To się stało. Nie wierzył... Naprawdę nie wierzył. Muszy Lot urodziła. Przez pewien czas zastanawiał się, czy powinien iść i zobaczyć swoje dzieci. Czy któreś było do niego podobne? Jednak Ścieżka zaczął mu skutecznie wybijać ten pomysł z głowy. W końcu on nie poczuwał się do odpowiedzialności nad życiem kociaków. Na dodatek jego matka, już pierwsza przyszła zobaczyć swoje wnuki. Czyli nie... Wizyta odpadała. Westchnął godząc się z decyzją swojego przyjaciela i na ten czas udał się poza obóz, aby zapomnieć o tym, że został ojcem. Nigdy jakoś nie czuł chęci, aby mieć potomstwo. Widział siebie jako niezależnego od nikogo kocura, bez partnerki i dzieci. W końcu po tylu złych rzeczach jakie mu przytrafiły się z łap kotek, miał do nich chyba jakiś uraz.
Dopiero wieczorem dowiedział się od brata, że Muszy Lot urodziła córkę, którą nazwała Płacz. Czyli jedno? Na całe szczęście. Do imiona się nie doczepiał. Nie chciał mieć mimo wszystko z kociakiem nic do czynienia. A skoro Mucha takie wybrała imię, to musiało pasować.
Jego mama w końcu nazwała go Dreszczem i miała rację. Pasowało to imię do niego tak, że nic by tego chyba nie zmieniło.
Przez pierwsze dni zajmował się obowiązkami. To starczyło, aby jego myśli o potomku odeszły na drugi plan. Ścieżka też miał w tym swój udział. Starał mu się pokazać plusy całej tej sytuacji z ranami na pysku. Kiedy przyglądał się odbiciu w swojej wodzie, nachodziły go dreszcze. Przyjaciel kazał mu nie przejmować się tym twierdząc, że to dodaje mu tego czegoś. Może rzeczywiście? W końcu patrząc na siebie mógł z łatwością odróżnić, gdzie był on, a gdzie Ścieżka. Blizny to tylko podkreślały.
Dzisiejszego poranka jednak nie mógł znieść palącego poczucia, że powinien przynajmniej zerknąć na córkę. Powoli skierował się w stronę żłobka, ku niezadowolonym miauknięcią Ścieżki. Miał go jednak na ten moment gdzieś. Musiał się dowiedzieć... Dowiedzieć jak wygląda jego dziecko.
Do jego nosa dotarł zapach mleka i popiskiwanie kociaka. Szybko zerknął w tamtą stronę i zauważył małą Płacz. Była sama w żłobku, ponieważ z kociakami był ostatnio w klanie krucho. Nawet Muszy Lot gdzieś zniknęła! I zostawiła ją tak samą? Widząc jak kociak skupia na nim swoje oczy, szybko wycofał się na zewnątrz. Widział ją... To tyle starczy... Już miał się oddalić, kiedy to usłyszał jej głosik. Nie. Nie odwracaj się. Idź. I tak też zrobił.
<Płacz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz