Mgiełki głowę niemal cały czas zaprzątały myśli o niedawno przyjętych do klanu kotkach. Podziwiała decyzję Aroniowej Gwiazdy i jego odwagę. W dodatku nie mogłaby o nich zapomnieć, gdy cały czas musiała doglądać poparzonej w pożarze Ćmiej Łapy. Oprócz tego ta starsza teraz zwana Smutną Ciszą nadwyrężała cierpliwość asystentki medyka, gdyż bardzo często prosiła o pajęczynę. Po co jej ona? Początkowo myślała, że może to dla tej małej białej, ale z czasem widząc owinięte białą nicią łapy Smutnej Ciszy, nawet się tak nie łudziła. W zasadzie potem odpuściła ze swoją ciekawością, ale ta cały czas wracała. Do tego cień nie mógł przestać o niej ględzić. Gadał o niej non stop palant jeden. Przez niego nawet nie mogła się na niczym innym skupić, tylko myślała, co knują te dwie przybłędy. Musiały coś knuć, w końcu nie każdy kot zużywa tygodniowo kilogramy pajęczyny bez żadnego wyraźnego powodu. Dla ozdoby ot co. Gdy kotka podsłuchiwała nieraz rozmowy między członkami klanu, dowiadywała się ich zdania na ten temat. Nie podobało im się to zbytnio i obrzucali nowe zbyt dużą ilością niemiłych spojrzeń. Niemal czasem miała wrażenie, że ich wzrok pochłania kotki i prześwietla na wylot. Poczuła dreszcz na samą myśl o tym. Sama nie chciałaby być tak traktowana. Pomimo jednak swojej obojętności, coś kłuło ją w serduszku. Coś w rodzaju współczucia?... W końcu to musi być straszne, nie móc wrócić do swojego rodzinnego klanu. Nie! Mgiełka nie czuje żadnego współczucia! Zamachała głową i wyszła z legowiska medyka. Odruchowo skierowała się w stronę legowiska starszyzny. Nie wiedziała czemu. Ot tak z ciekawości. Powiedziała Porannej Zorzy, że niedługo wróci i zbyła pytanie o powód wyjścia. W końcu nie był już jej mentorem!
Gdy znalazła się przy wejściu do legowiska, w jego głębi zobaczyła skuloną Smutną Ciszę. Nie wiedziała, co zrobić. Podejść, czy może zostawić w spokoju? W końcu jak reszta klanowiczów mówiła, ta osobniczka była dziwna, ale tym samym przyciągała Mgiełkę. Musiała się czegoś o niej dowiedzieć i między innymi czemu regularnie opróżniała zapasy pajęczyny medyków. W dodatku poczuła lekkie ukłucie w serduszku. Oho budziła się dawna Mgiełka. Ta dawna Mgiełka właśnie wpychała ją do legowiska. Przeklęła w myślach i delikatnie weszła do środka. Po chwili wzrok tej nowej podniósł się i zawiesił na medyczce. Mgiełka poczuła się odrobinę nieswojo. Przełknęła głośno ślinę. No idź, przecież się nie boisz, jesteś silna - starała się dodać sobie otuchy. W zasadzie co miała powiedzieć? Po prostu naruszyła prywatność tej osobniczki. Westchnęła i zbywając wszystkie myśli, lekko chwiejnym krokiem podeszła. Jakaś jej część chciała sprawić, by te łzy zniknęły z pyszczka kotki, ale to była ta słabsza część. Jej to nie pokaże, a szczególnie kotce z obcego klanu. Usiadła niedaleko bez słowa. Co miała mówić? Było jej głupio...
-H-hej... - odparła, lekko się jąkając. Dawno tego nie robiła, co świadczyło tylko o buzujących w niej emocjach. Chciała się ich pozbyć, jednak po prostu nie potrafiła. Spojrzała lekko zdenerwowana na Smutną Ciszę, która nadal trwała w milczeniu. Westchnęła i podeszła bliżej, po czym jak gdyby nic położyła swoją łapę na jej łapie. Nie wiedziała, co ją tknęło, ale potem w myślach tego pożałowała. Nie dość, że naruszyła prywatność kotki, to jeszcze jej przestrzeń osobistą. W środku bała się jej reakcji, ale na zewnątrz tego nie okazywała. Nauczyła się już tego nie robić. Spojrzała w oczy Smutnej Ciszy i zobaczyła w nich cierpienie. Poczuła kolejne ukłucie w serduszku, więc zamknęła oczy. Nie wiedziała, ile zamierza trwać w tej pozycji, jednak teraz za bardzo się bała, żeby cokolwiek zmienić. Po prostu siedziała koło kotki ze swoją łapą na jej łapie...
<Smutna Cisza? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz