Miała rację. Od samego początku miała rację. Znak, o który tyle się modliła, nadszedł.
Powiedziała to. Słoneczna Myśl to powiedziała.
Przez pierwsze dwie noce Jastrzębi Podmuch nie mogła zasnąć.
- Zostałaś wybrana przez Klan Gwiazdy, Jastrzębi Podmuchu. - Niewielka kotka uśmiechała się do niej promiennie. - Tylko ty dostrzegłaś prawdę. Wiesz, co robić.
- Siostro… - miauknęła, podbiegając bliżej. Minęło już tyle czasu… - Nie umiem, nie słuchają mnie, proszę…
Kocica tylko uśmiechnęła się łagodnie. Jej przejrzysta sylwetka zaczęła falować jak potrącone odbicie.
- Wiesz, co zrobić. Klan Wilka będzie znów bezpieczny…
- Nie!
Próbowała ją zatrzymać, ale objęła tylko powietrze. Tylko koniec cętkowanego ogona połaskotał ją lekko w nos. Żołądek niebieskiej ścisnął się nagle.
Obudziła się. Drżała na całym ciele. Została wybrana. Poznała swoje przeznaczenie. Ale czy była w stanie je wypełnić?
Słońce zajaśniało nad lasem tylko na moment. Siwe chmury zasłoniły je ponownie, nim zdążyło objąć świat we władanie; mrok zbladł, po czym znów obsiadł drzewa. Zagrzmiało. Ciężkimi koronami nie poruszał najlżejszy powiew wiatru. Cisza przed burzą.
Ten jeden promień musiał wystarczyć, żeby ogrzać serce wojowniczki. Podjęła decyzję. Wyzbyła się resztek głupich wątpliwości i niepotrzebnego strachu. Wyrzuciła z pamięci tamto spojrzenie.
Delikatny powiew zmierzwił jej futro. Nie miała co czekać. Teraz albo nigdy.
Uniosła głowę wyżej. Klan Gwiazdy był po jej stronie. To wystarczało.
Zwycięży.
Odwróciła się i ruszyła w stronę legowiska liderki.
Czuła na sobie ich spojrzenia. Szeptali. Doskonale wiedziała o czym. Nieznacznie opuściła łeb i skuliła uszy. “Wariatka”. Jej spojrzenie przecięło się ze spojrzeniem Gepardziej Cętki. Odwrócił wzrok.
Coś ścisnęło ją za gardło. Przyspieszyła.
- Krocząca Gwiazdo.
Jej głos zginął w ciszy, która zapanowała. Przełknęła ślinę i uniosła łeb wyżej, hardo wpatrując się w wejście do legowiska liderki.
Odpowiedź nie nadeszła.
- Krocząca Gwiazdo!
Czekała, przygniatana spojrzeniami reszty klanowiczów. Odsłoniła kły i warknęła, choć głos jej się łamał.
- Krocząca Gwiazdo!
Uderzenie serca. Szmer głosów. Czuła każde ich słowo. Ich wzrok przeszywał jej kark igiełkami lodu. Uderzenie serca. Szybciej. Szybciej.
Szelest łap na posłaniu z mchu.
Ich spojrzenia spotkały się.
Wiedziały. Obie.
Przez uderzenie serca nie pamiętała, po co tu przyszła.
Odwróciła wzrok. Powiodła spojrzeniem po obserwujących je klanowiczach. Wzięła głęboki wdech.
- Miałam rację - miauknęła. - Borsuczy Krok nie jest liderką. Klan Gwiazdy jej nie wybrał. Nie otrzymała dziewięciu żyć.
Po klanie przeszedł szmer. Nie zwróciła na niego uwagi. Myślami była już tam. W świetle i ciszy. W jej ślepiach płonął żar.
- Klan Gwiazdy dał mi znak. Wszystko, co się ostatnio działo, to kara za bezprawne rządy Borsuczego Kroku. Nie zasłużyła na rangę lidera i zajęła ją bezprawnie. W przeszłości dopuściła się wielu zbrodni. Tak! - miauknęła, słysząc ich szepty. - To przez nią teraz cierpimy! To przez nią głodujemy, a las otula zapach śmierci! Przez nią nasze jedzenie gnije! To kara! Kara zesłana na nas przez Klan Gwiazdy za jej zbrodnie!
Zamilkła. Zimne, niemal czarne ślepia wpatrywały się w nią bez wyrazu. Po raz pierwszy nie bała się zmierzyć z ich spojrzeniem. Nie odwróciła wzroku.
- Klanie Wilka! Klan Gwiazdy pragnie tylko jednego - sprawiedliwości! Odrzućmy zbrodnie, a wszystko się skończy! Odejdzie głód, ciemność i robaki, będziemy mogli napełniać nasze brzuchy do syta i oddychać świeżym powietrzem bez smrodu padliny! Musimy zrobić tylko jedno! Ukarać dawne zbrodnie i zapobiec nowym! Tylko tyle! Padnijmy przed Klanem Gwiazdy i ukarajmy winną!
Odpowiedziała jej cisza. Nie liczyła na nic innego.
- Borsuczy Kroku - jej głos brzmiał wyjątkowo spokojnie. - Wyzywam cię na pojedynek. Stań do walki. Jeśli się mylę i Klan Gwiazdy przekazał ci życia, najwyżej stracisz jedno z nich. Lub zginę. Jeśli jednak Klan Gwiazdy jest po mojej stronie…
Patrzyła w oczy koloru piór dzwońca. Tak jak wtedy. I widziała w nich to samo. Płomień. Pod spodem czaiło się jednak coś innego.
Krocząca Gwiazda była pewna że już wie, co Jastrzębi Podmuch zobaczyła wtedy w jej oczach. Desperację.
Przejrzała się w niej jak w lustrze.
- Dobrze - odparła.
Znów były w tamtym dole. Znów miały się zabić. Tym razem naprawdę.
Skoczyła. Krew wypełniła jej pysk, gdy wgryzła się w kark niebieskiej. Upadły. Ból przeszył jej pysk. Zacisnęła ślepia, stając się bezbronna na uderzenie serca. Jastrzębi Podmuch to wykorzystała. Wyrwała się, gotowa do zaciśnięcia zębów na odsłoniętym karku przeciwniczki.
Brązowe ślepia patrzyły na nią pusto.
Zawahała się. Na wystarczająco długo, by bura dała radę skoczyć.
Ostatnim, co usłyszała, był trzask pękających kości. Jej kości.
Jej karku.
Oczy koloru piór dzwońca zgasły.
Czy właśnie takie było jej przeznaczenie?
(W innym wszechświecie zwycięstwo miało gorzki smak czerwonych jagód.
W innym wszechświecie gdy nabijały na pal łeb Zbożowej Gwiazdy, Klan Wilka rządził już całym lasem.
W innym wszechświecie Jastrzębia Gwiazda odbudowywała klan po długiej wojnie domowej.
W innym wszechświecie część kociąt Bystrej Wody była bura.
W innym wszechświecie…
W innym wszechświecie gdy pierwszy raz spojrzała w zimne ciemnobrązowe tęczówki, zawróciła i nigdy nie obejrzała się za siebie.)
Krocząca Gwiazda puściła bezwładne ciało przeciwniczki. Uniosła łeb i powiodła zdrowym okiem po otaczających ją kotach. Prawy bark, wygięty pod nienaturalnym kątem, pulsował wściekłym bólem. Krew i resztki lewego oka spływały po jej policzkach.
Jej głos był pusty i chrapliwy.
- Ktoś jeszcze chce rzucić mi wyzwanie?
<Klanie Wilka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz