* * *
Gdy tylko otworzyła oczy, zauważyła, że jest jakaś dziwna. Inne koty patrzyły na nią jakimś dziwnym wzrokiem, a Owocowa Pogoń i Cętkowany Liść raczej nie przejmowały się nią zbytnio. Kociaki cierpiące razem z nią w miejscu tortur, zwanym żłobkiem, nigdy nie chciały się z nią bawić, za co była skazana na towarzystwo tylko jakiegoś płowego gościa. Tak. Świtającej Maski. Gdy tylko miał czas, opiekował się nią, choć jej zdaniem nie wychodziło mu to zbyt dobrze. Im stawała się starsza, tym lepiej zdawała sobie sprawę ze swego pochodzenia. Jak tylko pytała o rodziców, karmicielki znajdywały wymówki i odchodziły od niewygodnych tematów. Dowiedziała się prawdy, od nowej koleżanki, Śnieżki. Urodziła się poza klanem. Możliwe, że matka i ojciec byli włóczęgami lub pieszczochami. Stąd to dziwne zachowanie klanowiczów. Niezbyt jej się to podobało.— Ej, Śnieżka, czy to prawda, że jesteśmy jedynymi kotkami w tym więzieniu? — zagadnęła córkę Owocowej Pogoni, gdy zadecydowała, że koniec wiecznej nudy już powinien nastać. Troszkę zdziwiona calico spojrzała na nią wibrującym wzrokiem.
— Tak, a co? — i przerwała gdy usłyszała nawoływanie Mroźnego, bo tak Noc nazywała niezbyt miłego dla niej kocurka u wejścia. — Muszę iść.
No tak. Starsze koty mogły wychodzić. Nie lubiła tego. Ona też chciała wyjść. Podeszła do wejścia i niepewnie rozejrzała się po obozie. Całe szczęście, Świtająca Maska był chyba znów u dziada, Potrójnego Kroku. Dobrze. Dziś musiała się zabawić.
<Ktoś, coś?>
Klep Świtem
OdpowiedzUsuń