Rudzik Junior sapnął cicho, ale widząc radość na pyszczku vanki musiał się uśmiechnąć.
- Nja pewnio będziesz swietną uzdlowiciejką! – krzyknął radośnie i otarł się o bok Pszczółki. Niestety potknął się przy tym i po chwili leżał na siostrze, która siłą rozpędu uderzyła w Dymka. W następnym uderzeniu serca stali się wielką kupą futra, nosów i łap. Bawiliby się dłużej gdyby nie mama. Leśny Strumień stanowczym głosem zarządziła popołudniową drzemkę, co Rudek przyjął z radością. Wtulił się w dymne futro królowej i natychmiast zasnął.
*księżyc później*
Rudo-biały od dłuższej chwili siedział w miejscu. Pszczółka i Dymek wyszli do medyków, pooglądać ich przy pracy. Leśny Strumień udała się do… no cóż. Tego syn Pszczelego Żądła nie wiedział. Rudek tymczasem został na miejscu, postanowiwszy posortować swoje „zabawki”. Wyciągnął je z tajnej skrytki i przesunął na sam środek żłobka. Panowała tu cudowna cisza, w której nikt mu nie przeszkadzał. Trzy piórka, które ktoś z Klanu Lisa odratował z własnej kolacji. Jedna, piękna szyszka, duma i źródło ekscytacji Rudka. Oprócz tego kilka kłębków sierści, zarówno Dymka i Pszczółki, jak i ich przybranej matki, które Rudek z upodobaniem kolekcjonował. Kilka kawałków kory i jeden naprawdę olbrzymi liść, który cudownie wirował w powietrzu, gdy się go podrzuciło. Zielonooki przymknął powieki, wyobrażając sobie jak mogła wyglądać jego mama. Znał ją tylko z opowieści dawnej członkini Klanu Wilka. Z pewnością była piękna i dumna, oraz odważna… A co gdyby tak z nią… porozmawiać?
- Jak sądzisz… mamo, czym powinienem się pobawić?
Nic, żadnej odpowiedzi. Zamrugał kilka razy z żalem i spróbował znowu.
- Pszczele Żądło?
- Z kim rozmawiasz? – biało – rudy z przerażeniem odkrył, że za jego plecami stoi nie kto inny jak jego siostra.
- Z… nikim – odmruknął przesuwając się nieco.
- Mówiłeś o mnie. Słyszałam „Pszcz…”! – powiedziała z lekkim zdziwieniem kotka.
- Nie to nieprawda! – krzyknął zapalczywie Rudi. Odwrócić uwagę, odwrócić uwagę. – Spójrz tam! – zawołał. Końcówki jego uszu wyraźnie poczerwieniały, ale kremowa wykonała polecenie. – Zastanawiałaś się kiedyś co jest tam? – zapytał już pewniej, jedną łapą wskazując horyzont, a drugą zabierając własne zabawki spoza zasięgu siostry. Oboje pozbyli się okropnego nawyku seplenienia już pół księżyca temu.
- Nie – odparła z rozbrajającą szczerością Pszczółka. Poczuł, że łapki mu drżą na samą myśl o wyprawie, ale głos zadrżał mu tylko trochę.
- To może chodź – ź - my się przekonać? – zaproponował z udawaną radością. – Zanim ma –mm - ma wróci?
Kto wie co się mogło czaić za tymi drzewami. Na pewno same krwiożercze bestie, które tylko czekają, by zjeść ich dwójkę.
<Pszczółka c:? Sorry za taki przeskok akcji, ale ja kompletnie nie umiem „seplenić kociakiem”. I wiesz… ja ci, wciąż nie odpisałam Lilią xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz