Ostatnio w lesie nie było dużo zwierzyny. Nie, żeby nie zdarzało to się podczas każdej Pory Nagich Drzew, ale tym razem coś definitywnie było nie tak. Pstrokata Łapa nie przeżył ich wiele, ale w porównaniu do nich, ta wydawała się wyjątkowo uboga w jakiekolwiek pożywienie. A może to reszta była obfita przez pewien zbieg okoliczności? Nie dało się tego wykluczyć.
Pstrokata Łapa dreptał po lesie w poszukiwaniu czegokolwiek nadającego się do spożycia. Od wielu dni nie jadł niczego porządnego, a nawet pomimo swojego gęstego futra wyglądał jak anorektyk. Z ostatnich polowań powracał z pustymi łapami, więc nie śmiał nawet tknąć lepszych kąsków. A nawet one były zazwyczaj jedynie dużą, lecz chudą i żylastą zwierzyną.
Wetknął nos w zarośla czując lekki zapach zwierzęcia. Jednak ten promyk nadziei zniknął równie szybko jak się pojawił, gdyż trop był stary, zapewne sprzed kilku dni. Musiał być wyjątkowo silny, skoro utrzymał się tak długo, jednak nie miało to znaczenia, gdyż po upływie takiej ilości czasu, ktoś inny na pewno już z niego skorzystał.
Rzeka zamarzła, więc nie miał nawet co liczyć na połów. Gryzonie również się schowały, tak samo jak ptactwo wodne, odcięte od swojego domu. Gdzie powinien szukać? Nie miał żadnych pomysłów i był przekonany, że reszta Klanu ma ten sam problem. Nie bez powodu wszyscy chodzili głodni.
Brak pożywienia paradoksalnie sprawiał, że Pstrokata Łapa miał mniej siły do szukania piszczek. Do tego dokładało się jeszcze zimno i zmęczenie spowodowane nadmiernym ruchem, przy nieodpowiedniej ilości energii.
Rozgoryczony zawrócił skąd przyszedł jakiś czas temu. Nic już tu nie zdziała, a nie ma zamiaru odmrażać sobie łap dłużej niż jest to potrzebne.
Kolejne nieudane polowanie i kolejny nieudany dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz