— A ja mówię, że zrobiłam to dobrze!
— Ale, Nornicowa Łapo, spokojn…
— Zamknij się brzydalu, lepiej wiem co mi wolno a czego nie wolno!
Jaskrowy Pył położył uszy po sobie, a jego ogon zamiatał ziemię. Nie miał już siły na małą psotnicę z dawnego Klanu Lisa, którą przydzielono mu na ucznia. Nornicowa Łapa była opryskliwa, bezczelna, marudna i wywyższała się ponad miarę. Czy Jesionowy Wicher też miał tak samo dość, kiedy go szkolił?
Kotka otworzyła pysk, jakby chciała dodać coś jeszcze, ale przerwał jej głos dobiegający z tyłu.
— Cześć, Jaskrowy Pyle. Jak tam? Widzę, że wracacie z treningu. Radzisz sobie? — Gdy młody wojownik się odwrócił, ujrzał, ku swojej uldze, swojego byłego mentora.
Dzięki ci Jesionowy Wichrze, wyzwoliłeś mnie od tego potwora, przeszło kocurowi przez myśli, gdy niepewnie podszedł do starszego kota.
— Hej Jesionowy Wichrze! Radzę… tak tak, radzę sobie… Nornicowa Łapo, możesz zostawić nas samych?
Uczennica parsknęła pod nosem coś o idiotycznych Nocniakach, ale opuściła dwójkę kocurów, na pożegnanie plując mentorowi pod łapy. Jaskrowy Pył westchnął ciężko, wbijając w przyjaciela zrozpaczone spojrzenie. Następnie usiadł, owijając ogon wokół łap.
— Jednak nie jest radzisz sobie tak dobrze jakbyś chciał? — W głosie wojownika pojawiła się mieszanka powagi i łagodności.
— Mhm… jest wprost beznadziejnie. Ona mnie w ogóle nie słucha! I nie szanuje… ale nie chcę się jej stawiać. Na pewno ma powody, przecież straciła dom i pewnie też rodzinę… — Pochylił łeb.
— Pamiętałeś o rytuale wrzucenia do wody dla uzyskania szacunku u mentora?
— Jesionowy Wichrze…
— No tak. Pamiętaj, jeśli nie będziesz umiał dodać wiary samemu siebie, nie dodasz tego jej. Wierzę w ciebie, na pewno nad nią zapanujesz. Tylko więcej odwagi. — Wyprostował się, otrzepując sierść.
— Tak. Dzięki. — Tym razem odważył się spojrzeć byłemu mentorowi w oczy i zdobył się na wymuszony uśmiech.
Zaraz po tym otrzymał kuksańca w bok. Uśmiech stał się szczerszy, a z pyska wydobył się cichutki chichot.
***
Jaskrowy Pył odnosił wrażenie, że życie w Klanie Nocy biegło w nieubłaganym tempie. Tyle się działo… od tamtej rozmowy z Jesionowym Wichrem wystarczył zaledwie księżyc, żeby ocalałe Lisiaki napadły obóz rybojadów i odbiły swoich. Znaczyło to tyle, że wojownik nigdy nie dokończył szkolenia Nornicowej Łapy. Może to i lepiej? Ani trochę się nie dogadywali, a ona zdawała się być u nich nieszczęśliwa. On też był spokojniejszy bez ciążącej świadomości, że musi co poranek ją zbudzać i wysłuchiwać jej obelg oraz narzekania.
Właśnie wrócił po porannym patrolu. Obóz dopiero teraz zaczynał tętnić życiem, koty opuszczały swoje legowiska, przysiadały do wspólnych posiłków lub wybierały się na polowania. Kocur poczuł, jak ślina zbiera mu się w pysku na kuszący zapach pstrąga, ale odwrócił się zaciskając zęby. Jadł już dzisiaj śniadanie. Dostanie opieprz, że zabiera się za porcje nieprzeznaczone dla niego. Gdy reszta kotów uczestniczących w patrolu rozeszła się na różne strony, wzrok Jaskrowego Pyłu powędrował w stronę żłobka. Niedawno na świat przyszła trójka maluchów, ponoć przeuroczych bąbli, będących dziećmi Brzoskwiniowej Bryzy i Jesionowego Wichru. Jego przyjaciel został ojcem, a on jeszcze nie miał okazji przywitać się w jego potomstwem! Chyba najwyższy czas je odwiedzić.
Ostrożnie włożył łeb do środka legowiska, nie chcąc czasem przeszkadzać. Gdy na cichutkie "Mogę wejść?" otrzymał potwierdzające mruczenie, wślizgnął się do środka. Zamrugał parokrotnie, żeby przyzwyczaić oczy do panującego wewnątrz mroku. Następnie powoli podszedł do legowiska zajmowanego przez młodą karmicielkę i trzy puchate kuleczki, akurat smacznie śpiące. Ojej. Jaskrowy Pył nigdy nie umiał w kontakt z dziećmi, ale nie mógł zaprzeczyć temu, że wyglądały uroczo.
— O, Jaskrowy Pył! Na znajome brzmienie głosu kocur odwrócił się, by w mroku dostrzec zarys czekoladowej sylwetki.
— Hej! N-no wiesz, tak jakoś wyszło, że jeszcze nie odwiedziłem twojego potomstwa, więc postanowiłem teraz wpaść.
<Jesionku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz