momencie, gdy przelotnie spojrzała na brata. Z pewnością odkrył już jej zamiary, bo jak nikt inny, potrafił przejrzeć ją na wylot. Nie ruszył się ze swego miejsca, dając kotce pole do popisu i możliwość upustu dla emocji. Potraktowała to jako znak i napęd do działania, toteż nie wchodząc w żadne zbędne dyskusje, wybiła się ze swego miejsca, idealnie lądując przy liderce. Żal wylewał się z niej w postaci agresywnie zadawanych ciosów. Z początku robiła to na oślep, byleby jakkolwiek ją dobić. Osłabiona Krocząca Gwiazda resztkami sił unikała uderzeń, skutecznie, gdyż czarna w pierwszych chwilach nie przykładała uwagi do swych czynów. Zbyt bardzo oddała się swoim uczuciom, które tłamsiła w sobie zdecydowanie za długo, bo teraz nie była w stanie zaprzestać walce.
Nikt nie rzucił się w akcie sprzeciwu bądź pomocy którejkolwiek ze stron. Mrożąca krew w żyłach cisza opanowała cały teren obozowiska Klanu Wilka, a Skalny Szczyt zdawała sobie sprawę z bycia w centrum uwagi. To właśnie zmusiło ja do zmiany taktyki i zrobienia w końcu czegoś raz, a porządnie. Tak, jak powinna prawdziwa wojowniczka, którą zawsze chciała być. Kiedyś za przykład miała matkę, czego wstydziła się, bo obecnie była dla niej jednym z najgorszych potworów, jaki mógł stąpać po tym lesie.
Kierowała nią czysta nienawiść. Dobrze wiedziała, że w jej oczach zawsze była tym gorszym dzieckiem. Jastrzębi Cień był do niej pod wieloma względami podobny. Wiecznie cichy i opanowany, niezależnie od dramaturgii sytuacji. Zapewne imponował tym burej, toteż mu zdawała się jakkolwiek poświęcać swoją uwagę, nawet na swój dziwny sposób.
Skała stanowiła jedynie upierdliwy element jej życia. Nadpobudliwa, nadmiernie ukazująca emocje i zbyt optymistyczna, by w ogóle pasować do tej rodziny, składającej się z ponurych geniuszy.
Ona nie potrafiła myśleć tak strategicznie jak oni. Znajdowała w sobie za dużo powodów do szczęścia i chęci do nabywania lepszych kontaktów z innymi, by w ogóle odizolować się od społeczeństwa, jak to w zwyczaju miała Borsuk.
Ponownie skupiła się na walce, próbując zignorować dręczące ją myśli. Pochyliła się i odskoczyła w przeciwną stronę od ostrych pazurów burej. Przeturlała się po zeschniętej trawie i podniosła na tyle szybko z ziemi, by zdążyć na kontratak. Wskoczyła na grzbiet matki i bezmyślnie wgryzła się w jej kark. Przeciwniczka szamotała się, jednak czarna wczepiona pazurami w jej skórę uporczywie trzymała się swej pozycji. Świat dokoła niej wirował, z czyjegoś pyska padł wydech, pełen zaskoczenia, a niebo wydało się zakryć chmurami, jakby nie chciało widzieć tej krwawej walki.
Skała na moment straciła siły i upadła na ziemię, ale gdy podniosła wzrok, widok ledwo co utrzymującą się na kończynach kotki napełnił ją motywacją. Krocząca Gwiazda ociekała krwią i dyszała głośno z wycieńczenia. Czerwona ciecz spływała z jej karku i sklejała napotykaną na drodze sierść, a następnie skapywała na ziemię, pozostawiając pod sobą powiększającą się z każdą chwilą kałużę.
- Zasłużyłaś na więcej, niż to, co ci teraz zrobiłam - wyszeptała młodsza wojowniczka. Wydawało się, że to koniec ich pojedynku. Nawet Skalny Szczyt tak myślała.
Zmiana zdania zajęła jej jednak zaledwie sekundę, bo gdy tylko odzyskała energię, ponownie obudziła się w niej wola walki. Kierowała nią tylko nienawiść i chęć zemsty, za los wszystkich, którym stojąca przed nią istota raczyła zrobić krzywdę.
Jeśli Jastrzębiemu Podmuchowi się nie udało, to ona nie może pozwolić, by to poświęcenie poszło na marne. Wiedziała, że jeśli teraz by się poddała, byłaby głupia. Zachowałaby się jak ostatni tchórz, a ona z pewnością nie chciała być kojarzona z takim określeniem. Musiała zakończyć to raz na zawsze.
Powoli wstała, dając złudną nadzieję na pokój. Krocząca Gwiazda nie ruszyła się do ataku, choć Skała celowo odsłoniła kark, byleby skusić ją do pierwszego ruchu. Jej bierność potwierdziła to, że liderka nie miała już żadnych energii i to właśnie idealny moment, by się jej pozbyć.
- Nie będę tęsknić - wymamrotała i ruszyła w stronę powodu jej wszystkich nieszczęść. - Nikt nie będzie.
Zaatakowała od dołu, wgryzając się najpierw w przednią łapę, która znajdowała się po stronienie zranionego barku. Następnie przewaliła ją na ziemię, a jej ciało z hukiem uderzyło o grunt. Cichy jęk wydobył się z pyska kotki, leżącej na plecach, z odsłoniętym brzuchem.
Czarna nie zawahała się, mając przed oczami błąd Jastrzębiego Podmuchu. Po prostu wbiła pazury w miejsce serca, a następnie przeryła nimi całą odkrytą powierzchnię. Krew wydobywała się z niej szybciej, niż można było to nawet przewidzieć. Skała poczuła sadystyczne zapędy i by zadbać o pewną śmierć swego wroga, wygrzebała z jej wnętrza parę narządów, byleby ten potwór, zwany jej matką, nigdy nie mógł już powstać.
Spojrzała na nią i nawet w tym momencie, ślepia burej nie wykazywały żadnych emocji.
- I na to właśnie zasłużyłaś – urwała, przełykając ślinę – mamusiu – dodała pogardliwie, żałując, że nigdy nie pozbędzie się miana jej córki, chociażby wypierała się tego z całych sił.
Borsuk wzrokiem powędrowała gdzieś zza jej plecy, zapewne na swojego zastępcę. Następnie ponownie spojrzała na swoją potomkinię i nim wyzionęła ducha, z jej pyska wydobył się głośny jęk.
- Nie popełnij moich błędów… - powiedziała to na tyle cichym, osłabionym głosem, iż tylko Skała dostąpiła zaszczytu usłyszenia jej ostatnich słów. Zabrzmiało to dennie, jakby bura przewidywała, że czarna mogłaby kiedykolwiek zgłupieć jak ona.
Obwiniała ją o zbyt wiele, by poczuć jakikolwiek smutek. Uważała, że to przez nią zginął Wróblowa Gwiazda, odeszła Płonąca Waśń, a klan pogrążył się w chaosie. Irytowała ją samym istnieniem, swoją bezradnością i słabością. A tego im tu nie było trzeba.
Nikt nie raczył się odezwać, widząc dwa trupy na środku obozowiska. Czarna też potrzebowała chwili, nim zdała sobie sprawę, że właśnie po raz pierwszy w życiu kogoś zabiła. I to nie byle kogo, bo własną matkę. Rodzicielkę, do której nigdy nie czuła miłości, i to z wzajemnością.
Dodatkowo potwierdziło się właśnie to, że nie otrzymała swoich żyć, czyli jak przeczuwano – oszukała ich wszystkich.
Odsunęła się od zakrwawionego ciała, drżąc z powodu ogarniającej jej paniki. Naprawdę to zrobiła. Rozejrzała się po wpatrujących się w nią wojownikach i zawiesiła wzrok na Jastrzębim Cieniu, który nie raczył dać jej znaku, co powinna uczynić. Przełknęła ślinę i odwróciła się tyłem do zwłok.
- Dobrze wiemy, że jej odejście było nieuniknione. Sama by się nie wyniosła, a tak sprawa została… załatwiona – wypaplała, starając się jakkolwiek usprawiedliwić. – Przecież ślepy by widział, że nic dla nas nie zrobiła, totalnie nie dbała o klan i tak naprawdę nieustanie wysługiwała się swoim zastępcą. – Spojrzała na brata, niemrawo się uśmiechając. – Poza tym, zabiła Jastrzębi Podmuch. A ona nie zasługiwała na śmierć – stwierdziła oschle, z niespotykaną dla niej powagą. – Jeśli Jastrzębi Cień był dobrym zastępcą, to będzie jeszcze lepszym liderem. Teraz mamy szansę odzyskać spokój w klanie, bo ktoś będzie się chociaż starał.
Po swej krótkiej przemowie spuściła wzrok na ziemię. Łapy ubrudzone krwią własnej matki odciskały na gruncie czerwone ślady. Potrząsnęła głową i podniosła ją dumnie do góry, ruszając przed siebie, nim ktokolwiek zechciałby oskarżyć ją o cokolwiek. Nie zamierzała opuścić zgromadzonych, tylko przysiadła gdzieś za ich grupą, spoglądając niepewnie w stronę burego kocura.
W głowie miała chaos. Myśli plątały się ze sobą, gdzieś z tyłu słyszała cichy szept, mówiący jej, że nie zrobiła źle. Poczucie winy tkwiło w jej duszy, ale i tak miała ciche przekonanie, że przecież miała dobre intencje i przyczyniła się do rozwoju klanu.
Ktoś dał jej lekkiego kuksańca w bok. Podniosła wzrok na uśmiechnięty pysk Dębowej Piersi. Przyjaciel zmarłej już kotki przesyłał jej swoje wsparcie.
- Myślę, że Jastrzębi Podmuch byłaby dumna, że chociaż tobie udało się wyzwolić nas od tej tyranki. Dokonałaś tego, czego ona nie zdążyła. – Musnął ogonem jej grzbiet, ponownie szczerząc się w pozytywnym znaczeniu.
Niemrawo odwzajemniła ten gest i pokiwała głową.
Oby kremowy miał rację.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?W Klanie Nocy
Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.
W Klanie Wilka
Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).
W Owocowym Lesie
Dla owocniaków nadszedł trudny okres. Wszystko zaczęło się od śmierci wiekowej szamanki Świergot i jej partnerki, zastępczyni Gruszki. Za nią pociągnęły się śmierci liderki, rozpacz i tęsknota, które pociągnęła za sobą najmłodszą medyczkę, by skończyć na wybuchu epidemii zielonego kaszlu. Zmarło wiele kotów, jeszcze więcej wciąż walczy z chorobą, a pora nagich drzew tylko potęguje kryzys. Jeden z patroli miał niesamowite szczęście – natrafił na grupę wędrownych uzdrowicieli. Natychmiast wyraziła ona chęć pomocy. Derwisz, Jaskier i Jeżogłówka zostali tymczasowo przyjęci w progi Owocowego Lasu. Zamieszkują Upadłą Gwiazdę i dzielą się z tubylcami ziołami, pomocą, jak i również ciekawą wiedzą.W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Miot u Samotników!
(brak wolnych miejsc!)
Miot w Klanie Burzy!
(dwa wolne miejsca!)
Miot w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Owocowym Lesie!
(dwa wolne miejsca!)
*w oddali słychać cichy śmiech Dzierzby*
OdpowiedzUsuń