Pyszczek wykrzywił mu brzydki grymas, natomiast w jego błękitnych oczach pojawił się dziwny blask. Ciernista Łapa niepewnie trzepnęła uchem i uśmiechnęła się, aczkolwiek widać było, że ma mieszane uczucia co do reakcji nowo mianowanego terminatora.
— Po prostu myślałem, że spędzimy ze sobą więcej czasu. — miauknął rozczarowany, zwieszając smutno swój niewielki łebek.
Bura podeszła bliżej do pointa i liznęła go pokrzepiająco w ucho, natomiast po ciele błękitnookiego rozszedł się przyjemny dreszcz. Spojrzał z wdzięcznością na koteczkę o zielonych oczach i gdy chciał już coś powiedzieć, usłyszał ciche nawoływanie Złotej Melodii:
— Błądząca Łapo, czy mógłbyś tutaj podejść?
Uczeń wzdrygnął się na dźwięk swojego nowego imienia i zaklął cicho pod nosem. Czy złocista kocica właśnie teraz musiała od niego czegoś chcieć? Zrezygnowany pożegnał się ze swoją przyjaciółką i nieśmiało dotknął nosem jej barku.
Kiedy się od niej oddalił, odetchnął głęboko. Niektóre wyrazy pyska, słowa czy gesty były po prostu udawane, ale... nie mógł zaprzeczyć, że przy niej zaczął odczuwać emocje. Zazdrość, gniew, ulga. Chciałby przestać udawać i zacząć żyć tak jak inne koty. Poruszył koniuszkiem ogona, kiedy jego mentorka podeszła bliżej i uważnie zlustrowała go od masywnych łap aż po czubek uszu.
— Idź coś zjeść, a potem idź się prześpij. — poleciła mu, mrużąc ślepia w szparki. — Musisz się wyspać, ponieważ jutro poznasz nasze granice. Trening odbędzie się o świcie.
Pręgowana pożegnała się z nim poruszeniem końcówką ogona, po czym po prostu odeszła porozmawiać z zastępcą klanu. Szanował Nocne Niebo i uważał go za wielkiego wojownika, jednak nie mógł zrozumieć, czemu od pewnego czasu tak dziwnie się mu przyglądał. Przecież był już terminatorem! Mama mówiła, że jest nową przyszłością klanu.
Od pewnego czasu zastanawiał się również, gdzie jest jego ojciec. Żaden kocur w Klanie Burzy nie był do niego podobny, co nieco go martwiło. Jaki jest jego tata? Też ma niebieskie oczy, czy może takie jak ma mama? Jednak gdy zaczynał ten temat, Pręgowane Piórko mówiła, że jego ojcem jest gwiazdka na niebie, w co nie bardzo wierzył.
Niepewnie podszedł do stosiku i uważnie się mu przyglądał. Był raczej niewielki, składał się bardziej z ptaków i królików, chociaż widział też myszy. Po dłuższych rozmyślaniach wziął strzyżyka, bo nie był aż tak głodny. Zapewne malutki ptaszek składała się z samych piór. Błądząca Łapa usiadł pod ścianą z wysokiej trawy, gdzieś z dala od innych kotów. O pięć długości lisa od niego siedział Sztormowe Niebo, który też nie lubił przebywać z innymi. Pochylił mu z szacunkiem łebkiem, po czym zabrał się do konsumpcji. Strzyżyk nie był dobry, z trudem przełykał kolejne kawałki.
Większą przyjemność sprawiała mu obserwacja obozu. Widział jak pewna szylkretowa wojowniczka rozmawia z Lamparcią Gwiazdą, natomiast Deszczowa Łapa żywo dyskutował o czymś z Cienistym Pazurem. Spróbował odszukać swoją burą przyjaciółkę, jednak gdy zauważył ją w towarzystwie asystenta medyka, przegryzł dolną wargę. Dokończył posiłek i udał się do leża uczniów.
Liczył na to, że zdąży jeszcze porozmawiać z Ciernistą Łapą, aczkolwiek udała się na wieczorny patrol. Błądząca Łapa zapadł w głęboki sen.
- - -
— Czy ty mnie w ogóle słuchasz? — warknęła Złota Melodia, stukając go końcówką ogona w bark.
Błękitnooki skinął jej niedbale łbem. Był zszokowany ilością zapachów oraz dźwięków, które go otaczały. Mentorka była zniecierpliwiona, ale również zmęczona, ponieważ przed treningiem wyruszyła na poranny patrol. Nie winił jej za to.
— Skoro tak, to powiedz z jakimi klanami graniczymy. — mruknęła, marszcząc nosek.
— Z Klanem Wilka i Klanem Nocy. — miauknął szybko, przypominając sobie opowieść matki o niedawnym napadzie na Klan Wilka.
Wojowniczka kiwnęła mu tylko łebkiem.
Kiedy wrócił do obozu, dosłownie rozpłaszczył się w swoim ulubionym miejscu. Okropnie piekły go poduszki łap, bolały mięśnie od ciągłego biegania, a zaledwie dwa wschody słońca temu bawił się tylko z Przepiórką. Mimo wszystko cieszył się, że Ciernista Łapa nie opuściła jeszcze legowiska uczniów. Trzepnął uchem, łowiąc jakiś szelest tuż za sobą, więc gwałtownie odskoczył.
Nagle coś zbiło go z łap, więc instynktownie odsłonił brzuch, a napastniczka przyszpiliła go do ziemi. Zielone oczy jarzyły się w półmroku i z radosnymi iskierkami patrzyły się, jak wił się pod jej szczupłym ciałkiem. Błądząca Łapa zbliżył nos do jej nosa i przycisnął go nieco mocniej.
— Czyżbyś właśnie proponowała mi wspólny trening walki? — zamruczał z rozbawieniem.
<< Ciernista Łapo? >>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz