Płowy kocurek, leżący bezbronnie na terenie jej klanu od razu rzucił się przywódczyni w oczy, chociaż w pierwszej chwili pewna była, że nie żyje. Mimo wszystko ruszyła w jego kierunku i z pewną ulgą dojrzała, jak się podnosi. Trzeba przyznać, że ostatnimi czasy dość często jakieś samotne dusze przywiewa na ich terytorium. Była pewna, że Migotka nie jest tym faktem zadowolona. Przenikliwym spojrzeniem obadała obcego. Był ranny i najpewniej przemęczony. Spojrzała krótko po swoim towarzystwie. Zakręcone Ucho i Migoczące Niebo zapewne doskonale wiedzieli, co teraz powie, nim w ogóle otworzyła pysk.
— Kontynuujcie patrol. Zabiorę go do obozu. — Point ochoczo i trochę nazbyt energicznie pokiwał głową, córka Rdzawego Ogona zaś jedynie westchnęła, jednak nie zamierzała wchodzić w kompetencje swojej przyjaciółki. Bura w końcu na pewno wiedziała doskonale, co robi. — Możesz samodzielnie iść? — odezwała się w końcu do zdezorientowanego kocura, który niemrawo pokiwał głową i wstał. Wolnym krokiem ruszył wraz z przywódczynią w kierunku niezbyt mu znanym.
— Kim jesteś? I... Czemu właściwie miałbym gdziekolwiek z tobą pójść? — zaczął pytać, a w jego głosie nie było strachu, chociaż odbijało się tam zmęczenie. Cierń rzuciła mu krótkie spojrzenie, nie za bardzo przejęta jego tonem. Sama nie należała do najmilszych, to też nie winiła kocura za zupełny brak taktu. Zresztą, licho jedno wie, co tutaj robi i co przeżył. Postanowiła jednak pokazać mu, kto tutaj rządzi.
— Przebywasz na moim terenie, więc radzę ci zwracać się do mnie grzeczniej — zaznaczyła, a kocur jedynie prychnął, słysząc ją. — Nazywam się Ciernista Gwiazda, jestem przywódczynią Klanu Burzy, jednego z czterech leśnych klanów. Zabieram cię do naszego medyka, Burzowego Serca, aby opatrzył twoje rany i podał coś na wzmocnienie.
Kocur stanął w miejscu i spojrzał nań uważnie.
— Po co? — burknął. Cierń przewróciła oczami, jednak zarówno jej pyszczek, jak i postura wyrażały stoicki spokój. Była nie tylko liderką, ale i matką, a w czasach gdy jej pociechy dopiero poznawały świat cierpliwość kocicy przeszła wiele prób. Jakiś gówniarz nie wyprowadzi jej z równowagi.
Mimo wszystko, poczuła ukłucie żalu, na myśl o tym, że z trzech jej kociąt pozostały tylko dwa.
— Żeby debil miał pytanie. Patrz, działa — oznajmiła dziarsko, nadal idąc przed siebie. Obracając łeb dojrzała jednak, że znajda siedzi w miejscu, spoglądając nań pogardliwie. Cofnęła się więc i stanęła tuż przed kociakiem, rzucając mu swój zwyczajny, chłodny wyraz pyszczka. — Oferuję ci bezinteresowną pomoc i być może schronienie na jakiś czas, ale jeśli zamierzasz wybrzydzać, to mogę cię odprowadzić tam, gdzie cię znaleźliśmy. Nie zamierzam cię ciągnąć za ogon do obozu. Zatem idziesz, czy nie?
<Kasztan? Postaraj się unikać ciągłego powtarzania tych samych słów w opowiadaniach, będą one wówczas atrakcyjniejsze dla czytelnika ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz