Zachwiała się, gdy zeskoczyła na niższą gałąź. W duchu przeklinała Jesionka, że dała się namówić na tak poroniony pomysł i co nią kierowało, że się zgodziła. Wzdrygnęła się, gdy mucha zabzyczała jej koło ucha. Jeszcze tego brakowało. Westchnęła cicho, czując jak robi jej się gorąco. Wtem usłyszała trzask. Napięła mięśnie i nim zdążyła zareagować wylądowała na zadku jakiś metr niżej. Z jajka zrobiła się jedna wielka jajecznica, która ubrudziła jej futerko. Bolący tyłek i śmiech Jesionka były ostatnim, czego potrzebowała w tej chwili. To był ten moment, kiedy Zboże postanowiła, że nigdy więcej nie da się namówić na tą samobójczą misję.
* * *
Nigdy nie sądziła, że jej "wujaszek" tak szybko dorobi się własnych pełzaków, jednakże w pewnym sensie się nie dziwiła. W końcu żarcia było pod dostatkiem, w klanie panował względny spokój, który burzyła oczywiście razem z Wieczornikiem. Czuła się jednak dziwnie, że po obozie niedługo będą zaiwaniać miniaturowe kopie Jesionowego Wichru. Nie mniej, strasznie ją interesowało, czy te małe pulpety wyrosną na wrzody na tyłku, czy jednak będą ogarnięte jak ich ojczulek.
— A ty co? Znowu fantazjujesz o tej twojej? — miauknął Wieczornik, uderzając ogonem w nos przyjaciółki. Bengalka kichnęła marszcząc brwi. Dalej jednak kontynuowała wpatrywanie się pustym wzrokiem w kociarnię.
— Nie? — fuknęłą niemalże mechanicznie, opierając łeb na barku rudzielca. Długie i miękkie futro łaskotało ją w nos.
— Jak to nie jak tak. Weź se znajdź jakieś hobby. Ona była tutaj ledwie kilka księżyców a ty zachowujesz się, jakbyś małpiego rozumu dostała! — zaprotestował, wstając na cztery równe łapy. Łeb kotki opadł na twardą ziemię, na co ta jęknęła niezadowolona. Wieczornikowe Wzgórze wpatrywał się w nią z błyskiem w oku — Wiem! Czekaj... jak to szło.. — zastanowił się na moment, tupiąc łapą — O! Wiem! — zawołał, chrząkając teatralnie — Najdroższa, pragnę ciebie tak, jak pragniesz mnie! Lecz cicho! Cóż za blask strzelił tam z sosny! Ono jest wschodem! Zaś ty najdroższa słońcem! Pnij się niczym bluszcz, przepędź aurę smutku! Ona aż zbladła z gniewu, gdyż ty jesteś od niej piękniejsza!
— Sklej jadaczkę, peplo, bo oberwiesz — syknęła cicho w stronę wojwonika.
Bengalka z zażenowania miała ochotę zakopać się pod ziemię. Wszyscy gapili się prosto na nich, szepcząc coś między sobą. Ściągnęła uszy w tył, policzki paliły ją żywym ogniem a chęć mordu przyjaciela sięgała zenitu.
— Morda, futrzaku! — syknęła, rzucając się na syna Deszczowej Gwiazdy i zakrywając mu pysk łapami. Niebieskie oczka błyszczały z rozbawienia, co tylko jeszcze bardziej ją podjudzało. Miała ochotę spuścić go z nurtem rzeki.
— Czy wy kiedyś dorośniecie? — drgnęła, słysząc rozbawione. Jej wąsy poruszyły się z ekscytacji.
— Jesionowy Wicher! — miauknęła radośnie, odwracając pysk w stronę pręgowanego kocura, po czym zeszła z rozwalonego niczym placek Wieczornika — Już myślałam, że ta kociarnia cię zeżarła, wujku! — mówiąc to, otarła się policzkiem o bark wojownika. Lubiła spędzać z nim czas, nie tylko przez to, że zwyczajnie był czadowy, ale również przez fakt, że przez te dobre dwadzieścia księżyców spędzonych tutaj, stał się dla niej niczym rodzina, jak prawdziwy wujek. Jesion uśmiechnął się pociesznie, już mając zamiar coś powiedzieć, jednak kotka szybko wtryniła mu się zdanie — Mam popilnować twoich dzieciaków? No wiesz, jakaś super nie jestem. Owieczka nie była ostatnio zadowolona z mojej usługi — miauknęła, rozglądając się dookoła, czy aby na pewno nigdzie nie ma niebieskiej kotki — Sprzedała mi srogi opierdziel — szepnęła czekoladowemu na ucho z poważnym wyrazem pyszczka.
— A ty co? Znowu fantazjujesz o tej twojej? — miauknął Wieczornik, uderzając ogonem w nos przyjaciółki. Bengalka kichnęła marszcząc brwi. Dalej jednak kontynuowała wpatrywanie się pustym wzrokiem w kociarnię.
— Nie? — fuknęłą niemalże mechanicznie, opierając łeb na barku rudzielca. Długie i miękkie futro łaskotało ją w nos.
— Jak to nie jak tak. Weź se znajdź jakieś hobby. Ona była tutaj ledwie kilka księżyców a ty zachowujesz się, jakbyś małpiego rozumu dostała! — zaprotestował, wstając na cztery równe łapy. Łeb kotki opadł na twardą ziemię, na co ta jęknęła niezadowolona. Wieczornikowe Wzgórze wpatrywał się w nią z błyskiem w oku — Wiem! Czekaj... jak to szło.. — zastanowił się na moment, tupiąc łapą — O! Wiem! — zawołał, chrząkając teatralnie — Najdroższa, pragnę ciebie tak, jak pragniesz mnie! Lecz cicho! Cóż za blask strzelił tam z sosny! Ono jest wschodem! Zaś ty najdroższa słońcem! Pnij się niczym bluszcz, przepędź aurę smutku! Ona aż zbladła z gniewu, gdyż ty jesteś od niej piękniejsza!
— Sklej jadaczkę, peplo, bo oberwiesz — syknęła cicho w stronę wojwonika.
Bengalka z zażenowania miała ochotę zakopać się pod ziemię. Wszyscy gapili się prosto na nich, szepcząc coś między sobą. Ściągnęła uszy w tył, policzki paliły ją żywym ogniem a chęć mordu przyjaciela sięgała zenitu.
— Morda, futrzaku! — syknęła, rzucając się na syna Deszczowej Gwiazdy i zakrywając mu pysk łapami. Niebieskie oczka błyszczały z rozbawienia, co tylko jeszcze bardziej ją podjudzało. Miała ochotę spuścić go z nurtem rzeki.
— Czy wy kiedyś dorośniecie? — drgnęła, słysząc rozbawione. Jej wąsy poruszyły się z ekscytacji.
— Jesionowy Wicher! — miauknęła radośnie, odwracając pysk w stronę pręgowanego kocura, po czym zeszła z rozwalonego niczym placek Wieczornika — Już myślałam, że ta kociarnia cię zeżarła, wujku! — mówiąc to, otarła się policzkiem o bark wojownika. Lubiła spędzać z nim czas, nie tylko przez to, że zwyczajnie był czadowy, ale również przez fakt, że przez te dobre dwadzieścia księżyców spędzonych tutaj, stał się dla niej niczym rodzina, jak prawdziwy wujek. Jesion uśmiechnął się pociesznie, już mając zamiar coś powiedzieć, jednak kotka szybko wtryniła mu się zdanie — Mam popilnować twoich dzieciaków? No wiesz, jakaś super nie jestem. Owieczka nie była ostatnio zadowolona z mojej usługi — miauknęła, rozglądając się dookoła, czy aby na pewno nigdzie nie ma niebieskiej kotki — Sprzedała mi srogi opierdziel — szepnęła czekoladowemu na ucho z poważnym wyrazem pyszczka.
< Jesionku? :3 >
Opiekunka Zboże!
OdpowiedzUsuńG e n i a l n e
OdpowiedzUsuń