Westchnęła ciężko, opierając się lekko o przyjaciółkę. Jej słowa mogły tylko próbować zilustrować wymiar ostatnich wydarzeń. Wszystkiego było zbyt wiele, a Cierń wiedziała, że teraz nic nie będzie takie samo. Możliwe, że nastąpi rozłam w klanach. Że koty odejdą od swoich przodków. Bura wiedziała, gdzie należy jej serce, ale nie śmiała krytykować nikogo, kto zrezygnuje z wiary. Sama nie rozumiała tego, co się stało i czuła gniew. Gniew, z powodu osieroconych dzieci, osamotnionych partnerów, z powodu smutku rodzeństwa, matek i ojców. Z powodu rozłąki przyjaciół, a nawet chociażby przez traumę, jakiej niewątpliwie doświadczyli nowi uczestnicy zgromadzenia. Chciała wiedzieć, dlaczego. Czym zawiniły te cztery koty? Co przeoczyli liderzy?
— Tak... — szepnęła, nadal trochę przemęczona po swoim ostatnim zmartwychwstaniu. Chciała coś dodać, ale była pewna, że zaraz padnie na łapy ja długa, dlatego zamilkła. Po jakimś czasie, gdy nadeszła jej kolej, w milczeniu podeszła do swej byłej szwagierki, aby ostatni raz podzielić z nią języki. Pamiętała, jak malutka była w kociarni. Powiedziała kiedyś Ciernistej i Brzoskwince, że uroczo razem wyglądają, a wówczas jeszcze przyjaciółka burej zawstydziła się okropnie, a w rezultacie popłakała. Cierń nie wiedziała wtedy zupełnie, co powinna zrobić. Konwalia była okropnie pewna siebie, a przy tym, także miała swój urok i liderki nie zdziwiło wcale, że miała kociaki z jej zawadiackim bratem. Westchnęła cicho, odchodząc od Konwalii. Tak bardzo chciałaby wiedzieć, dlaczego.
~*~
Parę wschodów słońca później liderka zebrała wszystkie koty wokół siebie. Z pewną ulgą traktowała to, co miała za niedługo poczynić. Trzeba przyznać, że treningi z Zakręconą Łapą były dla niej okropną mordęgą, chociaż twierdziła, że nie był złym kocurem. (Inaczej w ogóle by go nie mianowała!) Na pewno zasłużył na szansę i dobrze ją wykorzystał. Widziała, jak dogaduje się z innymi kotami w klanie, pomimo swej pierdołowatości. Oczywiście, byli też tacy, którzy za nim nie przepadali, jednak cóż, nie wszyscy musieli go kochać, aby bura uznała, że jest gotowy. Zresztą, nie tylko on miał mieć dzisiaj swój "wielki dzień".
— Zakręcona Łapo, Drżąca Łapo, Brzozowa Łapo, wystąpcie — oznajmiła, siląc się na nieśmiały uśmiech w kierunku terminatorów. Wskazana trójka podeszła do liderki, a Cierń zaobserwowała, że Drżącą i ona są bardzo podobne wzrostem. Cóż, niedożywienie potrafiło zrobić swoje, szczególnie, że uczennica miała z nim styczność już od kociaka. Ciernista była pewna, że dalej już nie urośnie.
— Nim zaczniemy, pragnę spytać, czy któreś z waszej trójki nie chce być mianowane poprzez polecenie go gwiezdnym? Nie martwcie się, nie odbiorę wam za to tytułu. Po ostatnich wydarzeniach pragnę po prostu dać wam wybór i zrozumiem odmowę.
Zapadła cisza, a wszyscy w klanie wlepili wzrok w liderkę. Gdzieniegdzie dało się usłyszeć pomruki zdziwienia, a także uznania. Żaden z kotów nie wyraził jednak dezaprobaty.
— Wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tych uczniów. Pracowali ciężko, aby poznać wasz szlachetny kodeks, dlatego polecam ich, jako kolejnych wojowników. Zakręcona Łapo, czy przysięgasz bronić Klanu Burzy nawet za cenę życia?
Przyszły wojownik aż się zachwiał z wrażenia, a zanim coś powiedział, pokręciła energetycznie głową, potakując.
— Przysięgam!
— Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię Zakręconego Ucha. Klan Gwiazdy ceni twoją... otwartość i dobroduszność i wita cię, jako nowego wojownika.
Rozległy się wiwaty, a kocur wychylił dumnie pierś, aby po chwili wywinąć orła. Kilka kotów uśmiechnęło się pod nosem, jednak nikt nie odważył się na śmiech. Wszyscy wciąż przeżywali ostatnie wydarzenia. Cierń przeniosła wzrok na swoją kolejną "ofiarę".
— Brzozowa Łapo, czy przysięgasz bronić Klanu Burzy nawet za cenę życia?
Druga córka Tulipanowego Pąku uśmiechnęła się szeroko, po chwili się reflektując i powracając na swój pysk poważną minę. Złożyła przysięgę, aby otrzymać imię Brzozowego Ucha. Zaraz po niej nadeszła Drżącą Łapa, po chwili znana już jako Drżący Oddech. Cierń nie zdziwiła się wcale, gdy najgłośniej pokrzykyjącym imię szylkretki okazał się jej syn, Orli Trzepot. Cała wrzawa nareszcie dobiegła końca, a Ciernista ruszyła rozprostować kości.
~*~
Nie wróciła jednak sama, a także nie przyniosła ze sobą zwierzyny. W pysku dzierżyła liliową, niedawno narodzoną kotkę, zapachem okropnie przypominającą jej zgubioną córkę. Starała się nie płakać, mimo iż łzy same napływały jej do oczu. Czyżby Księżyc podrzuciła im dziecko? Czy dlatego odeszła? Czas by się zgadzał, ale... Nie rozumiała. Wszystko nie trzymało się kupy. Miała zamiar po prostu wskoczyć do kociarni i zostawić tam małą, kiedy zatrzymał ją masywny medyk, znamy wszystkim jako Burzowe Serce.
— To nie najlepszy moment. Sosnowa Kora... — pochylił się, aby na pewno powiedzieć to cicho — poroniła.
Cierń otworzyła szeroko oczy w wyrazie zdumienia, a wówczas Burza zwrócił większą uwagę na kotkę, którą trzymała w pyszczku.
— A któż to? Obejrzę ją, zgoda?
Nie odpowiedziała i po prostu przekazała małą kocurowi. Nie miała chociażby mglistej chęci do czegokolwiek. Była zwyczajnie zagubiona. Niedługo potem niewielka kotka otrzymała imię Niezapominajki, a Cierń nie mogła pozbyć się wrażenia, że pachnie jak jej zaginiona córeczka.
Noc także nie przyniosła ukojenia, liderka cały czas budziła się z okropnych koszmarów, w której Klan Gwiazdy godził ją piorunami za słowa, które wypowiedziała na mianowaniu. Nie żałowała. Wiedziała, że pozostanie przy swej wierze, ale nie zamierzała nikogo zmuszać ku temu. Nie po tym, co miało miejsce.
~*~
Migoczące Niebo pokręciła głową, wyrażając swoją dezaprobatę.
— Wolnego, Ciernista Gwiazdo. Wczoraj nic, tylko pozostawałaś w ruchu, a dzisiaj chcesz iść na poranny patrol? Czy ty siebie widziałaś? Powinnaś odpocząć.
Cierń przewróciła oczami. Panowała nad sytuacją związaną z jej zdrowiem, a przynajmniej tak uważała. Nie ciągnęło ją po raz kolejny do grobu, po prostu desperacko szukała sobie jakiegoś zajęcia.
— Och, nie przesadzaj. Jestem w świetnej formie. Zresztą i tak musisz kogoś wziąć, no nie? — nalegała swojej zastępczyni. Cóż, w ostateczności pozostawało jej polowanie. Wiedziała, że równie dobrze mogłaby oznajmić, że idzie na patrol i tyle, ale nie lubiła nadużywać władzy. Chociaż śmiesznie musiało wyglądać to z perspektywy osoby trzeciej.
< Migoczące Niebo? Ja wiem, yo opowiadanie to jeden wielki bajzel XDD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz