Zdezorientowany spoglądał na skaczące kocie. Lekko się uśmiechnął do malca. Lubił młode. Były takie wesołe, pełne energii oraz radości z życia. Nie to co dorośli wojownicy, z którymi zazwyczaj przebywał. Z kociakami chociaż dało się pobawić. Widząc jak rudzielec porusza pyskiem w jego stronę, odszedł na uderzenie serca, by po chwili sprezentować malcowi kłębek mchu. Taki sam jaki podarował mu jego tata. Rudy też nie miał taty. Chyba. Owieczka zdawała się interesować tylko Bielik, ale Bez nie był pewien czy dwie kotki mogą mieć młode. Może tak, skoro młoda medyczka za bardzo nie przebywała z innymi kotami.
Bez poturlał kłębek mchu do malucha. Ten przyjrzał mu się uważnie, a następnie podarunkowi. Zadowolony poruszał do niego pyskiem, by potem zniknąć w kociarni. Bez z zaciekawieniem wypatrywał sylwetki młodzika. Każda interakcja z mieszkańcem Owocowego Lasu była zupełnie inna. I taka tajemnicza i ekscytująca. Van nigdy nie wiedział czego się spodziewać.
Kocie wróciło. W pysku trzymało kolory liść, który musiał spaść z jabłoni. Pomarańcz przechodziła w czerwień, a sam czubek pożółkły sprawiał, że wszystko przypominało Bzowi wschodzące słońce rankiem. Rudy podsunął liść pod jego łapy. Van nie mógł uwierzyć. To było dla niego? Taki piękny liść? Nie wiedział czy da radę przyjąć taki podarunek. Z szacunkiem pokłonił się przed kociakiem, któremu najwidoczniej się to bardzo spodobało.
Teraz musiał sprowadzić jego drugą mamę do niego! Musiał jakoś się odwdzięczyć za ten piękny gest. Pokazał ogonem kocięciu, żeby podążył za nim. Odzyska dla niego mamę. Bielik się nie wywinie od rodzicielstwa!
<Perkoz?>
Bez poturlał kłębek mchu do malucha. Ten przyjrzał mu się uważnie, a następnie podarunkowi. Zadowolony poruszał do niego pyskiem, by potem zniknąć w kociarni. Bez z zaciekawieniem wypatrywał sylwetki młodzika. Każda interakcja z mieszkańcem Owocowego Lasu była zupełnie inna. I taka tajemnicza i ekscytująca. Van nigdy nie wiedział czego się spodziewać.
Kocie wróciło. W pysku trzymało kolory liść, który musiał spaść z jabłoni. Pomarańcz przechodziła w czerwień, a sam czubek pożółkły sprawiał, że wszystko przypominało Bzowi wschodzące słońce rankiem. Rudy podsunął liść pod jego łapy. Van nie mógł uwierzyć. To było dla niego? Taki piękny liść? Nie wiedział czy da radę przyjąć taki podarunek. Z szacunkiem pokłonił się przed kociakiem, któremu najwidoczniej się to bardzo spodobało.
Teraz musiał sprowadzić jego drugą mamę do niego! Musiał jakoś się odwdzięczyć za ten piękny gest. Pokazał ogonem kocięciu, żeby podążył za nim. Odzyska dla niego mamę. Bielik się nie wywinie od rodzicielstwa!
<Perkoz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz