— Ciernista Gwiazdo, wiem, co czujesz, ale nasi wojownicy padają z nóg... — Cierń zmierzyła ostrym wzrokiem swojego szwagra, zupełnie tak, jakby chciała wypruć mu flaki. Dostrzegła, jak Deszczowy Poranek trzęsie się delikatnie pod wodzá tego spojrzenia. Poczuła ukłucie poczucia winy. Boją się jej? Czyżby była okrutna? Wzięła głęboki wdech. Tylko spokojnie. Nic w ten sposób nie osiągniesz.
— Świetnie. Niech wracają — oznajmiła beznamiętnie, zupełnie tak, jakby wszystko działo się gdzieś obok. Położyła głowę na swoich łapach, po czym westchnęła głęboko. — Niech Burzowe Serce da im coś na wzmocnienie, a uczniowie przyniosą im coś do zjedzenia. I przeproś ich ode mnie.
Powinna to zrobić sama, ale nie miała siły. Przez ostatni czas jedyne, co robiła, to szukała. Ich obu. można powiedzieć, że zniknęły jednak za drugą, a w dodatku patrol znalazł ciało Skowronkowej Łapy! Czym Klan Burzy zasłużył na tyle nieszczęść? Czy to przez nią? Deszcz pokiwał głową i otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, zaraz jednak zamknął je i spojrzał smutno na liderkę. Nigdy nie byli ze sobą blisko, ale wcale nie tak trudno było mu odczytać, co siedzi jej w głowie. Wbrew tego, co myślała Ciernista, było to dość oczywiste.
— Powinnaś coś zjeść — powiedział tylko, kierując się do wyjścia. Buraska przewróciła z irytacją oczami.
— Dzięki, ale nie potrzebuję niańki. Jestem dorosła — burknęła pod nosem, jak na dojrzałą przywódczynię klanu przystało. Niebieski kocur opuścił jej leżę, a ona zwinęła się w kłębek, czując, jak cała się trzęsie. Wcisnęła pysk w łapy, chcąc stłumić szloch, jaki wzbierał się w jej piersi. Na marne. Rozpłakała się jak mały kociak, nie potrafiąc się uspokoić jeszcze przez długi czas.
Jej dzieci.
Dlaczego to musiały być jej dzieci?
~*~
Nawet nie spojrzała w kierunku stosu z jedzeniem, kiedy wyszła z leża wieczorem. Chciała się po prostu rozejrzeć i upewnić, że nikogo jeszcze nie ubyło. Że nie straci już nawet pół kota. Na jej pysku nie było widać chociażby śladu po płaczu. Była tylko pustka, znieczulenie. Jak za dawnych księżyców, prawda? Nic się nie zmieniło. Przeszła kilka kroków, aby zobaczyć kremową sylwetkę. Poczuła ukłucie winy. Była okropna. Była najgorszą partnerką na świecie. Jak mogła w ogóle myśleć o sobie, kiedy ona też cierpiała? Jak mogła pozwolić sobie na słabość. Nie zasłużyła, aby chociaż stać przy tym stosie. Czy Brzoskwiniowa Gałązka w ogóle chce ją teraz oglądać? Miała już zawrócić, kiedy kotka obróciła się i spojrzała na nią. Jej pyszczek wykrzywił cień smutnego uśmiechu. Ciernista miała ochotę uciec, ale zamarła w bezruchu. Zupełnie tak, jakby jej kończyny stały w miejscu, a umysł się oddalał. Puszysta kotka ruszyła w jej kierunku, aby zaraz wtulić się w nią i zatrząść gwałtownie. Ciernista poczuła jej łzy na swoim karku. Była odrażająca. Bura kotka była odrażająca. Powinna być przy cętkowanej. Cały czas. Czemu w ogóle pozwoliła na to, aby mogła poczuć się samotna. Czemu teraz? Teraz powinna być liderką, matką i partnerką. A kim była? Nikim.
— Przestań — załkała nad jej uchem córka Złotej Sadzawki. Cierń otworzyła szerzej oczy, zdumiona.
— Co? — zapytała cicho.
— Przestań się zadręczać. Przejdziemy przez to razem. Po prostu... Bądź tutaj.
Ciernista Gwiazda pokiwała powoli głową. Jasne. I tak nigdzie się nie wybierała.
~*~
Kolejne wschody słońca, a ona wręcz przyzwyczaiła się do uczucia głodu. Głód leczył jej zszargane serce, zajmował czymś myśli, był jej najlepszym przyjacielem, który sprawiał, że wciąż nie oszalała. Szkoda tylko, że to przyjaciel tak zdradliwy! Regularne bóle były normą, chociaż starała się udawać, że wszystko jest super. Na tyle, na ile powinno być super w zaistniałej sytuacji. Od początku zniknięcia Liska rozumiała swojego brata, jednak teraz, gdy zaginęły także jej córki, czuła, że dała mu za mało uwagi. Cóż, gdyby Fiołek, lub Księżyc były szczęśliwe gdzie indziej, nie winiła by ich! Ale chciałaby wiedzieć, że żyją. Że nic im nie jest, tak, jak Liskowi. Och, przecież Fiołek ciągle pakuje się w tarapaty!
Obudziła się w dziwnym miejscu. Chyba nigdy wcześniej go nie widziała. Zobaczyła swoje odbicie w tafli wody. Przez jej ciało można było z łatwością zobaczyć obrys żeber. Wyglądała, jak siedem nieszczęść! W jej odbiciu zaś pojawił się pewien bonusik, w postaciu pointki. Ćmi Trzepot! Cierń ze zdumieniem obróciła głowę, aby spojrzeć w niebieskie oczy siostry. Czy ona...
— Tak, umarłaś — powiedziała spokojnie, acz z troską młodsza z sióstr. Cierń otworzyła szeroko oczy, aby po chwili wyrzucić z niego słowo, którego lepiej tutaj nie przytaczać. Ćma posłała jej karcące spojrzenie. — Ejże, zachowuj się! Jesteś w świętym miejscu.
Ciernista Gwiazda westchnęła i pokiwała głową. Spojrzała na swoje łapy ze znużeniem.
— Tęsknie za tobą, Ciemko — westchnęła cicho — za tobą, za Rdzawą, za Księżycem i Błądzikiem. To wszystko mnie przerasta, wiesz? Chciałabym po prostu dać sobie spokój. Być tutaj z wami.
Oczy Ćmiego Trzepotu zaszkliły się, a po chwili kotka delikatnie oparła czoło o czoło siostry, drżąc.
— Wiem, kochana. Wiem. Ale to nie twój czas. Musisz być silna.
Ciernista westchnęła głęboko, kręcąc głową, ale nie odsunęła się od siostry.
— Po co? Co mi po tym wszystkim? Jestem okropna. Jestem okropnym liderem, okropną matką, okropną partnerką, okropną przyjaciółką i okropną osobą. Nie potrafię nawet zadbać o swoich bliskich. Co mi po życiu? Wszyscy lepiej sobie poradzą beze mnie.
— Skończ pieprzyć. — Z oddali dobiegł ją znajomy głos, a gdy odwróciła głowę, ujrzała swoją mentorkę. Rdzawy Ogon, jak zawsze dostojna i zjawiskowa. Ogień, który ją zabił, tutaj zdawał się być nie istotny. Jej rany nie odbierały jej gracji i pewności siebie. Jak zawsze, zresztą. Była piękna w sposób, w który tylko Rdzawy Ogon potrafiła być. — Poważnie, nie poznaję cię. Zamierzasz się po prostu poddać? Zrezygnować ze wszystkiego, co masz? Jak ostatni tchórz?
Ciernista spojrzała na nią, ze smutkiem w oczach.
— A co mi zostaje?
Rdzawa prychnęła z pogardą, widząc jej zrezygnowaną postawę. Czyżby jej kochana uczennica na starość zgłupiała. To nie brzmiało podobnie do Ciernistej Łapy, jaką znała.
— Twoja partnerka. Twój klan. Twoje dzieci. Tutaj ich nie ma, idiotko. Żyją, nawet, jeśli trochę błądzą. Potrzebują cię. Szokujące, prawda? A jednak. Jesteś ważna. Myślisz, że jak Brzoskwiniowa Gałazka sobie z tym poradzi, gdy obudzi się u twojego boku, a ty będziesz sztywna? Jak poczuje się twoja matka? Co zrobią moje dzieci? Migoczące Niebo to silna, zdolna kocica i jestem z niej dumna, ale nie jest jeszcze gotowa na zostanie liderką, ani na twoją stratę. Twoje miejsce jest wśród żywych i obiecuję ci, że jeśli jeszcze raz zobaczę cię tutaj z powodu głodówki, skopię ci dupsko tak, że chwilę ci zajmie ogarnięcie, gdzie masz nos, a gdzie dupę.
Żyją? Błądzą? Jest ważna? Ciernista Gwiazda przez moment patrzyła to na jedną, to na drugą, aby zatrząść się nagle. Rdzawy Ogon liznęła ją w głowę, a Ćmi Trzepot delikatnie otarła się o jej szyję.
— K-kocham was... — powiedziała cicho Ciernista, uśmiechając się niemrawo. Prawdopodobnie obie kocice jej odpowiedziały, jednak nie usłyszała tego. Jej świadomość odpłynęła, aby na powrót połączyć się z ciałem. Liderce Klanu Burzy pozostało przecież jeszcze osiem żyć.
~*~
— C-cierniku, skarbie, proszę... Nie rób mi tego... — Ktoś powtarzał jej w kółko tym podobne słowa, liżąc ją za uchem, a na jej futerko raz po raz spływały łzy. Cierń otworzyła powoli oczy, aby ujrzeć Brzoskwiniową Gałązkę, pochyloną nad nią. Powoli, delikatnie uniosła się, aby polizać ją w policzek.
— Już dobrze... Przepraszam. Już jestem — wyszeptała cicho, ponownie liżąc ją w policzek — przepraszam.
Może to fakt. Może jeszcze nie pora na nią. Może powinna czasem coś zjeść. Gdzieś tam... Gdzieś po tych ziemiach nadal chodzą jej córki. Nieopodal znajduje się jej syn. Tu, przy niej, leży jej partnerka. Jej rodzeństwo i matka nadal są blisko. Jej przyjaciółka i uczniowie. Jej Klan. Musi żyć, dla nich, jeśli nie może już dla siebie. No, poza tym chyba woli, aby jej dupa pozostała na swoim miejscu... Rdzawa brzmiała dość poważnie. Będzie źle. Będzie okropnie. Będzie chciała zniknąć. Ale jej nie wolno. Nie teraz.
<jak ktoś chce, to może dokończyć c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz