Kocur patrzył na skuloną siostrzenicę. Jego serce krajało się na miliony kawałków. Echo nie zasłużyła na to. Nikt nie zasłużył na takie zachowanie. Gniew urósł w wojowników. Nie mógł na to patrzeć.
— Łasiczy Kle. — miauknął, starając się opanować głos.
Córka Borsuczej Gwiazdy spojrzała na niego wyzywająco. Jakby tylko czekała aż powie coś nie tak i będzie mogła polecieć na skargę ojcu. Trzepnął ogonem. Musiał opanować emocję. Lecz leżąca w błocie wychudzona kotka sprawiała, że nie potrafił. Nie mógł.
— Przesadzasz. — warknął. — Nie widzisz, że jest wykończona. W takim stanie nic nie zrobi. Zabieram ją do Kaczego Pióra. — oznajmił, podchodząc do siostrzenicy.
Łasica uśmiechnęła się wrednie.
— Ah, Niezapominajkowy Sen. Nasz wielbiciel i obrońca morderców. Ta mysia strawa zabiła twojego ojca. Poszedłbyś po trochę rozumu do łba. — syknęła, wściekle bijąc ogonem na boki. — Zrób jeszcze jeden krok w jej stronę, a mój ojciec dowie się o wszystkim.
Van zmarszczył brwi. Nie spuszczając wzroku z wojowniczki podszedł do drobnej szylkretki.
— Zanikają... znaczy Echo. To ja. Niezapominajkowy Sen, twój wujek. Spokojnie, nic ci nie grozi, obronię cię. Może pójdziemy razem do Kaczego Pióra, żeby cię obejrzał...
Przerażona kotka nie odpowiedziała, trzęsła się skulona, jak młode kocie na wietrze. Niezapominajek poczuł gulę w gardle. Żałował, że do tego dopuścił. Żałował, że nie umiał zrobić nic wcześniej. Złapał lekko kotkę za kark i podniósł ją.
— Mysia strawa. Właśnie zniszczyłeś sobie życie. Jesteś głupcem jak cała reszta twojej rodziny. — syknęła Łasiczy Kieł, odwracając się na pięcie. — Dopilnuję, żeby spotkały cię konsekwencje. Kto pomaga mordercą, sam się nim staje.
Niezapominajek położył uszy. Nie zważając na słowa kotki, skierował łapy w stronę legowiska medyków. Musiał wykorzystać każde uderzenie serca zanim Borucza Gwiazda o wszystkim się dowie.
— Mysia strawa. Właśnie zniszczyłeś sobie życie. Jesteś głupcem jak cała reszta twojej rodziny. — syknęła Łasiczy Kieł, odwracając się na pięcie. — Dopilnuję, żeby spotkały cię konsekwencje. Kto pomaga mordercą, sam się nim staje.
Niezapominajek położył uszy. Nie zważając na słowa kotki, skierował łapy w stronę legowiska medyków. Musiał wykorzystać każde uderzenie serca zanim Borucza Gwiazda o wszystkim się dowie.
* * *
Świat zwariował, a wraz z nim bliskie mu koty. Niezapominajkowy Sen sam nie radził sobie z tym wszystkim. Rzucona na nich klątwa śniła mu się po nocach, tak samo jak przerażone pyski członków jego rodziny. Niewyspany wstawał wczesnym rankiem, by ustalić patrole i odciążyć Zbożową Gwiazdę, która przeżyła ostatnio tyle tragedii.
Zachmurzone niebo nie zapowiadało dobrego dnia. Wraz z porą zielonych liści nastały jeszcze cięższe czasy. Wysuszona i ciepła ziemia drażniła poduszki łap. Woda w rzece każdego wschodu słońca obniżała się o mysią długość. Legowisko medyków wypełnione było schorowanymi kotami, a nawet sam Kacze Pióra coraz bardziej się rozkładał przepracowany.
Niezapominajek chwycił jednego z trzech piszczek pozostałych z wczorajszego dnia. Ruszył w stronę legowiska medyków. Leżąca bez życia Deszczowy Taniec nie miała siły nawet go powitać. Jej bark owinięty pajęczynami nie wyglądał za dobrze. Obok niej Wrzościowy Cień z takim samym przypadkiem próbował rozmawiać z Złotym Wilkiem, która zirytowana coraz mocniej uderzała ogonem o ziemię. W dalszym kącie Puszyste Futro siedziała z synem, szepcąc coś mu na ucho. Skoczna Ryba jedynie kiwał łbem, ale z jego pyska można było wywnioskować, że myślami jest gdzieś daleko. Niezapominajek rozejrzał się za rudym futrem medyka. Niski kocur stał przy czarnej wojowniczce. Zastępca położył uszy. Krucze Futro. Kotka na jego widok także zdawała się być zdziwiona.
— Przyszedłeś mnie odwiedzić? — miauknęła z nadzieją w głosie.
Niezapominajek spojrzał na własne łapy. Nie lubił kłamać. Nawet na takie błahe tematy.
— Nie. — mruknął zgodnie z prawdą.
Ból wypełnił żółte ślipia. Krucze Futro wpatrywała się w niego uderzenie serca, aż spuściła wzrok. Pociągnęła zapchanym nosem, kładąc łeb na łapach. Dziwne kłucie rozległo się w klatce piersiowej Niezapominajka. Poszedł za Kaczym Piórem. Nie miał czasu teraz go analizować. Zapracowany medyk, mamrotał coś do siebie, wybierając zioła.
— Kacze Pióro. — miauknął niepewnie, kładąc ptaka przed swoimi łapami. — Zjedz coś. Odpocznij. Ja zaniosę te zioła.
Rudy oderwał się wzrok od ziół i spojrzał na niego.
— Nie obraź się, ale wolę nie ryzykować, że pomylisz koty. — mruknął. — Nie mam czasu na odpoczynek. Zjem potem. Chcesz czegoś?
Zastępca kiwnął niepewnie łbem. Nie przyszedł tutaj jedynie z chęci pomocy. Martwił się o Zanikającą Łapę. Kotka... kotka nie zachowywała się normalnie. A wydarzenia z ostatniego zgromadzenia zdawały się odcisnąć jeszcze piętno na niej.
— Chodzi o Zanikającą Łapę...
— Ziołami umysłu nie wyleczę. Ona potrzebuje bliskości. Bezpieczeństwa. Ciepła. Jeśli chcesz jej pomóc znajdź dla niej czas. Jedynie tak możesz coś dla niej zrobić.
— Zanikająca Łapo... Ja... — zaczął niepewnie, dosiadając się do kotki. — Mogę ci jakoś pomóc? Co się dzieje?
<Echo?>
wyleczeni: Deszczowy Taniec, Wrzościowy Cień, Złoty Wilk, Puszyste Futro, Skoczna Ryba, Krucze Futro
Zachmurzone niebo nie zapowiadało dobrego dnia. Wraz z porą zielonych liści nastały jeszcze cięższe czasy. Wysuszona i ciepła ziemia drażniła poduszki łap. Woda w rzece każdego wschodu słońca obniżała się o mysią długość. Legowisko medyków wypełnione było schorowanymi kotami, a nawet sam Kacze Pióra coraz bardziej się rozkładał przepracowany.
Niezapominajek chwycił jednego z trzech piszczek pozostałych z wczorajszego dnia. Ruszył w stronę legowiska medyków. Leżąca bez życia Deszczowy Taniec nie miała siły nawet go powitać. Jej bark owinięty pajęczynami nie wyglądał za dobrze. Obok niej Wrzościowy Cień z takim samym przypadkiem próbował rozmawiać z Złotym Wilkiem, która zirytowana coraz mocniej uderzała ogonem o ziemię. W dalszym kącie Puszyste Futro siedziała z synem, szepcąc coś mu na ucho. Skoczna Ryba jedynie kiwał łbem, ale z jego pyska można było wywnioskować, że myślami jest gdzieś daleko. Niezapominajek rozejrzał się za rudym futrem medyka. Niski kocur stał przy czarnej wojowniczce. Zastępca położył uszy. Krucze Futro. Kotka na jego widok także zdawała się być zdziwiona.
— Przyszedłeś mnie odwiedzić? — miauknęła z nadzieją w głosie.
Niezapominajek spojrzał na własne łapy. Nie lubił kłamać. Nawet na takie błahe tematy.
— Nie. — mruknął zgodnie z prawdą.
Ból wypełnił żółte ślipia. Krucze Futro wpatrywała się w niego uderzenie serca, aż spuściła wzrok. Pociągnęła zapchanym nosem, kładąc łeb na łapach. Dziwne kłucie rozległo się w klatce piersiowej Niezapominajka. Poszedł za Kaczym Piórem. Nie miał czasu teraz go analizować. Zapracowany medyk, mamrotał coś do siebie, wybierając zioła.
— Kacze Pióro. — miauknął niepewnie, kładąc ptaka przed swoimi łapami. — Zjedz coś. Odpocznij. Ja zaniosę te zioła.
Rudy oderwał się wzrok od ziół i spojrzał na niego.
— Nie obraź się, ale wolę nie ryzykować, że pomylisz koty. — mruknął. — Nie mam czasu na odpoczynek. Zjem potem. Chcesz czegoś?
Zastępca kiwnął niepewnie łbem. Nie przyszedł tutaj jedynie z chęci pomocy. Martwił się o Zanikającą Łapę. Kotka... kotka nie zachowywała się normalnie. A wydarzenia z ostatniego zgromadzenia zdawały się odcisnąć jeszcze piętno na niej.
— Chodzi o Zanikającą Łapę...
— Ziołami umysłu nie wyleczę. Ona potrzebuje bliskości. Bezpieczeństwa. Ciepła. Jeśli chcesz jej pomóc znajdź dla niej czas. Jedynie tak możesz coś dla niej zrobić.
* * *
Szybko dojrzał zestresowaną sylwetkę siostrzenicy w tłumie. Kotka siedziała skulona. Niezapominajek westchnął cicho. Nie miał pojęcia co jej powiedzieć. Jak wobec niej się zachowywać. Co dokładnie powinien jej powiedzieć. Niepewnie skierował łapy w stronę szylkretki. Zielone ślipia kotki takie same jak jego uniosły się przerażone na jego sylwetkę. — Zanikająca Łapo... Ja... — zaczął niepewnie, dosiadając się do kotki. — Mogę ci jakoś pomóc? Co się dzieje?
<Echo?>
wyleczeni: Deszczowy Taniec, Wrzościowy Cień, Złoty Wilk, Puszyste Futro, Skoczna Ryba, Krucze Futro
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz