Po zgromadzeniu Blada Łapa nie skierował się do obozu za resztą klanu. Ruszył bardziej na północ. W ten sposób dotarł na Północe zbocze. Przysiadł tam, a złość ponownie się w nim zebrała. Jak Klan Gwiazdy mógł coś takiego zrobić?! Wcześniej młody kocur miał minimalne wątpliwości co do zła gwiezdnych, jednak po incydencie ze zgromadzenia był już pewny. Klan Gwiazdy nie pomaga klanom, tylko im szkodzi. Jak inaczej wytłumaczyć to, że na zgromadzeniu na ziemi leżało osiem ciał bezbronnych kotów? Gwiezdni myślą, że teraz koty klanów podkulą ogonki i dalej będą ich wychwalać? W takim razie się mylą! Liliowy wbił pazury w ziemię. Musiał się jakoś opanować, marnował na to wszystko zbyt dużo energii… Potrzebował się na czymś wyżyć. Północne Zbocze było dobrym miejscem na polowanie. Cętkowany uczeń podniósł się. Zaczął węszyć w poszukiwaniu zapachu jakiegoś królika. Deszcz utrudniał sprawę, jednak po dłuższej chwili Blada Łapa złapał dość świeży trop, i poszedł za nim. Nie musiał iść długo. Po chwili znalazł się w niedalekiej odległości od królika. Zaczaił się z boku, by po chwili mocno odbić się od ziemi tylnymi łapami, i uderzyć w bok zaskoczonego zwierzęcia. Futrzak zaczął się miotać, ale Blady szybko wbił zęby w jego gardło. Królik zastygł w bezruchu, a krew zaczęła wypełniać pysk kocura.
~*~
Wkrótce trudno było określić, jakim zwierzęciem była upolowana przez Bladą Łapę zdobycz. Niebieskooki dosłownie rozerwał królika na strzępy. Uczeń spojrzał na swoje dzieło. Wnętrzności zwierzęcia były rozwleczone po ziemi, otoczone kałużą krwi. Cętkowany terminator spojrzał wyzywająco w górę, na niebo, które było przykryte ciemnymi, deszczowymi chmurami, z których leciały na ziemię ciężkie krople. Jego łapy, pysk i klatka piersiowa były ubrudzone krwią, jednak deszcz powoli zmywał szkarłatną ciecz z jego futra. Kocur raczej nie powinien wracać tak brudny do obozu, więc zaczął czyścić futro językiem. Niedługo resztki krwi zostały tylko na łapach, pazurach, i zaledwie parę niewielkich śladów w okolicach pyska. Raczej nikt nie zauważy… Mimo, że złość nadal miotała się w młodym kocie, przynajmniej nie okazywał jej otwarcie. Nie stać go było jednak na sztuczny uśmiech, lub jakąkolwiek inną udawaną emocję, gdy wchodził do obozu. Oczy ponownie były zimne jak lód, a ich spojrzenie przeszywało chłodem. Na pierwszy rzut oka nie wyrażały one żadnych emocji, jednak gdy zajrzało się odrobinę głębiej, można było dostrzec w nich kipiącą nienawiść i odrazę, i samo spojrzenie było bolesne., lub też niepokojące. Pysk miał absolutnie obojętny. Przeszedł bokiem obok czuwających nad ciałem Konwaliowej Rzeki kotów, nie zwracając na nich uwagi. Gdy dochodził już do legowiska, poczuł jak coś dotyka go w bark. Odwrócił się gwałtownie. Jak się okazało, była to Pylisty Świt. Kotka wyglądała słabo, a jej oczy były wypełnione smutkiem.
- Blada Łapo, ja… - zaczęła niepewnie. Blady nie miał jednak nastroju na rozmowę. Wbił w nią spojrzenie lodowatych oczu, w których dodatkowo pojawił się niepokojący błysk. Wysunął też pazury dalej ubrudzone krwią, a jego psyk bardzo delikatnie, prawie niewidocznie wykrzywił się w wściekły grymas.
<Pyłek? Przepraszam, że tak krótko i beznadziejnie.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz