Kolejny dzień treningu zaczął się kolejnymi już opadami deszczu. Ćmia Łapa razem z Kasztanowym Dołem szli pomiędzy drzewami na patrolu. Biała nie znała imion kotów, z którymi przyszło jej iść na patrol i niezbyt się tym interesowała. Pewnie te koty też nie były chętne do poznania młodej. W końcu widziała, jakim wzrokiem patrzyli członkowie klanu nocy na dwie nowe kotki. Był on taki dziwny i niepewny, pełny czegoś w rodzaju niepokoju. Czemu? Nie wiedziała, przecież nie chciała zrobić nic złego... Była też pewna, że Smutna Cisza również nic nie zrobi, w końcu była taka miła i kochana!
Szli, szli i szli... Dla Ćmiej Łapy było to nudne. Po prostu. Jednak mimo to jej czujne uszy odbierały wszystkie odgłosy. W końcu nadal była bardzo strachliwa, ale czuła się odrobinę pewniej ze swoim mentorem. On też był taki miły. Gdy tak o tym myślała, zdała sobie sprawę z tego, że od czasu porzucenia przez jej ojca kociąt, spotkała tylko w swoim życiu trzy miłe koty. Jednym z nich był Szczawiowy Liść, potem Smutna Cisza, która wcześniej była Konwalią, a trzecim takim kotem był właśnie jej mentor Kasztanowy Dół. Jak mało jest miłych kotów na tej ziemi... Westchnęła. Cały czas szła na końcu. Przecież nie umiała tak szybko chodzić, bo była raz niższego wzrostu, a dwa nadal kulała, co tylko ją spowalniało. Co chwila wpadała w irytację, jak musiała się starać o to, by nadgonić patrol. Oprócz tego był on nawet całkiem miły. Koty szły teraz przy granicy z klanem klifu i czasem wymieniały się różnymi zdaniami, których biała nie słuchała. Po co, skoro i tak by nie odpowiedziała? Wolała pogrążyć się we własnych myślach. Właśnie w nich teraz zaczynał wrzeć stres. Co jak ktoś z jej dawnego klanu ją zauważy? Miała nadzieję, że do tego nie dojdzie, dlatego też dogoniła innych członków swojego aktualnego klanu i przeszła na ich przeciwną stronę. Tak, żeby ci ją osłonili przed ewentualnym spotkaniem o zgrozo z członkami klanu klifu. Może w jej dawnym klanie myśleli, że mała nie żyje? Albo może w ogóle nie zobaczyli, że zniknęła... To było smutne, ale najlepsze wyjście z obecnej sytuacji. Tego była pewna. Jednak męczyło ją ciągłe podbieganie, by utrzymać równy chód z innymi kotami. W dodatku po drodze napotkała lekko zdziwiony wzrok mentora. Miała nadzieję, że ten nie będzie potem pytał o powód takiego zachowania, chociaż z drugiej strony w jaki sposób? Ćma i tak przecież nie odpowie.
***
Po zakończonym patrolu, zmęczona udała się do legowiska starszyzny. Nic tym razem nie upolowała, więc nie zaniesie kotce żadnej piszczki, ale i tak lubiła przebywać w obecności Smutnej Ciszy. W końcu to dzięki niej tu była. Poza tym też chciała jak najdłużej przebywać przy kotce, aby tej nie było smutno. Zwątpiła już, czy to cokolwiek pomaga, jednak lubiła się położyć przy niej i myśleć. Miała nadzieję, że przynajmniej jej obecność w danej chwili, chociaż odrobinkę pomaga, mimo że tego zbytnio nie widać. Weszła do legowiska i od razu położyła się przy czarno-białej, wtulając w jej ciepłe futerko. Była zmęczona po ciężkim dla niej patrolu i doganianiu innych wojowników, toteż czując ciepło futerka starszej, po prostu zasnęła. Zasnęła z nadzieją, że ta nie będzie na nią zła za to, co właśnie zrobiła...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz