Za jakie grzechy, Klanie Gwiazdy?
Oczywiście Miedziana Iskra także przyłączyła się do bitwy. Co prawda była dopiero co gwałtownie rozbudzona, ale jej mózg pracował na pełnych obrotach, pchany adrenaliną.
Przejechała wszystkimi pazurami lewej łapy po boku przeciwnika. Dawno tego nie robiła… Ale czy chciała? W żadnym wypadku. Raczej wszyscy, którzy choć trochę znają Miedź, powinni wiedzieć, że jest z niej pokojowa klucha. Mimo wszystko, czasem trzeba się poświęcić.
Ledwo zdołała odrzucić od siebie wroga na kilka lisich ogonów, a już przybiegł mu ktoś na pomoc. Wiedziała, że walka z dwoma kotami na raz będzie trudniejsza, lecz wiedziała także, że da sobie radę. Nawet nie analizowała sytuacji, po prostu działała w stu procentach instynktem. Jeden z nich był już słaby. Zaatakowała tego drugiego. Z wściekłym okrzykiem szarpnęła się i wyrwała mu kępę futra z karku. Splunęła nią jak najgorszą wronią strawą. W tym momencie usłyszała zduszony, z pozoru dosyć cichy krzyk, jednak dla niej tak znajomy i wybijający się spośród zgiełku, że już w pierwszym uderzeniu serca rozpoznała, do kogo ten krzyk należy. Z paniką odwróciła się w stronę z której dochodził dźwięk. Nie widziała szczegółów dokładnie, z racji wszechobecnej ciemności wywołanej późną nocą, ale dobrze wiedziała, że tam był Igła. Jej kochany Igiełka, w pysku jakiegoś lisiego łajna. Jej oczom nie umknął także blask białej kości, wystającej z którejś z nóg jej partnera. Jej histeryczny, przepełniony żalem, strachem i troską krzyk, z łatwością wybił się ponad hałasy walki, a nawet i dalej. Nieopanowane łzy już moczyły jej futro i już chciała pędzić mu na pomoc, ale zupełnie zapomniała o swoich przeciwnikach. Jeden z nich wykorzystał jej chwilową dezorientację i skoczył na nią, bez trudu ją powalając. Nawet nie protestowała. Chciała pomóc Igle, chciała pomóc wszystkim, ale w tej chwili dotarła do niej jej bezsilność. Sama nic nie zdziała. Zginie tu, załzawiona, roztrzęsiona, zupełnie bezbronna. Przeciwnik bez litości wbił pazury w jej bok, aby przypadkiem nie próbowała uciec. Kły zbliżające się do jej gardła niebezpieczne błysnęły w świetle księżyca.
A jednak nie.
A jednak ktoś jej pomógł.
Ktoś od tyłu brutalnie ściągnął wroga z jej smukłego ciałka.
Nie chciała na to patrzeć. Zwinęła się w ciasną kulkę i płakała.
<Igiełko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz