Położył uszy po sobie. NIE CHCIAŁ już jej znosić. Rozkwit była najokropniejszą istotą na tym świecie, jaką znał. Już nie obchodziły go konsekwencje. Chciał po prostu się na niej wyrzyć za wszystko, co robiła. Doskoczył do siostry i pchnął tak, że nie spodziewająca się napastnika koteczka z piskiem odleciała kilka ogonów dalej, młucąc niezdarnymi łapkami po ziemi. Automytycznie zalała się łzami i zaczęła ten swój krzyk do mamusi. Chyba pierwszy raz na serio. Szałwia obrócił się tylko i wybiegł ze żłobka. Nikt go nie będzie wyzywać, bo nic złego nie zrobił. To wszystko jej wina! Jej, jej i jeszcze raz jej! Skulił się w drobnych zaroślach przy norze i czekał. Sam nie wiedział, na co. O dziwo, matka nie przyszła. Nie zabrała go, nie wyzwała. Siedział tak, dopóki nie zaczęło się ściemniać, a futro malucha ogarnęło zimno. Podreptał do środka, natychmiast zwijając się koło ciepłego cielska Konwaliowej Rzeki. Ta drgnęła i polizała go po łebku, lecz nie odezwała się już. Za to jednak poczuł na sobie wściekłe, nienawistne spojrzenie szylkretki, której tym razem nie wyszło. Posłał jej to samo, a następnie zamknął oczy. Był już zmęczony. Bardzo zmęczony.
Wieczorem następnego dnia odbyło się coś niezwykłego. Może nie tak niezwykłego dla wszystkich, no, z pewnością nie dla kremowego pręgusa. Mianowanie na uczniów. Ciernista Gwiazda zwołała zebranie klanu. Krótkołapa, która przez całe popołudnie pielęgnowała swoje pociechy na tą uroczystość, powoli prowadziła je na zewnątrz, nie chcąc, by głupim wyskokiem z emocji zepsuły sobie dopiero co ułożone futro. A więc stanął. I słuchał, chociaż z pewnością niezadowolony z tego, co tu się dzieje. Będzie musiał spać mniej, niż wcześniej, pracować, pomagać, polować i walczyć w sposób inny, niż obrona przed "siostrzyczką"?! Przecież nikt nie pytał go o zdanie, czy chce! Ale jednak musi. Sarnia Łapa dostał tego frajera Leśnego Cienia, Blada Łapa - Ziołowego Nosa, Splątana Łapa Brzoskwiniową Gałązkę, a Kwitnącą Łapę miał szkolić Orli Trzepot. Ale on... On będzie trenować z tą kreaturą Fiołkową Bryzą. Kotką bez jednego oka. Czego to go nauczy? I dlaczego akurat to?! Świeżo upieczony uczeń był bardziej, niż zły. Był wściekły. Dlaczego ta liderka jest tak okropna i zgotowała mu taki los? Jeknął cicho, kątem oka dostrzegając zwycięski wzrok młodej niebieskookiej.
- Nienawidzę cię - szepnął głucho ze zmrużonymi oczami, wiedząc, że ani ona, ani nikt inny tego nie usłyszał.
<Kwitnąca?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz