Nocne Niebo pewnym krokiem szedł przez wrzosowisko. To wszystko należało do niego. Każdy królik, każde drzewo, każde źdźbło trawy aż po rzekę i las. Był zastępcą w zdecydowanie najlepszym klanie, który kiedykolwiek powstał. Dysponował dużym terenem obfitym w, mimo, że chudą, to liczną zwierzynę. A on, jako zastępca dysponował tym wszystkim na praktycznie własność!
On i jego współklanowicze. Nie zapominajmy, że ma on jakieś poważne skrzywienie w stronę lojalności.
Za to nie należało to do nikogo innego! Do żadnego członka Klanu Klifu czy Nocy! A w szczególności nie Klanu Wilka!
Przy czym był otwarty na utalentowanych nowych członków.
Ale nie zdrajców.
Pozabijać zdrajców.
Z uśmiechem na pyszczku mijał kolejne krzewy, napawając się ich zapachem. Czy mógłby być bardziej szczęśliwy?
Nim się obejrzał trafił na Tereny Niczyje. Co jak co, ale spacer dobrze robi na zdrętwiałe nogi. Miał już zawracać, kiedy jednak w powietrzu wyczuł nietypowy zapach. Otworzył pyszczek, aby poczuć go lepiej. Wydawał się być znajomy. Zwietrzały i przysłonięty pod brudem i smrodem Drogi Grzmotu, ale definitywnie tam był. Zapach zakopany głęboko w podświadomości Nocnego Nieba.
Ale tam był.
Czarny kocur popruł w stronę z którego dochodził zapach. Spiął wszystkie mięśnie i skoczył na... siebie?
Kocur był duży z gęstym, czarnym pręgowanym futrem - wyglądał jak dokładna kopia, gdyby nie matowej sierści, która różniła się od błyszczącej Nocnego Nieba.
Cała iluzja jednak prysła, kiedy otworzył oczy. Nie były zielone. Były złote, a wewnątrz nich można było dostrzec smutek, nie dumę i determinację.
- Kim... ty jesteś? - spytał zdezorientowany Nocne Niebo.
- Może powiesz mi to pierwszy? Najpierw na mnie skaczesz, a potem zadajesz takie pytania, jeszcze przed przedstawieniem siebie. Kto cię wychował?
Miałam ochotę na to przez długi czas, a, że nie umiem pisać długo, opublikuję kilka osobnych opowiadań.
Kocur był duży z gęstym, czarnym pręgowanym futrem - wyglądał jak dokładna kopia, gdyby nie matowej sierści, która różniła się od błyszczącej Nocnego Nieba.
Cała iluzja jednak prysła, kiedy otworzył oczy. Nie były zielone. Były złote, a wewnątrz nich można było dostrzec smutek, nie dumę i determinację.
- Kim... ty jesteś? - spytał zdezorientowany Nocne Niebo.
- Może powiesz mi to pierwszy? Najpierw na mnie skaczesz, a potem zadajesz takie pytania, jeszcze przed przedstawieniem siebie. Kto cię wychował?
Miałam ochotę na to przez długi czas, a, że nie umiem pisać długo, opublikuję kilka osobnych opowiadań.
,,Kto cię wychował?” FIOLETOWA CHMURA
OdpowiedzUsuń