Kocurek otworzył zielone oczy i rozejrzał się dookoła. Niewielka przestrzeń żłobka nie posiadała zbyt wielu kryjówek. Nieliczne zakamarki ziały ciemnością, a Rudek nie miał zamiaru w ową ciemność wstępować. Rozejrzał się jeszcze raz uważnie i parę razy pociągnął nosem. A co jeśli Pszczółka ruszyła na eskapadę, by pozwiedzać resztę stodoły? Syn Rudzika przymknął oczy, próbując wyczuć, delikatną woń siostry. Znany mu dobrze zapach biegł nisko przy podłodze i znikał gdzieś za progiem. Biało-rudy potrząsnął łebkiem. Będzie odważny, będzie odważny i wyjdzie za próg żłobka. Miał przecież zostać dzielnym wojownikiem! Jak niby miał tego dokonać, całe dnie spędzając przy boku Leśnego Strumienia i wtulając się w jej krótką sierść?!
- Będę odważny – powiedział, zupełnie tego nieświadom i przestawił łapę za próg. Mógł sobie pozwolić na chwilę namysłu, nikt go nie obserwował. – Prawda mamo?
Ani Pszczele Żądło gdzieś z góry, ani Leśny Strumień nie odpowiedziały mu. Odwrócił się zdziwiony i ujrzał śpiącą dymną królową. Poszedł, więc dalej, w ciszy, starając się jej nie obudzić. Po kilkudziesięciu kolejnych uderzeniach serca wyszedł ze stodoły i zamrugał parokrotnie. Oślepiły go promienie słońca, więc przez moment nic nie widział. Gdy jego oczy przywykły do jasnego blasku, dojrzał delikatny ruch w krzewach. Kompletnie zapomniał o ostrożności i rzucił się w kierunku liści.
- Mam cię Pszczół…
Otworzył pyszczek w niemym zdziwieniu. Przed nim stał Dymek. Niebieski spojrzał na brata spokojnie, nawet z lekkim uśmiechem na pyszczku.
- Znalazłeś mnie Rudku – otarł się delikatnie o bok syna Pszczelego Żądła. – Ale wydawało mi się, że nazywam się Dymek, a nie Pszczółka!
- No, no tak – przyznał Rudek, zamykając pyszczek i wypluwając kilka liści. Czyli cały czas śledził niebieskiego brata, zamiast kremowej siostry?! No cóż… rozróżnianie zapachów nie szło mu najlepiej. – Musimy ją znaleźć – stwierdził, potrząsając głową. A co jeśli coś jej się stało?, odezwał się nieznośny głos w jego mózgu. Pozbył się jednak natrętnych myśli i wyszczerzył pyszczek do brata. – We dwóch szybciej nam pójdzie.
Ramię w ramię, ruszyli do stodoły. Z dużo bardziej wyćwiczonym nosem, Dymek szybko chwycił trop, a Rudzik Junior po prostu pobiegł za bratem. Kremowa vanka siedziała obok niewielkich beli siana, tuż za żłobkiem.
- Widziałam jak przebiegałeś – oznajmiła bezlitośnie, nadstawiając uszu w kierunku szukającego. Zachichotała cicho, radośnie. – Nie znalazłeś mnie!
Rudek zjeżył się cały, przez co wydawał się dwa razy większy niż był w rzeczywistości.
- No, raczej nie trzeba być wielkim myślicielem żeby to zauważyć!
Pszczółka stuliła uszy i zawarczała cicho. W jej oczach zabłysł niepokój.
- Bez kłótni – mruknął Dymek i ruszył do przodu, by pogodzić rodzeństwo.
Półdługie futro Rudka opadło delikatnie, ale wciąż zerkał nieufnie na siostrę. Właśnie ujawniła się w nim ta strona odziedziczona po Pszczelim Żądle i Leśnym Strumieniu, ale mimo to tą właśnie stronę wolał. Wydawał się wtedy dużo poważniejszy i większy, od swojego drugiego odbicia, cichego kociaka, który jąka się, gdy się boi. Tymczasem jednak ułożył sierść i usiadł. Urywając kontakt wzrokowy z siostrą, polizał się w łapę.
- Dymek ma rację – stwierdził już całkiem spokojny. – Po co tracić czas na kłótnie… kiedy możemy się bawić?
W jego głowie zakwitł nowy plan. Schowa się tak, że Pszczółka w życiu go nie znajdzie! Udowodni tym, że jest tak samo wartościowy jak kremowa kotka.
- Dymek został pierwszy znaleziony, więc on szuka – objaśniła Pszczółka, drapiąc się za uchem. Rudek zamrugał kilka razy i wymamrotał coś niezrozumiałego pod nosem. – Takie są reguły gry – dodała, jakby dla wyjaśnienia, wnuczka Potokowej Gwiazdy. Kocurek skinął głową i ruszył obok rodzeństwa. Szedł dość wąskim przejściem, szukając odpowiedniej kryjówki. Parę razy potknął się i przewrócił, ale oprócz obolałego nosa, nic mu się nie stało. W końcu dobrnął do pochyłej belki. Drewno pięło się, pod łagodnym skosem w górę. Chęć jak najszybszego schowania się, spowodowała, że Rudek wyciągnął łapy i podciągnął ciało w górę. Znalazł się na czymś w rodzaju niewielkiego strychu. Przykucnął nisko i wciągnął brzuch, dzięki czemu udało mu się schować w małej wyrwie w podłodze. Przed sobą, syn Rudzika, mógł dojrzeć dziurę przez, którą widział obraz Pory Opadających Liści.
<Pszczółka? Takie nijakie wyszło :c Właśnie przypomniało mi się, że przecież KL mieszka w stodole XD>
KL od jakiegoś czasu mieszka już na bagnach koło kn xd
OdpowiedzUsuńAaaa, sorry zapomniałam :c
Usuń~Błękit