Obserwował jak zwierzyna, którą upolował Wrzosowa Łapa, turla się żałośnie. Naprawdę miał chęć powiedzieć wiele na temat ucznia, jednak powstrzymał się. Nie zasługiwał na jego słowa. Zresztą jak ci wszyscy nierudzi.
- Dobrze, to tyle - powiedział, zostawiając kocura samego.
Teraz mógł skupić się na czymś innym, a nie marnować na niego czas. Chociaż radził sobie, więc w przyszłości będzie z niego dobry łowca, który wykarmi klan.
***
Treningi mijały im znacznie lepiej. Już nie musiał tyle razy poprawiać brata Kamiennej Agonii. Najwyraźniej w końcu coś dotarło do tego jego pustego łba. Był... zadowolony. Tak! Nie dumny, nie, z takiego osiągnięcia nie ma co być dumnym. Ale mimo wszystko, Wrzosowa Łapa był jego uczniem i to on odpowiadał za jego szkolenie, więc... był zadowolony.
Polować umiał, coraz częściej wracali ze wspólnych treningów ze zdobyczą. Oznaczanie granic? To każdy głupi potrafił, nie przykładał zbytniej wagi do tego. Skupił się bardziej na wytłumaczeniu uczniowi, dlaczego należy wypędzać obcych z ich ziem. Cały czas jednak miauczał mu nad uchem swoje przekonania co do wielkości rudych, aby przypadkiem o tym nie zapomniał.
Walka? Dał mu z nią w kość, ale została ledwie liźnięta. Nie chciał w końcu w przyszłości mierzyć się z dobrze wyszkolonym wojownikiem. Kto wie? Może Wrzosowa Łapa ich zdradzi i zasili szeregi rebeliantów? Dlatego pod tym względem, był bardzo ostrożny.
- Wracamy do obozu - miauknął, gdy dał mu ostatniego kopniaka, kończącego ich sparing. Ach... walka z nim naprawdę była zabawna. Mógł w końcu bezkarnie zlać młodego i wytknąć jego wady. Zaskoczyło go jednak to, że ten naprawdę się starał. No nic... Dziś miał pechowy dzień.
***
Mordował wzrokiem Zajęczą Gwiazdę. Jak on śmiał? Zabił jego ukochaną liderkę, która była mu niczym druga matka. Teraz się tak unosił dumą, jakby klan należał do niego! A ta jego zastępczyni? Nie wierzył w to, że kocur jest wybrańcem Klanu Gwiazdy. To mu śmierdziało, bardzo. W jego oczach był uzurpatorem, który zniszczył ich cudowną przyszłość. Wygnał na dodatek dwóch rudzielców... synów Piaskowej Gwiazdy. Widać jak się bał... jak drżał. Był słaby... z chęcią rozdarłby znów jego gardło, a gdyby się podniósł, zrobiłby to jeszcze raz i jeszcze raz.
Wrzosowa Łapa stał przed tym oblechem, zdrajcą i rebeliantem, który nie zasługiwał na niczyi szacunek. Śmiał go mianować, kalając święte słowa ceremonii. Nie był prawdziwym liderem. Zdrajca, parszywy nierudy.
- Ja, Zajęcza Gwiazda, przywódca Klanu Burzy, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam go wam jako kolejnego wojownika. Wrzosowa Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
- Przysięgam.
- Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Wrzosowa Łapo, od tej pory będziesz znany jako Wrzosowa Rzeka. Klan Gwiazdy cieni twój siłę i szlachetność, oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Burzy.
Wszyscy zaczęli wykrzykiwać imię kocura. Rudy chwilę się wahał, ale coś tam zamamrotał na jego cześć, widząc jak Kamienna Agonia, zaskoczona wbija wzrok w lidera. Co? Nie podobało jej się imię jej brata? Wielka szkoda. Trzeba było nie dawać tego durnia na taką wysoką posadę.
Kiedy się przerzedziło, podszedł do wojownika.
- Gratulację, w końcu ci się udało. Powodzenia na czuwaniu. Obyś nie zszedł na psy jak siostra - mruknął i odszedł. W jego głowie mianowanie ucznia nie było teraz najważniejsze. Musiał coś zrobić... coś zrobić, aby pozbyć się tej dwójki u władzy.
<Wrzosowa Rzeko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz