*przed wypuszczeniem Igły z dołu*
Brzydziła się sobą.
Nic nie zrobiła, by pomóc ojcu. Po prostu stała tam, w milczeniu i ze strachem obserwując, co się dzieje.
Krążyła w kółko w zarezerwowanym dla siebie kącie legowiska starszyzny, wywijając wściekle ogonem. Nie zwracała uwagi na obserwujące ją ze zdziwieniem kociaki. Nie mogła się teraz przejmować czymś, co mogło odwrócić jej uwagę od najbliższego celu. Musiała jakoś pomóc ojcu. Potrzebował teraz czegoś, co utrzyma go dłużej przy życiu i pozwoli odzyskać siły.
Zioła.
Musiała zakraść się do swojego dawnego legowiska. Tylko kto mu je przyniesie? Sama nie mogła się zbliżać do Iglastego Krzewu. Stwórca jej zabronił. Musiała znaleźć kogoś, kto jej pomoże. Piórko? Kolec? Wróbel?
Zaczęło się od powtarzania tego samego planu w kółko i w kółku. Tylko żeby nie zapomnieć.
Niedługo po tym wyszła z kociarni, szukać pomocy. Wróblowe Serce i Borsuczy Krok. To bura podsunęła im rozwiązanie, gdy pointka szukała kogoś, kto by im pozwolił przejść. Przynajmniej Wróblowi. Gdy jeden problem się rozwiązał, na horyzoncie już majaczył kolejny. Jak zdobyć zioła dla Igły?
Gdy Fasolka czaiła się niedaleko wejścia do legowiska medyków, czekając na kolejną zmianę. Zwykle zmieniali się podczas górowania słońca, a że akurat wtedy leża pilnowała Zachodzący Promyk, więc wolała poczekać, mając nadzieję, że przynajmniej raz szczęście się do niej uśmiechnie. Węgorzowy Grzbiet. Kotka odetchnęła. Teraz albo nigdy.
— Czego? — fuknął kocur, widząc, jak pointka powoli do niego podchodzi. Stawiała kroki lekko, z jak największą gracją. Nie mogła uwierzyć w to, że właśnie miała zamiar wdzięczyć się przed obcym kocurem. Nie widziała jednak innego rozwiązania, a popychana desperacją i frustracją nie miała zamiaru się nad długo zastanawiać. Przybliżyła się do niego, odpowiadając mu delikatnym, wymuszonym uśmiechem. Czarny uniósł pytająco jedną brew, gdy córka Iglastej Gwiazdy przeniosła się blisko niego, mrucząc cicho. Jasna otarła się o jego pierś, próbując jak najlepiej ukryć swoje obrzydzenie. Jej ogon delikatnie musnął policzek Węgorza.
Gdyby tylko miała coś innego do zaoferowania...
Gdy się odwróciła, kocur się do niej uśmiechnął w okropny sposób. Wróciła się, by znowu znaleźć się blisko jego pyska.
Parę słodkich słówek.
Polizanie za uchem.
Ciche, kuszące mruczenie.
I w końcu, wyczekiwane słowa.
— Masz chwile. Streszczaj się. — mruknął Węgorz. Fasolka wbiegła do swojego dawnego legowiska. Rozejrzała się gwałtownie, szukając czegokolwiek, co jeszcze nie wyschło i co by mogła dać Igle i innym. Przez jej mózg przewijały się liczne nazwy i obrazy roślin. Musiała szybko znaleźć odpowiednie. Rumianek i krwiściąg mniejszy. W panice wzięła jeszcze tyle, ile mogła zmieścić w pysku. Cokolwiek. Nie wiedziała, kiedy znowu tu zawitają. Gdy w jej pysku skończyło się miejsce, kotka stanęła w miejscu, by oczyścić umysł. Weszła w głąb leża, obejrzeć ich legowisko. Nic się nie zmieniło. Wszystko zostało na miejscu, tak jak to zostawili. Miała wrażenie, że czas się tutaj zatrzymał. Jej wzrok spoczął na skalnej ścianie. Czerwony ślad łapy odbity przez Potrójny Krok. Nieświadomie podeszła bliżej. Zamykając oczy przycisnęła czoło do zimnej, zakurzonej powierzchni.
Oby żył.
Oby wrócił.
Oby sprowadził pomoc.
Poczuła, jak łzy zbierają się w jej oczach. Szybko potrząsnęła głową, próbując się opanować. Nie mogła żyć tym pewnie i tak już skazanym na porażkę życzeniem.
— Koniec czasu!
Kotka momentalnie wybiegła z legowiska medyków, mając nadzieję, że kocur nie zauważy, ile wzięła. "Obyś zdechł" powiedziała w myślach pointka, mijając czarnego. Musiała teraz szybko schować to, czego na tą chwilę nie potrzebowała.
Nasłuchiwała, czy nikt się nie zbliża.
Oddalające się kroki.
Kotka szybko ukryła cenne zioła pod swoim legowiskiem w starszyźnie. Suchy mech i jakieś patyki musiały wystarczyć jak na razie.
Wszystko potem potoczyło się szybko. Za szybko.
Wróblowe Serce zaniósł "pomoc" Igle, były lider został wypuszczony, a dowody, które musiały wypaść buremu - znalezione. Drzemlik skazana na śmierć. Wyrok na oczach całego obozu. Ktoś musiał zginąć. Nie było jej szkoda przybocznej Stwórcy. Wiedziała, że nie powinna tak na to patrzeć. Powinna przejąć się śmiercią kotki, jednak... za dużo cierpienia przyniosła grupa Stwórcy, żeby teraz żałować jej członka. Żeby czuć coś innego do nich niż gniew. Stwórca był głupi. Osłabił tylko swoją grupę głupią karą. Gdyby tylko mogła jeszcze kogoś przekonać do zdrady. Zabijać ich powoli, od środka ich własną głupotą.
Kolejny wschód słońca. Złoty krąg uniósł się na niebo, by zaraz schować się za szarymi, ciężkimi chmurami. Córka Iglastego Krzewu zobaczyła siedzącego samotnie burego kocura, wbijającego wzrok w ziemię. Fasolka westchnęła cicho, po czym z ciężkim sercem podeszła do niego. Widziała, jak wtedy Drzemlikowy Dzwonek spojrzała mu w oczy ze strachem. Wiedziała, że Wróblowe Serce potrzebuje teraz wsparcia bardziej niż zwykle. Przysiadła blisko i przytuliła przyjaciela. Czuła, jak tonie w jego półdługiej sierści. Usłyszała ciche bicie jego serca i krótkie oddechy. Nic nie mówiła. Nie mogła znaleźć żadnych słów pocieszenia czy wsparcia dla Wróblowego Serca. Kocur położył łeb na jej głowie. Siedzieli tak w ciszy, wtuleni w siebie. Nie mogła stracić już nikogo bliskiego. Nie obchodziło ją, co jeszcze będzie musiała poświęcić - nie miała zamiaru pozwolić na więcej krzywd.
< Wróbelku? Sry za gniota;; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz