Liliowy kocur zwrócił większą uwagę na siostrę. Myślał, że po odnalezieniu Zimorodka, oba kociaki odbiegną do żłobka, ku zatroskanej Berberysowej Bryzie. Mama bywała strasznie zmartwiona o los swoich pociech, ale była taką cudowną, ambitną kocicą, że wszystko mógłby jej wybaczyć, nawet to, że jako kociak nie miał aż takiej swobody poza żłobkiem. Uśmiechnął się na samą myśl swoich figlarnych, kociakowych księżyców.
- Proooosimy! - do siostry przyłączył się Zimorodek.
Szczawiowy Liść teraz był ciekaw, czy naprawdę chcieli aż tak bardzo jego towarzyszka, czy może bardziej liczyli, że gdy wrócą z nim do kociarni, ominie ich karny wykład od mamy? Nie zastanawiał się nad tym długo, uśmiechając się lekko do rodzeństwa.
- No dobrze, już mnie tak nie przekonujcie. - miauknął, poruszając wąsami.
Rosa i Zimorodek wydali się naprawdę zachwyceni. Już po chwili kocurek krzyknął, że kto ostatni w żłobku, ten stara mysz. Pognał w tamtą stronę, Rosa natomiast za nim. Szczawiowy Liść skierował się za kociakami, specjalnie idąc wolno, by dać im jakiekolwiek szanse. Mimo iż kochał rywalizację, potrafił się powstrzymać, jeśli chodziło o jego rodzinę. Te kocięta były przyszłością Klanu Klifu oraz jego własnej, wielkiej, wspaniałej rodziny.
Rosa zatrzymała się przed żłobkiem, gdy Zimorodek już dawno wpadł do środka. Szczawik obiegł siostrę krótkim spojrzeniem, domyślając się że zwolniła, by mu nie zrobiło się "przykro", że jest na końcu. Pogłaskał ją po główce, następnie ogonem wpychając do żłobka. Sam znalazł się w nich chwilę później. Powitał go znajomy zapach mleka i poczucie ciepła.
- Były z tobą? Martwiłam się o nich. - Berberysowa Bryza niemal od razu znalazła się przy nim. Zaczęła wylizywać zmierzwione futerko Rosy, najmłodszej z ich rodu.
- Powiedzmy. Nic im nie jest mamo. To zdrowe, silne kociaki. - miauknął, uśmiechając się szeroko Szczawik. Berberys odpuściła dalsze słowa, zajmując się córką.
<Rosa?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz