Kawczy Lot drgnął niespokojnie. Po raz kolejny tej nocy. Dokładnie widział, jak jego łapy zrywają się do biegu, a uszy drgają niespokojnie. Szybciej. I szybciej.
Oddychał coraz gwałtowniej, a z jego pyska wydobył się cichy pisk.
Gwałtownie otworzył ślepia. Przez uderzenie serca wpatrywał się przed siebie, jakby nie poznając, gdzie był. Dopiero gwałtowne rozejrzenie się po legowisku przywróciło mu spokój.
No i zauważył, że Wróblowe Serce na niego patrzył.
Przez chwilę po prostu mierzyli się spojrzeniami, ale bardzo szybko zrobiło się niezręcznie.
- Zły sen? - miauknął w końcu bury, z jakiegoś powodu czując potrzebę przerwania ciszy.
Brat przez chwilę przyglądał mu się bez słowa. W jego oczach kryła się uraza.
- Nie twoja sprawa.
Pokręcił głową.
- Nieprawda. Jesteś moim bratem, więc to też moja sprawa. - Uśmiechnął się pocieszająco. - Mnie możesz powiedzieć. Może uda mi się jakoś pomóc...
Sierść czarnego uniosła się lekko.
- Co ty możesz wiedzieć - warknął. - Wielki pan zastępca, wiecznie uśmiechnięty… - burknął pod nosem, może licząc na to, że brat nie usłyszy, a może właśnie przeciwnie.
Oczy Wróblowego Serca stały się zimne jak dwa sople lodu.
- Myślisz, że ty jeden budzisz się z krzykiem? - ton jego głosu był zimny jak lodowiec. - Posłuchaj.
Bury zamknął ślepia i chcąc nie chcąc, Kawka zrobił to samo. Minęło parę uderzeń serca, zanim do jego uszu dotarło coś więcej niż spokojne oddechy śpiących.
Ciche skomlenie. Zastępca nie musiał otwierać oczu, żeby wiedzieć, do kogo należało.
- Ciii - rozległo się niedaleko. Wiśniowa Pestka mocniej objął ogonem wtuloną w niego partnerkę. - To tylko sen - szeptał, delikatnie głaszcząc ją po najeżonym ze strachu futrze. - Tylko sen, kwiatuszku.
Źrenice czarnego na moment skrzyżowały się z tymi należącymi do białego. W jego ślepiach odbijało się zmęczenie setek podobnych do tej nocy. Kawka odwrócił wzrok. Chwilę później oddech Skowronkowego Trzepotu wyrównał się, dołączając do spokojnej melodii śpiącego legowiska.
No, prawie. Wśród oddechów wybrzmiewały nerwowo wbijane w ściany legowiska pazury, odbijały się echem ciche popiskiwania, po mchu szurały niespokojne łapy i ogony. Przez uderzenie serca wojownik miał wrażenie, że słyszał płacz, ale dźwięk urwał się tak szybko, jak się pojawił.
Wróblowe Serce otworzył ślepia. Srebrny blask księżyca odbił się w nich, chowając w ruchomych cieniach resztę jego pyska.
- Wiesz, co najmocniej łączy Klan Wilka? - jego głos zabrzmiał nienaturalnie miękko w niespokojnej ciszy legowiska. - Wspólne koszmary.
Nie czekając na jego reakcję, bury odwrócił się na drugi bok i ułożył na mchu.
- Dobranoc.
Nie powiedział już nic więcej, zostawiając Kawczy Lot z pytaniem: “jaki koszmar mógł sprawić, że Wróblowe Serce nie spał tej nocy?”
Nie wiedział, że to nie snów zastępca bał się najbardziej.
<Kawko? :P>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz