Oczy Kawki powiększyły się dwukrotnie.
— Co. — wydusił jedynie z siebie.
— To co słyszałeś, przegrywie. — mruknął brat. — Tylko nie leć do mamy z płaczem.
Kawka zjeżył się.
— Kłamiesz.
Mały Wilk parsknął.
— To zapytaj Śnieżny Puch.
Wojownik już miał coś powiedzieć, ale ugryzł się w język. Wszystko stało się jasne. Tylko ta umysłowa kaleka oddałaby się jemu upośledzonemu bratu. Kawczy Lot nawet wolał nie myśleć jak niepełnosprawne i kaczo-wężowe będą ich pokraki. Prychnął.
— Obejdzie się. — mruknął z położonymi uszami.
Nie podobało mu się, że kaczo-wąż w czymś go wyprzedził. Ta kaleka miała być lepsza od niego? Wbił pazury w ziemię. Gdyby tylko Śnieżka nie miała takich klapek na ślipiach... pokręcił łbem. Była za głupia dla niego. Jak większość samic w ich klanie. Albo mysie móżdżki, albo pieszczoszki. Widząc zadowolony uśmiech brata, odszedł z opuszczonym ogonem. Niech sobie myśli, że wygrał raz. Kawczy Lot nie zamierzał pozwolić na powtórkę.
— Obejdzie się. — mruknął z położonymi uszami.
Nie podobało mu się, że kaczo-wąż w czymś go wyprzedził. Ta kaleka miała być lepsza od niego? Wbił pazury w ziemię. Gdyby tylko Śnieżka nie miała takich klapek na ślipiach... pokręcił łbem. Była za głupia dla niego. Jak większość samic w ich klanie. Albo mysie móżdżki, albo pieszczoszki. Widząc zadowolony uśmiech brata, odszedł z opuszczonym ogonem. Niech sobie myśli, że wygrał raz. Kawczy Lot nie zamierzał pozwolić na powtórkę.
* * *
Minął księżyce, a nikomu nie umknęło, że jedna z współklanowiczek utyła nieznacznie. Chodziło oczywiście o Śnieżny Puch. Po kolejnym księżycu już dwie rude kulki futra znajdowały się na świecie. Jego bratanki. Rodzice siostrzeńców nie skończyli zbyt dobrze, więc Kawka z ciekawością się przypatrywał czy tu też zadzieje się coś. Choć już stracili klanowego wariata. Widząc brata, nie mógł sobie odpuścić. Podszedł do niego, a na samo niezadowolenie na jego pysku się uśmiechnął się. — I co? Jak nasz tatuś? — mruknął.
Mały Wilk prychnął. Wyglądał jakby był w nie sosie. Czyli praktycznie jak zawsze. Kawkę aż korciło, żeby go pomęczyć. W końcu był taki dumny, że pierwszy zaliczył. Miał okazję się odegrać.
— Spadaj.
— Normalnie pomyślałbym, że są Dymnej Łapy, ale ten Jeżynek... Piękny kolejny kaczo-wąż. Musisz być z siebie dumny, co?
— Spadaj.
— Normalnie pomyślałbym, że są Dymnej Łapy, ale ten Jeżynek... Piękny kolejny kaczo-wąż. Musisz być z siebie dumny, co?
<Mały?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz