~*księżyc temu*~
Tego dnia, między różnego rodzaju roślinnością, rude futro pewnego terminatora można było dostrzec niedaleko miejsca, w którym terytoriom Klanu Klifu stykało się z tym należącym do Klanu Nocy. Właściciel owego futra dostał rankiem od swojego mentora zadanie, by jak największą ilość zwierzyny upolować właśnie w tamtej części lasu. Żółtooki kocur ostrzegł jednak swego ucznia, by ten nie zbliżał się zanadto do nieswojego terenu, gdyż mógłby się natknąć na wrogi patrol. I chociaż Makowa Łapa przyswoił sobie tę informację już kilka księżyców wcześniej i obiecał słuchać poleceń nauczyciela, to jednak szybko złamał dane Pylistemu Czołu słowo. Aczkolwiek nie chodziło o to, że kocur chciał za wszelką cenę okazać brak szacunku dla wojownika, a bardziej o przekonanie o bezsensowności jego słów. Miał się trzymać z dala od granicy? Przecież nawet blisko niej nadal był na swoim terenie, a jeśli chodziło o Klan Nocy, to mogli się wypchać tymi swoimi rybami.
Gdy słońce było już dosyć wysoko, uczeń mógł się pochwalić niemałą ilością upolowanych zdobyczy. Zdecydował więc, że dokończy zadanie złapaniem myszy, na którą aktualnie się czaił. W przeszłości miał duże problemy z zakradaniem się do tych zwierząt, ale te czasy najwidoczniej minęły. Rudy zbliżył się do ofiary dosyć szybko i z łatwością odebrał jej życie. Chwycił martwe stworzonko w zęby i już miał odchodzić, gdy coś zwróciło jego uwagę. Szelest w pobliskich zaroślach. Szybko spojrzał w ich stronę i z bijącym szybciej sercem zauważył parę świecących wrogo oczu. Oczu, które z pewnością należały do wojownika Klanu Nocy, gdyż w tym miejscu dawało się wyczuć lekko mieszające się, silne zapachy obu klanów. Przez chwilę on i drugi kot mierzyli się wzrokiem, zapewne zastanawiając się, czy w jakiś sposób zareagować na swoją obecność. Jednak żaden się nie odezwał ani nie poruszył. W końcu uczeń Klanu Klifu chciał to zakończyć, odwracając się i kierując bardziej w głąb terenu, niestety drugi kot zdecydował się mu na to nie pozwolić.
- Co robisz na terenie Klanu Nocy?! - wyższość, jaką dało się bez problemu usłyszeć w tonie obcego, kiedy mówił, w tym samym czasie rezygnując z kryjówki, sprawiła, że rudy miał ochotę się roześmiać. Puścił zdobycz u swoich łap i zmierzył kota uważnym, a jednocześnie nieco pogardliwym wzrokiem.
- Nic. Poza tym to teren Klanu Klifu – miauknął w odpowiedzi, a następnie prychnął cicho i ponownie z zamiarem odejścia, schylił się, by chwycić upolowane stworzonko.
- Nie udawaj! Widzę, że polujesz! Kradniesz nam zwierzynę! - warknął oskarżycielsko ten drugi. Terminator ponownie odłożył piszczkę, a na jego pysk, wkradł się uśmieszek i jednocześnie niesmak. Po co te nerwy?
- Skoro wiesz, to po co...
- Oddaj tę mysz. Ona należy do mojego klanu – rozkazał, przerywając zielonookiemu. Ten spojrzał na kota z Klanu Nocy, jakby pochodził z innej planety oraz z bardziej widoczną niż wcześniej pogardą i roześmiał się krótko, szczerze rozbawiony tym żądaniem. Dlaczego miałby to zrobić?
- A jak nie oddam, to co? Co mi zrobisz? - zapytał prowokującym głosem rudy. Tym razem to kot z wrogiego klanu zmierzył Makową Łapę oceniającym wzrokiem. Przyglądał mu się chwilę i czerwonofutry dostrzegł w jego oczach delikatną niepewność. To mu jednak wystarczyło, by ocenić, że dłuższe przebywanie tu, nie miało większego sensu. Szybciej niż wcześniej chwycił zdobycz i odwrócił się, kierując we wcześniej planowaną stronę.
- Chyba nie chcesz wywołać konfliktu między naszymi klanami? - obcy ostrzegł odchodzącego ucznia, chyba próbując zabrzmieć poważnie i złowrogo, jednak adresat tego ostrzeżenia, nie za bardzo się nim przejął.
- A może chcę? - odpowiedział pytaniem przez ramię i zniknął między krzewami, niespiesznie idąc lasem. Kot z Klanu Nocy najwidoczniej zrezygnował z pogoni, gdyż mimo minięcia chwili, nie pojawił się nigdzie obok. I zielonookiemu bardzo odpowiadała ta opcja. Nie miał ochoty spierać się dłużej z tym nerwowym osobnikiem. Ucznia ciekawiło jednak, czy liderka sąsiedniego klanu dowie się o wszystkim i czy będą jakieś konsekwencje tego wydarzenia. Po drodze zabrał jeszcze parę piszczek upolowanych wcześniej i podreptał w stronę obozu. Przypominając sobie, ile udało mu się złapać, wiedział, że będzie musiał jeszcze co najmniej raz wrócić w te okolice.
W obozie nikomu nie wspomniał i nie zamierzał wspominać o spotkaniu. Gdy przyszedł pierwszy raz do stosu, by zostawić swe łupy, czuł na sobie wzrok mentora, jednak nie odwzajemnił go. Natomiast kiedy pojawił się w obozie po raz kolejny z następną partią zdobyczy, żółtooki siedział obok miejsca składowania świeżej żywności.
- Widzę, że całkiem udane polowanie – miauknął do ucznia, gdy ten pojawił się obok i wreszcie zostawił owoce swych łowów. Młodszy kocur zerknął podejrzliwie na nauczyciela i zmrużył oczy na widok jego uśmiechu, nie odezwał się jednak. Pyliste Czoło westchnął i powoli poinformował ucznia: - To był komplement.
- Dziękuję? - zielonooki przeciągnął to słowo, nadając mu pytający wydźwięk. Starszy przewrócił oczami i westchnął, udając niezadowolenie z tej odpowiedzi.
- Spotkało cię może coś ciekawego? W końcu rzadko polujemy w tamtej okolicy. Dodatkowo tym razem byłeś sam – próbował podtrzymać rozmowę żółtooki. Niestety czerwonofutry przejrzał zamiary kocura.
- Nie – uciął. Chwycił najmniejszą z upolowanych zdobyczy i skierował się w kąt obozu, by w spokoju ją skonsumować. Jego plany przekreślił jednak pewien point.
- Makowa Łapo! Może zechciałbyś się przyłączyć? - zawołał Słoneczny Blask. Rudzielec zauważył, że ten niedaleko spożywa właśnie posiłek w towarzystwie swojej partnerki oraz Sójczego Skrzydła. I chociaż dołączenie do starszych wojowników było ostatnim, czego kocurek chciał, to by utrzymać pozory, nie odmówił. Powłócząc więc łapami, by sprawić wrażenie zmęczonego, udał się w stronę kotów i gdy był już blisko, słowa wojownika upewniły go, że jego aktorstwo nie jest takie złe. - Co, zmęczony po polowaniu? Widziałem, że sporo łupów przyniosłeś.
- Prawda. Poza tym porządnie już wyrosłeś! Zapewne niedługo zostaniesz wojownikiem, co? - dopowiedziała wesoło Poplamione Piórko. Zaraz po tych słowach jednak radość w jej oczach nieco przygasła. Makowa Łapa przypuszczał, że wspomina Pszczele Żądło. Słoneczny Blask najwidoczniej również to zauważył i domyślił się, o co chodzi, gdyż polizał swoją partnerkę pocieszająco.
- Może – odpowiedział lakonicznie i począł szybko zjadać swoją mysz. Jeszcze chwilę starsze koty rozmawiały między sobą i zadawały pytania rudemu uczniowi, zanim ten wstał, poinformował grzecznie, że idzie odpocząć i ponownie udając zmęczenie, właśnie tam się udał. Już w drodze, gdy był pewny, że jego towarzysze rozmowy nie będą w stanie tego dostrzec, przewrócił oczami i westchnął z niemałą ulgą. Nienawidził takich sytuacji.
- Chyba nie miałeś ochoty na rozmowę, mam rację? - wzdrygnął się na głos Pylistego Czoła, który nie wiadomo skąd pojawił się nagle koło niego. Przekręcił głowę, by spojrzeć w oczy wojownikowi.
- Tak i nadal nie mam. Chciałbym odpocząć – stwierdził, podkreślając ostatnie dwa słowa i rzucając mentorowi niby zmęczone spojrzenie. Kocur jednak pokręcił głową, dając terminatorowi do zrozumienia, że nie dał się nabrać.
- Makowa Łapo... - zaczął poważnie, nie odwracając wzroku od szmaragdowych oczu.
- Proszę? - uczeń zignorował wypowiedź nauczyciela i po raz kolejny przeciągnął słowo, zamieniając je w pytanie. Pyliste Czoło otworzył pysk, by coś powiedzieć, jednak widząc szczerze błagalny wzrok czerwonofutrego, westchnął, rezygnując ze swojego zamiaru.
- No dobrze, idź. Tym razem dam ci spokój, ale czeka nas poważna rozmowa.
I Mak doskonale o tym wiedział. Czekała ich rozmowa. Przez chwilę wpatrywali się w swoje oczy. Starszy z lekkim zmartwieniem i powagą, natomiast młodszy podejrzliwie i bardzo uważnie. Ten drugi otrząsnął się pierwszy i szybko kiwnął głową w podziękowaniu, po czym prędzej niż zwykle, podreptał do legowiska, czując na sobie spojrzenie zmrużonych, żółtych ślepi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz