Pierwszy tydzień po narodzinach
Zapachy przez te dni wirowały wokół koteczki. Zaczynała je odróżniać, a nawet instynktownie odwracać łepek w kierunku tych najbardziej charakterystycznych i najczęściej pojawiających się przy cieple, w którym wylegiwała się przez ostatnie dni. Jednakże przyszedł w końcu taki moment, gdzie głowę małej kuleczki zaczęły nękać szumy oraz różne odgłosy, które oprócz woni wypełniały przestrzeń. Koteczka zapiszczała zakłopotana nowym krokiem w jej życiu, jakim było poznanie nowego zmysłu.
- Już spokojnie, maleńka ‐ zabrzmiał pierwszy głos, jaki kociak zdążył przypisać zapachowi własnej rodzicielki. - Widzę, że otworzyły ci się uszka! Twojej siostrzyczce również, czekałyśmy na ciebie troszkę. Teraz możemy nadać wam obu imiona. - powiedział zadowolony głos. - Dryfująca Bulwo! Chodź, pora nazwać nasze maleństwa.
- Już idę, Baśniowa Stokrotko!
Odgłos ciężkich kroków się nasilił, razem ze znaną jej wonią.
- Ciebie nazwę... Różyczka! Te kwiaty są przecudne i pachną jeszcze ładniej! - powiedziała swoim łagodnym głosem Baśniowa Stokrotka.
Koło koteczki poruszyła się zadowolona siostrzyczka, która właśnie dostała imię. Różyczka zapiszczała szczęśliwie.
- Natomiast ja nazwałbym cię… - mruczenie Dryfującej Bulwy się nasiliło i dotknął noskiem główkę jeszcze nienazwanej koteczki - …Trzcinka! Twoje futerko na ogonku formuje się w kształt przypominający liść trzciny. - Głos kocura brzmiał na rozmarzony.
Koteczka pisnęła podobnie jak jej siostra, Różyczka. Była dumna ze swojego imienia. Od teraz można zwać ją Trzcinką!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz