Iskra uśmiechnęła się delikatnie, po raz kolejny mimowolnie powtarzając gest szacunku. Szyszka jej imponowała. Jeśli ktoś z nich się zmienił, to na pewno ona. Dorosła. Stała się prawdziwą Matką.
Podeszła do szylkretki i usiadła.
- Chcesz tu zostać?
Kocica przyjrzała jej się podejrzliwie. Analizowała. Szukała pułapek.
- Co musiałabym zrobić?
- Poprosić o to Szyszkę.
Brązowe ślepia wpatrywały się w nią ze złością.
- I mogłabyś powiedzieć, jak masz na imię. To by dużo ułatwiło. - Uśmiechnęła się.
Odpowiedziało jej milczenie. Widziała, jak kotka analizuje wszystkie za i przeciw, widziała jak szuka podstępów i pułapek. Wreszcie miauknęła.
- Dlaczego mi to proponujesz?
- Polubiłam cię - odparła zgodnie z prawdą. - Przeszłyśmy razem długą drogę, nawet jeśli nie obok siebie. Chciałabym, żebyś nie musiała iść nigdzie dalej.
- Przyszłam tutaj ukraść jedzenie - warknęła. Dlaczego mieliby pozwolić mi zostać?
- Żebyś już nie musiała kraść. Będziesz miała swoje miejsce do spania i zwierzyny pod dostatkiem. Jeśli tylko zostaniesz.
- W zamian za…? - miauknęła gorzko.
Iskra uśmiechnęła się lekko.
- Że nie będziesz kraść. I upolujesz coś od czasu do czasu.
Ogon szylkretki bił wściekle na boki. Wpatrywała się w Iskrę, jakby próbowała przeniknąć jej myśli i poznać wszystkie ukryte intencje. Czekoladowa patrzyła jej śmiało w oczy, uśmiechając się lekko.
- Jeśli będziesz chciała, możesz odejść w każdej chwili. Tylko nie będziesz mogła już nigdy wrócić.
Zapadła cisza.
- Jedynka - miauknęła kotka. - Mam na imię Jedynka.
Wędrująca uśmiechnęła się szeroko.
- Szyszko? Mogę cię prosić na słowo?
*teraźniejszość*
Obserwowała, jak Kudłacz i Jedynka udają, że ich nie ma, w cieniu wielkiej jabłoni. Leżący pod nią śnieg dobrze ukrywał ich przed wzrokiem ciekawskich, pozwalając spędzać tej dwójce czas samotnie. Uśmiechnęła się.
Oboje wciąż nie przyzwyczaili się do tego miejsca. Widziała to w pytających spojrzeniach Kudłacza, widziała w nerwowości Jedynki. Żyli ze wschodu słońca na wschód słońca, ciągle tylko na chwilę. Tak minęła Pora Zielonych Liści, Pora Opadających Liści i tak mijała Pora Nagich Drzew. Wciąż oczekiwali.
- Szyszko? - znalazła liderkę na jej zwykłym miejscu. - Możemy porozmawiać?
- Tak. O co chodzi, Iskro? - Uśmiechała się, ale w jej oczach widoczna była troska.
Pokręciła głową.
- Przyszłam cię o coś prosić. Minęło tyle czasu, a myśli Kudłacza wciąż są po drugiej stronie ogrodzenia. Chciałabym, żeby choć spróbował zrozumieć to miejsce. Szyszko - spojrzała kotce w oczy - moje przewodnictwo mu nie wystarczy. Chciałabym, żebyś wyznaczyła mu mentora. Kogoś stąd, kto pokaże mu świat po tej stronie, żeby mógł ruszyć dalej sam.
<Szyszko? Kudłacz się nie zasymilował i Iskrze się to nie podoba xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz