Ta myśl dodała kotce determinacji. Machnęła radośnie ogonem, pełnymi szczęścia oczami rozglądając się wokół. Owocowy Las był piękny. Zawsze. Pora Opadających Liści dodała mu tylko uroku. Liderka wsłuchała się w melodię śpiewaną przez ptaki, poczuła wiatr ocierający się o jej futro, pozwoliła sobie wychwycić wszystkie leśne zapachy. Tak, uwielbiała to. Zdecydowanie brakowało jej ruchu. Nie potrafiła nawet myśleć o tym, że kiedyś jako starsza dawnego Klanu Lisa, będzie zmuszona siedzieć cały czas w obozie. Na chwilę posmutniała. Czas mijał zbyt szybko. Jeszcze tyle chciała zrobić, zobaczyć. Czy będzie jej dane spełnić swój ostatni cel, na który się długo przygotowywała? Musiała. To nie był jeszcze czas na jej pożegnanie. Pozostawi po sobie wiele. O miejsce, w którym teraz mieszkali, zadbała od korzeni, przyszłe pokolenia będą mogły kojarzyć ją z bezpieczeństwem i domem, jaki im zapewniła. Westchnęła cicho. Miała nadzieję, że właśnie z taką dobrocią będzie się kojarzyć.
- Chciałem z tobą porozmawiać. Możesz się zatrzymać? - miauknął Sokół.
Niebieski cały czas szedł za nią, próbując potrzymać jej kroku. W legowisku medyka byli razem, ponieważ oboje skręcili sobie łapy spadając z drzewa. Kotce to odpowiadała. Mogła wtulać się w jego futro i zagadywać. Odwróciła się, posyłając w jego stronę ciepły uśmiech.
- Nie mogę. Łapy same mnie prowadzą! Im powiedz, żeby się zatrzymały. - zaśmiała się, poruszając z rozbawieniem wąsami. Machnęła ponownie ogonem, puszczając się teraz biegiem przez las. Szybko tego pożałowała, zatrzymując się, czując ucisk od strony łapy. Powinna ją bardziej oszczędzać. To był jedyny warunek Wschodu, gdy opuszczali jego legowisko.
- Powinnaś bardziej uważać. - miauknął ze zmartwieniem, gdy udało mu się ją dogonić. Czarnulka otarła się o bok partnera, odpowiadając mu cichy mruczeniem. - Mieliśmy wrócić do pewnego tematu...
Nie dokończył. Szyszka uniosła pośpiesznie łebek, słysząc dziwne szuranie. Ogrodzenie. Zmrużyła oczy. Wysunęła pazury, wdrapując się z wprawą na pobliskie drzewo. Balansując na gałęzi, podeszła prawie do jej gałęzi, by lepiej się przyjrzeć. Sokół znalazł się za nią, lecz tym razem uważał. Woleli znowu nie znaleźć się na ziemi.
Szyszka wysiliła wzrok. Przy Ogrodzeniu, po ich stronie terenu, leżał jakiś rudy kocur. Nie ruszał się, jednak nie była pewna, czy właściwie dawno jest w drodze do przodków, czy może jeszcze żyje. Kimkolwiek był, na pewno nie należał do Owocowego Lasu.
- Intruz. - mruknęła, zwracając się do wojownika.
- Ktoś z Klanu Nocy? - syknął Sokół, jeżąc sierść.
Niepewnie pokręciła głową.
- Nie wiem. Jest za daleko, żebym wychwyciła jego zapach. Ryzykujemy? - spojrzała na ukochanego. Podchodząc do niego naraziliby się na wykrycie. Jeśli pochodził z klanu pachnącego rybami, mógł mieć złe zamiary. Sokół więc od razu postanowił, że go zostawią. Jednak serce Szyszki jakoś nie mogło jej na to pozwolić. Łapy nie chciały wlec jej do obozu, co jakiś czas się odwracała. A jeśli on potrzebował pomocy? Nie chciała mieć na sumieniu kolejnego życia.
- Szyszko?
- Chociaż sprawdzę, czy nic mu nie jest. - miauknęła błagalnym tonem głosu. Liczyła, że nie będzie tego potem żałować. Jeśli faktycznie będzie to nocniak, będą musieli się go pozbyć. Z tą myślą czarnulka ruszyła w stronę intruza.
Leżał jak bez życia. Musiał być wyczerpany. Gdy jednak zbliżyła bliżej pyszczek, nie wyczuła zapachu śmierci, jedynie przerywany oddech. Kocur pachniał jednym z leśnych klanów. Starała się wychwycić woń. Na pewno nie był to Klan Nocy. Obstawiała Klif lub Wilka. Odwróciła pyszczek w stronę partnera.
- Zabierzemy go do Wschodu. Nie chce by zginął. - mruknęła.
***
Otrzymała informację o jasnym przekazie: intruz się obudził. Szyszka od razu wybrała się więc do legowiska medyka, mieszczącego się w krzewach jeżyn oplatających śliwę. Czarnulka przywitała się skinieniem głowy z medykiem. Jej łagodne ślepia zatrzymały się na rudym kocurze, leżącym na jednym z mchowych posłań. Usiadła obok, lustrując go krótko wzrokiem.
- Witaj. - miauknęła na powitanie. - Jak widzisz nie znajdujesz się teraz na swoim terenie, lecz moim. Nazywam się Szyszka, jestem tutaj przywódcą. Powiedz mi kim jesteś i dlaczego znalazłeś się na terenach mojego klanu?
<Leszczynowa Bryzo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz