Po raz kolejny tego dnia, od razu po treningu Króliczej Łapy, udał się do żłobka, by posiedzieć z rodziną. Widok tych małych szkrabów, które cicho popiskiwały, naprawdę rozczulał. Coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że nie chciałby cofnąć czasu, aby nie dopuścić do wybicia barku ukochanej. Dzięki temu... mieli potomstwo. Był ojcem. Uniósł głowę słysząc znajomy głos, który pytał o pozwolenie, by wejść do środka.
- O, Jaskrowy Pył! - Na znajome brzmienie głosu kocur odwrócił się, by w mroku dostrzec zarys czekoladowej sylwetki.- Hej! N-no wiesz, tak jakoś wyszło, że jeszcze nie odwiedziłem twojego potomstwa, więc postanowiłem teraz wpaść.
- Mówicie ciszej. Śpią - Kremowa vanka wskazała na kocięta.
No tak. Nie chcieli ich obudzić i narażać się na wrogie spojrzenie królowej. Jesionowy Wicher zaprosił ogonem wojownika, aby podszedł bliżej.
- Spokojnie. Jeszcze nie gryzą - Uśmiechnął się, starając się mówić ciszej.
Były uczeń podszedł i przyjrzał się kuleczką. Aż dziwne, że kiedyś on sam, jak i rudy wojownik byli tacy mali. Ale ten czas szybko leciał!
- Jak się nazywają? - zapytał Jaskrowy Pył.
- Ten to Kaczorek - Pokazał na rudą kulkę. - Obok niego Malinka, a to Jesiotr.
- Ale malutcy...
Prawda. Dwójka z jego dzieci była wręcz kruszynami, które mógł strącić nawet powiew wiatru. Jedynie najmłodszy, kremowy kocurek, wzrostem przypominał normalne kociaki. Nie mógł się doczekać, aż otworzą oczy, nauczą się pierwszych słów i zaczną poznawać świat. Na razie tylko jadły i wierciły się, popiskując.
- Macie naprawdę piękne dzieci. Gratulacje - powiedział wojownik.
Brzoskwinka i jej partner podziękowali.
- Zostawicie mnie teraz? Jestem strasznie zmęczona. Chcę trochę się zdrzemnąć - Ziewnęła królowa.
- Tak, jasne. - Polizał ją po policzku i wraz z Jaskrowym Pyłem wyszli ze żłobka.
Na zewnątrz powitały ich ciepłe promienie słońca. Usiedli nieopodal pogrążeni w ciszy. W końcu Jesionowy Wicher zwrócił wzrok na arlekina.
- A jak tam się u ciebie układa? Ciągle widzę cię jakiegoś zamyślonego. - miauknął.
Nieco się martwił o wojownika. Wzrostem dorównywał uczniowi, został porwany przez Dwunożnych, miał poważne problemy z swoją pierwszą uczennicą, a teraz... teraz wydawał się bardzo odrealniony. A może tylko mu się zdawało? W końcu czasami widywał go w towarzystwie swoich rówieśników, z którymi dobrze się dogadywał. Mimo to wolał zapytać i w razie potrzeb go wesprzeć. Nadal czuł się za niego odpowiedzialny, ponieważ był jego pierwszym uczniem.
<Jaskrowy Pyle?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz