— Chcesz wiedzieć jak robi się kociaki?
Pytanie brata bardzo go zaskoczyło. On... On wiedział? Znał tą tajemniczą wiedzę?
— Coooo? A wiesz?! Ty? Serio? — Zimorodek w mgnieniu oka znalazł się przy nim, szeroko otwierając paszczę ze dziwienia. Niższy z braci policzył w myślach do trzech, po czym uśmiechnął się sztucznie.
— Oczywiście, że wiem! Jak pomożesz wymigać mi się od patrolu, to ci pokażę! — miauknął z dumą, pusząc przy tym futro.
O rany! To przecież było spełnienie jego i Kwaśnej Łapy marzeń! Ostatnio na zgromadzeniu ich dziecko zostało poronione, cokolwiek to oznaczało. Wiedział jednak tyle, że nie przeżyło. A kociaki brały się z brzuchów kotek... Jasnym więc było, że powinni poszukać kotki, ale jak je zrobić? Nie miał pojęcia! Normalnie Omszona Mordka spadł mu niczym z nieba. A może on miał jakiś kontakt z przodkami? Nieważne. Później go o to wypyta. Teraz.... Teraz najważniejsze było to, aby spełnić życzenie kocura. Wymiganie się od patrolu nie było wcale takie trudne. Wiedział mniej więcej co trzeba powiedzieć, aby na niego nie pójść.
- Jasne! Załatwię ci to, a ty mi wtedy pokażesz jak się je robi! - miauknął.
Bracia kiwnęli głowami, po czym Zimorodkowy Blask udał się do swojej mamy, która była liderką.
- Mamooo! - miauknął wchodząc do jej legowiska. Rozejrzał się w prawo, w lewo i o! Była! Natrafił na jej pytający wzrok.
- Mamooo! Bo jest taka sprawa. Omszoną Mordkę bardzo boli brzuch. Poszedł do medyków. Mógłby zostać w obozie? - zaczął swoje przedstawienie.
- Jesteś pewny? Nie kazał ci tego powiedzieć, bo mu się nie chcę iść? - zapytała podejrzliwie kocica.
Mama była naprawdę mądra! Normalnie już go przejrzała! Nie mógł jednak dać po sobie poznać, że ma rację. Bardzo chciał poznać to jak tworzy się kociaki.
- Nie. Nie udaje. Naprawdę źle się czuję. Nawet coś mu ciekło z pyska. Takie fuj - Skrzywił się.
- Gdzie on jest? - Zaczęła się podnosić, aby wybadać sama tą sprawę.
- Nie musisz się tym zajmować. To nic groźnego. Pewnie ma wzdęcia. Sokole Skrzydło i reszta medyków się nim zajmują i kazali nie przeszkadzać.
Berberysowa Gwiazda westchnęła siadając.
- No dobrze. Niech idzie z wami ktoś inny. - powiedziała w końcu.
- Dobrze! - Przytulił się w podzięce do jej futerka, po czym wyleciał z jej legowiska, szukając "chorego" Meszka.
Znalazł go siedzącego nieopodal wyjścia z obozu. Uśmiechnął się do niego szeroko. W końcu udało mu się zdobyć to czego pragnął.
- Załatwione! Nie musisz iść na patrol. To teraz pooookaż.
<Omszona Mordko?>
👀👀👀
OdpowiedzUsuń