Nie sądziła, że wszystko potoczy się tak szybko. Udało jej się. Nareszcie sprawiła, że na pysku Czarnej Łapy wykwitł szeroki uśmiech. Nie myślała, że śnieg ma aż tak wielką moc!
Po dłuższej chwili wrzucania się wzajemnie do zasp, oboje byli mokrzy od stóp do głów. Mimo że Wschodzącej Łapie nie przeszkadzało to jeszcze tak bardzo, zauważyła, że czarny kocur trzęsie się raz po raz z zimna.
– To, co panie „mam krótką sierść”, wracamy? – zapytała troskliwie, podchodząc do zmarzniętego kocurka.
– Martwisz się o mnie? – parsknął cicho, spoglądając w jej stronę rozbawiony.
– Tak i nie chcę, żebyś na następny dzień zakichał się na śmierć – mruknęła zdenerwowana, popychając go głową w stronę obozu – Idziemy, już!
Zapomniała jednak o tym, że Czarna Łapa był zdecydowanie o wiele większy od niej, a nawet od jej taty. Na szczęście kocur nie był tak uparty, jak Borsuczy Cień, więc po kilku biciach serca, ruszyli w kierunku obozu, stykając się bokami, by nie zamarznąć na kość. Srebrny blask księżyca odbijał się od fal wielkiej wody, sprawiając, że kotka aż przystanęła z wrażenia. Czarna Łapa spojrzał na nią ciepło z lekkim uśmiechem. Zielone oczy Wschodzącej Łapy błyszczały z podniecenia, widząc widok przed sobą i iskrzący się śnieg.
– Przymarzłaś może? – usłyszała pytanie, po chwili odwracając się speszona w kierunku kocura.
– N-nie, nie, wybacz – zaśmiała się i ruszyła przed siebie, zrównując się z Czarną Łapą – Ja…
– Zamyśliłaś się?
¬– Tak – przytaknęła, z uśmiechem wpatrując się przed siebie – A wiesz o czym?
Uczeń zerknął na nią kątem oka. Obóz był coraz bliżej, było widać jeszcze pojedyncze cienie przemykające do legowisk. Srebrna Skórka znikała pod zbierającymi się chmurami, z których powoli zaczął prószyć śnieg.
– Nie wiem – powiedział Czarna Łapa po dłuższej chwili namysłu.
Wschodząca Łapa uśmiechnęła się promiennie.
– Myślałam o tym, jak ładnie ci z uśmiechem – powiedziała bez ogródek, na co kocur zatrzymał się w wejściu.
Speszony wpatrzył się w swoje łapy, mamrocząc coś cicho, na co Wschodząca Łapa zareagowała cichym śmiechem. Jednak nie kłamała ani trochę. O wiele bardziej podobało jej się, to gdy widziała go bez gniewnego grymasu na pysku. Usłyszała kichnięcie, na które sierść zjeżyła jej się lekko na karku. Spojrzała ciepło na Czarną Łapę, podchodząc i ocierając się bokiem o jego bok, po czym popchnęła go głową w stronę legowiska uczniów.
– Idziemy spać, już – miauknęła zdecydowanie.
Uczeń westchnął cicho, dając kotce za wygraną. Nagle Wschodząca Łapa zastrzygła uszami, słysząc szepty niedaleko. Zwróciła swój pyszczek w stronę głosów, zauważając dwa koty siedzące przed legowiskiem wojowników. Rozpoznała w nich swoich rodziców i otworzyła szeroko oczy.
Borsuczy Cień wpatrywał się w nią zmrużonymi oczami i z lekka srogą miną, po czym szybko przekierował swój wzrok na wchodzącego do legowiska Czarną Łapę. Futerko uczennicy podniosło się z lekkiego przerażenia. Tuż obok ojca, z szelmowskim uśmieszkiem, siedziała Zabluszczone Futerko, wpatrując się w córkę z dziwną mieszaniną radości i zrozumienia.
Nie usłyszała dokładnie, o czym do siebie mówili, jednak dobrze wiedziała, o co chodzi. Czmychnęła w kierunku legowiska uczniów w momencie, w którym usłyszała cichy śmiech Zabluszczonego Futerka.
Dziwnym trafem, wszyscy uczniowie spali już, zwinięci w swoich legowiskach. Gdy podeszła do Czarnej Łapy, ten spojrzał na nią zdziwiony z na wpół otwartych już powiek, na co kotka uśmiechnęła się półgębkiem.
– Dobranoc – powiedziała cicho, moszcząc się tuż obok kocura i kładąc swoją głowę na jego karku tak jak wcześniej.
Usłyszała cichy mamrot w odpowiedzi, więc uśmiechnęła się lekko, mrucząc cicho, po czym zasnęła zmęczona.
Obudziła się następnego ranka, czując i słysząc ciche kichnięcie pod sobą. Otworzyła powoli oczy, wzdychając cicho. Czuła się trochę winna za to, że wyciągnęła go w mroźną noc na bitwę w śniegu. Przecież kocur może skończyć przez nią z przeziębieniem, albo – co gorsza – białym lub zielonym kaszlem, czego bardzo nie chciała.
Leżała tak wtulona w krótkie futro kocura, nie próbując się nawet ruszyć, by go nie obudzić. Po krótkiej chwili ogarnęło ją dziwne ciepło. Im dłużej myślała o tym, że właśnie leży zwinięta w kłębek przy Czarnej Łapie, tym bardziej zastanawiała się, dlaczego tak robi.
„Po prostu tak robią przyjaciele, prawda?” i z tą myślą siedziała do czasu, aż nie usłyszała skrzypienia śniegu na zewnątrz.
– Wschodząca Łapo, nie śpisz? – odwróciła łepek, słysząc głos swojej mentorki.
Wierzbowe Serce zajrzała do legowiska, próbując wypatrzeć swoją uczennicę. Zatrzymała swój wzrok na puszystym rudym ogonku, który drżał lekko zdenerwowany. Para zielonych ślepi jarzyła się w ciemności, wpatrzone w burą wojowniczkę.
– Jestem nieco… zblokowana Wierzbowe Serce – powiedziała kotka cichutko, próbując nie obudzić przyjaciela.
W tym samym momencie kocur jednak poruszył się, otwierając automatycznie oczy.
– Od dawna nie śpię Wschodząca Łapo – mruknął, ziewając cicho.
Kotka z cichym piskiem odskoczyła od niego, czując, jak to dziwne uczucie znów ją ogarnia. Wierzbowe Serce zaśmiała się, wchodząc do legowiska uczniów. Ogarnęła wzrokiem uczniów, podchodząc jeszcze do Muchomorowej Łapy i szturchając go lekko w bok.
– Idziemy na patrol, więc szykujcie się – powiedziała kotka, zerkając rozbawiona w kierunku Wschodzącej Łapy – Będziemy czekać pod wyjściem z obozu. A i Czarna Łapo, Słoneczny Blask kazał ci przekazać, że zaraz po ciebie przyjdzie – miauknęła ciepło, po czym wyszła z legowiska.
Wschodząca Łapa przez ten czas zdążyła uspokoić się na tyle, by poukładać swoje myśli. Usiadła obok przyjaciela i westchnęła cicho, przypatrując się, jak kocur rozciąga swój grzbiet. Zastrzygła uszami, spoglądając na podnoszącego się z ziemi Muchomora, który szturchnął zaspanego Pyła. Szepnął coś rudemu kocurowi na ucho, po czym ten szybko otworzył oczy i zerknął w ich kierunku, uśmiechając się złośliwie. Czarny na szczęście siedział odwrócony do nich tyłem, więc Wschodząca cieszyła się, że Pylna Łapa nie zepsuł mu humoru od samego rana. Zmrużyła oczy w szparki, mierząc ucznia wzrokiem ze zirytowaną miną, po czym wytknęła im język, kiedy przyjaciel nie patrzył.
Chwilkę później wychodziła z Muchomorową Łapą, modląc się w duchu, by Pył z Czarnym nie roznieśli czasem legowiska uczniów. Nie bała się aż tak, ponieważ Szumiąca Łapa i cała reszta jeszcze nie wychodzili, więc powinni w razie czego ich rozdzielić.
Z rozmyślań wyrwał ją głos Muchomora.
– To… Jak wam się układa w związku? – zapytał, patrząc na nią wymownym wzrokiem.
– Nie jesteśmy razem, jesteśmy przyjaciółmi! – miauknęła nieco za wysoko, tuląc uszy – To tak jakbym ja zapytała się tobie, jak układa wam się z Pylną Łapą!
– Ale my jesteśmy braćmi! – warknął do niej z wyrzutem.
Wschodząca Łapa zauważyła Wierzbowe Serce, siedzącą przy ścianie klifu.
– Wierzbowe Serce! Z kim idziemy? – zapytała wesoło, wyprzedzając starszego ucznia, który spojrzał w jej stronę z lekka dotknięty.
Bura kotka właśnie miała odpowiedzieć, gdy nagle z boku odezwał się dziwnie groźny głos, którego Wschodząca Łapa nigdy nie słyszała jeszcze z pyska tego kota.
– Ze mną – odpowiedział Borsuczy Cień, patrząc na córkę spod lekko przymrużonych powiek.
Szylkretka spojrzała na ojca zdumiona, uśmiechając się nerwowo.
”Czyżbym coś przeskrobała?” zapytała siebie w myślach.
Wyszli z obozu przy akompaniamencie napiętej ciszy, która nastąpiła od razu po wymówieniu tych dwóch słów przez czarnego kocura. Muchomorowa Łapa dreptał dziwnie spięty, zerkając od czasu do czasu na swojego mentora ciekawskim wzrokiem. Wschodząca Łapa zrównała się ze starszym uczniem, szturchając go lekko barkiem. Nakrapiany kocur spojrzał na nią zdumiony, po czym schylił się nieco, gdy szylkretki kiwnęła głową.
– Był już kiedyś taki na twoim treningu? – zapytała szeptem zdenerwowana, jeżąc lekko sierść na karku.
Prawda, niezbyt przepadała zarówno za Muchomorową Łapą, jak i za Pylną Łapą, jednak tylko wtedy kiedy są razem. Gdy siedzą osobno, zmieniają się nie do poznania.
Uczeń pokręcił głową, ponownie zerkając w kierunku Borsuczego Cienia.
– Nigdy jeszcze nie widziałem, by tak się zachowywał – odpowiedział równie cicho, strzygąc uszami – Nawet gdy w żartach razem z Pyłem niechcąco prawie przyprawiliśmy go o zawał…
Wschodząca Łapa spojrzała na kocura karcąco, tuląc uszy. Jej tatka nikt nie będzie niepotrzebnie straszył, ot co! Trzepnęła go ogonem w bok, na co ten odskoczył lekko zdezorientowany.
– Jesteście głupkami – powiedziała zdenerwowana, po czym westchnęła cicho, kręcąc głową – Po co to zrobiliście?
– Chcieliśmy tylko zobaczyć, czy potrafi się rozgniewać i tyle – powiedział tak, jakby chciał się tym wytłumaczyć.
Docierali właśnie do Płaczącego Strażnika, którego Wschodząca Łapa z trudem rozpoznała, przez monotonny krajobraz. Dodatkowo wyczuła też coraz mocniejszy zapach Klanu Nocy, więc nastawiła czujnie uszy i nastroszyła wibrysy. Odsunęła się od starszego ucznia, kierując się w stronę Wierzbowego Serca.
– Wschodząca Łapo, możesz podejść? – zapytał Borsuczy Cień z lekka rozdrażniony, przez co kotka musiała z całą swoją mocą powstrzymać się od zatrzymania w miejscu.
Przełknęła ślinę, zerkając na Wierzbowe Serce z niemą prośbą o pomoc. Bura kotka uśmiechnęła się jedynie pokrzepiająco, nie wiedząc nawet jak wspomóc uczennice. To zapewne tylko mała rodzicielska pogawędka, a wojowniczka domyślała się już, o co może chodzić. Słyszała wczoraj urywki rozmowy Borsuczego Cienia i Zabluszczonego Futerka.
Szylkretka podniosła swoje tempo, robiąc niewielkie susy w kierunku ojca. Zrównała się z nim, nie śmiąc podnosić wzroku. Po chwili usłyszała ciężkie westchnięcie kocura.
– Gdzie byłaś wczoraj po wschodzie księżyca? – zapytał z lekka rozdrażniony, czujnie rozglądając się dookoła.
– Poszłam z Czarną Łapą na spacer… – mruknęła cicho, bojąc się, o co może ojcu chodzić.
Borsuczy Cień poprosił Spadającego Liścia, by wybrał jego i swoją córkę na patrol głównie po to, by móc porozmawiać z nią na osobności. Dawny mentor zgodził się bez żadnych ogródek na prośbę dawnego ucznia.
Był wczoraj naprawdę zestresowany i martwił się bardzo o swoją córkę, która zniknęła z obozu pod wieczór. Kręcił się po legowisku wojowników spanikowany, gdy Zabluszczone Futerko próbowała jakoś ukoić jego skołatane nerwy. Po tym, jak zobaczył swoją córkę, na szczęście całą i zdrową, wracającą do obozu w towarzystwie tylko Czarnej Łapy z tyłu jego głowy zapaliło się małe, czerwone światełko.
– Czy ty i Czarna Łapa jesteście razem? – zapytał, próbując opanować swój głos.
Wschodząca Łapa spojrzała na niego oniemiała.
– N-nie – miauknęła speszona – Tato, o c-
Nagle zamrugała dwa razy, spoglądając na ojca zainteresowana. Przypomniała jej się nagle wczorajsza sytuacja, gdy patrzył na Czarną Łapę spod przymrużonych powiek.
– Tato… – zapytała cicho, próbując powstrzymać parsknięcie śmiechem – Czy ty jesteś zazdrosny?
Borsuczy Cień w kilka bić serca stracił prawie całkowicie swoje skupienie. Uciekał wzrokiem na boki, a jego pysk otwierał się i zamykał, jakby miał zaoponować.
– Nie – powiedział po dłuższej chwili, próbując zachować zimną krew – Nie jestem – powiedział po jednym biciu serca zdecydowanie.
Wschodząca Łapa zaśmiała się dźwięcznie, ocierając się bokiem o bok ojca.
– Spokojnie tatusiu, zawsze będę twoją kochaną córeczką – powiedziała wesoło, na co Borsuczy Cień westchnął cierpiętniczo.
Poddał się, został zdemaskowany. Tak, był okropnie zazdrosny o to, że jedna z jego córek właśnie się od niego oddalała.
– Czyli nie jesteś zakochana ani nic, prawda? – zapytał z lekkim uśmiechem, odzyskując spokój ducha.
– Nie… To znaczy tak! – powiedziała kotka szybko, sprawiając, że czarny wojownik sczeznął – Chyba. Może… Nie no tato, jesteśmy przyjaciółmi!
W tamtym momencie Borsuczy Cień wyglądał tak, jakby miał zaraz dołączyć do Klanu Gwiazdy na Srebrnej Skórce.
Wrócili chwilę po Szczytowaniu Słońca. Wschodząca Łapa szła w kierunku stosu z małym gilem, którego udało jej się złapać na końcu patrolu. Odłożyła go do reszty, a zabrała stamtąd wychudzoną myszkę. Kątem oka zauważyła, że Czarna Łapa właśnie wchodził razem ze Słonecznym Blaskiem.
Poczekała więc na niego, z piszczką w pysku. Kocur zauważył ją po chwili i uśmiechnął się do niej.
„Tak, bardzo mu pasuje” powiedziała do siebie w myślach. Przez moment znów miała w uszach pytanie ojca, jednak potrząsnęła głową stanowczo. Są przyjaciółmi i tyle!
Dołączył do niej od razu po tym, jak pożegnał się ze Słonecznemu Blaskowi. Poszli na swoje ulubione miejsce, po czym kotka zaczęła zjadać swoją porcję, dziękując Klanowi Gwiazdy za posiłek.
– I jak było, co robiliście? – zapytała go chwilę po tym, jak zjedli i zakopali resztki.
<Czarna Łapo? Troszkę długie wyszło>l
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz